egojazda
now browsing by tag
W ruinach swojej wielkości klasztor Ongi
Ongiin Khiid 3 sierpień 2015
Step czasami się kończył i tak właśnie było w Ongiin Khiid, położonym w przepięknych górach, 18 km od Sayhan Ovoo.
Jakie było nasze zdziwienie gdy zobaczyliśmy przy drodze duże zielone drzewa, patrzyliśmy na nie nie jak urzeczeni, jakbyśmy znaleźli się w jakimś bardzo egzotycznym miejscu. Niektóre już stare, może i pamiętające okres świetności tego miejsca.
Jak to musiało wyglądać gdy tu było 30 datzanów, 4 uniwersytety i żyło 1000 mnichów, kolorowe budynki, pomarańczowe szaty, zieleń drzew, a w dole rzeka. Taki raj duchowy, co się stało, że założony w 1760 r. klasztor w 1939 został zniszczony przez komunistów? 200 mnichów zabitych, a reszta wcielona do komunistycznej armii!
Czyżby to miejsce świeciło za mocno?
A może za bardzo agresywnie, wymuszająco wielkie….???
Któż tak naprawdę zna prawdę???
W każdym razie jakieś energia konfliktowa musiała się rozładować, takie rzeczy to jak burze, które mieszają dwa różne fronty.
My poczuliśmy się jakoś dziwnie, na początku zrzuciliśmy to na karb zony turystycznej. Bo tutaj jak i w wielu dopiero raczkujących turystycznie miejscach jest bardzo dużo napięcia. Tutaj jednak przyjeżdża już sporo turystów i nie nie było takiego silnego napięcia.
Weszliśmy na teren klasztoru, a może bardziej ruin po nim i do jedynego odnowionego datzanu (3 mnichów powróciło tutaj i zaczyna wracać życie duchowe, fakt odnowiony jest tylko jeden datzan, obok 2 potężne hotele jurtowe – jeden bardzo luksusowy, wszechświat pokazał nam też zmianę wpływów dzisiejszego świata – Niemcy, Francuzi spali w tańszym, a Chińczycy, Koreańczycy w luksusowym).
Uwalniam się od przywiązania do postrzegania świata, widzę go taki jaki jest
A datzan ładniusi, skromniusi, jakiś troszkę zamknięty, obrażony.
Siedliśmy pomedytować, bo na szczęście już wyszła grupa Francuzów, a w pobliżu byli Niemcy – więc dziewczyna go nie zamykała ( jest otwierany tylko dla grup).
Poczuliśmy się dziwnie, Bartka rozbolała głowa (wielka rzadkość) , a ja zrobiłam się cała napięta.
Wyszliśmy na wielkie ruiny wielkiej wiary, spacerując po nich zaraz zaczęliśmy ustawiać całą sytuację:
Ja złapałam energię wielkości, bycie wielkim, robić wielkie rzeczy.
Uwalniam się od przymusu bycia kimś wielkim i robienia wielkich rzeczy
Pozwalam robić to gdzie prowadzi mnie serce.
Tak od dziecka słyszałam ocenianie względem siebie, nikt się pytał co sprawia mi radość, co tak naprawdę chciałabym robić – tylko pokazywano mi świat który szanują inni.
Lubiłam podróżować, jeździłam palcem po mapie, jednak jak z tego żyć – aby inni to szanowali.
Wszystko kręciło się wobec tego, aby być wielkim.
Rób to, nie rób tego.
Dlatego może skończyłam prawo i wydawało mi się, że to da wielkość.
Wielkość czego? Swojego nieszczęścia….????
Praca w urzędzie , stanowisko, inni „szanowali” mnie za to jakie miałam stanowisko, co osiągnęłam .
Wyrzucam program, że inni szanują mnie tylko za moje osiągnięcia
Pozwalam aby inni szanowali mnie za to, że jestem
Tak system kar i nagród. Ego puchnie, bo dostaje cukierka – jest lepsze od innych, inni są mniej wartościowi ……….
Wielkość, wielkość ………….
W duchowości to samo – jestem wielka, mam dobry kontakt z duchami, wszechświat mnie prowadzi – inni są głupcy nie chcą słuchać wszechświata……
Inni mnie nie rozumieją bo za bardzo świecę, niszczą mnie za to……
Ja tworzę coś fajnego, inni tworzą syf
Egojazda, a może duchowa ego zabawa.
Tak jak może tutaj ….
Uwalniam się od wywyższania się ponad innych , uwalniam się od mojej pychy
Uwalniam się od gloryfikowania moich talentów
W każdym widzę jego talenty i pozwalam mu je rozwijać
Bartek bał się, że jak będzie za bardzo świecił – to go zabiją, lub wtedy będzie przejmował władzę w tym ośrodku.
Uwalniam się od lęku za moje światło.
Pozwalam sobie świecić.
Również Bartkowi wychodził program, że jak byłby bardzo bogaty to będzie gardził ludźmi.
Uwalniam się od przekonania, że jak mam pieniądze, bogactwo i władzę – to gardzę ludźmi
Bez względu na stan posiadania dóbr materialnych szanuję ludzi.
Bardzo ładnie szacunek do swojego kierowcy, mechaników – pokazał nam uczeń lamy
I tak przyglądaliśmy się swojej wielkości, lękom, pieniądzom – energie pojawiały się i odpływały. Najpierw gdy weszliśmy na teren ruin było pochmurno, gdy wyszliśmy nagle zaświeciło słońce, tak jakby te programy które ustawialiśmy zostały rozświetlone.
Wróciliśmy zrobić zdjęcia, nie było nikogo – tylko my.
Jedna z ruinek położona w wąwozie zaczęła do mnie gadać, co to miejsce potrzebuje? Zaczęłam się zastanawiać ….
Skupiliśmy się oboje z Bartkiem i nagle okazało się, że uwiązana tam energia mnicha, który jeszcze nie odszedł w inny wymiar.
Tak nie tylko on, miejsce jest nie oczyszczone i ……… miesza się masa energii:
wielkości, dumy, pychy
niszczenia, rujnowania
przywiązania, zemsty, odwetu
i na pewno wiele innych
Rozświetliliśmy przestrzeń i pomogliśmy duszycce tego mnicha udać się w przestrzeń światła – ile było radości.
Gdy człowiek odwiązuje się od przymusu swoich misji życiowych czuje od razu lekkość
Uwalniam się od przymusu i przywiązania do moich życiowych misji
Pozwalam sobie żyć zgodnie z moim sercem i boskim prowadzeniem
I tak z kilometr od klasztorów, bezpośrednio za wzgórzem, znaleźliśmy miejsce między skałami w pasterskiej osadzie, wtapiając się w medytację…
Ojj…. dziś zadziało się dużo, bardzo dużo…..