labirynty Kuzowa
now browsing by tag
25 dni na wyspie na Morzu Białym – Skrót
Kuzow Niemiecki 8 lipca – 2 sierpnia 2016
Pojechaliśmy na 2 doby – zostaliśmy 25 dni. Niesamowity czas w bardzo wysokiej energii.
Może napiszemy co mieliśmy ze sobą, bo to daje ciekawy obraz doświadczania przestrzeni:
namiot z Juli jednowarstwowy o nieprzemakalności 2000
śpiwory puchowe Pajaka do -5 stopni
karminaty
butla campinggaz z palnikiem – pełna
menażka 1 szt
miseczka 1 szt
łyżka 1 szt
łyżeczka 1 szt
kubki 2 szt
kilogram ziemniaków
100 g puire ziemniaczanego
zupa w proszku 1 szt
przecier pomidorowy 200 ml
sok pomidorowy 2 l
kawa na ok. 10 kaw
śmietanka kokosowa w proszku też na ok. 10 kaw
Na wyspie nie ma sklepu, ani restauracji, jest źródełko wody pitnej – które ze względu na suszę w drugim tygodniu pobytu wysychało
Ubranie Brygida :
2 pary majtek
5 sztuk skarpetek ( dwie i pół pary)
wełniane getry
spodnie z membraną
spodnie 2 pary letnie
sukienka
softshel
ortalion od deszczu
polar letni łapiący wilgoć
klapki
buty z gore-tex-em
koszulka termoaktywna z krótkim rękawem
koszulka termoaktywna z długim rękawem
Ubranie Bartek
majki 1 szt
skarpetki 1 para
spodnie 1 szt
spodnie z membraną 1 szt
koszulka 1 szt
polary 2 szt
kurtka z membraną 1 szt
Telefony
komputer
aparaty fotograficzne
kamera
tablet
wszystko bez ładowarek
Szczoteczki, pasty do zębów, szampon, odżywka, mydło.
Bartek nosi szkła kontaktowe – zapomniał płynu i prawie cały czas chodził bez szkieł.
Ja nie wzięłam kremu, ani olejku do twarzy. Przez pierwsze dni trudno mi było bez niego, a teraz zaważam, że nie widzę potrzeby go używać codziennie.
Zapytacie dlaczego tak trochę bez sensu się spakowaliśmy? Mieliśmy być na wyspie dwa dni.
Gdy przyjechaliśmy do portu w Kiem, co pisaliśmy w poprzednim poście, okazało się, że jest gotowa do drogi łódka na archipelag Kuzowa – w której już siedzą ludzie. Dostaliśmy 10 minut na spakowanie, odbyło się to szybko i chaotycznie, najważniejszy był namiot, śpiwory, reszta na zasadzie co było po ręką.
Ja wzięłam więcej rzeczy – na pewno intuicyjnie, chodziliśmy w nich potem razem, a również dlatego, że miałam więcej czasu. Bartek szukał plecaków, zbierał namiot, pakował śpiwory, kuchenkę…
Żyjemy w samochodzie i mamy w nim wszystko luźno poukładane w różnych miejscach.
I co nam to pokazało?
Namiot sprawdzał się w upały, ale padł w czasie ulewnego 12 godzinnego deszczu z porywami wiatru, jak również śpiwory puchowe, które przesiąkły wilgocią, mimo że otrzymaliśmy plandekę od gospodarzy wyspy, którą powiesiliśmy nad namiotem.
Ubranie – na początku byłam przerażona, że mam tylko jedną sukienkę, w której chodziłam cały czas. Potem weszłam w takie energie, że to, że chodzę w tej samej sukience przestało mieć dla mnie jakieś znaczenie. Byłam tak szczęśliwa pobytem w tej przestrzeni wyspy, że cieszyłam się z tej jednej sukienki.
Generalnie po powrocie do samochodu stwierdziłam – na co mi tyle rzeczy?
Jedzenie – od pierwszego dnia chcieli żywić nas różni ludzie, nie zawsze tym co chcieliśmy jeść – mięso, alkohol. A las dawał grzyby, przepyszne borówki, maroszkę, szczaw. Morze – laminarię (morską kapustę) , a resztę – niewielkie ilości chleba , makaronu, mąki, warzyw – dodawali dobrzy ludzie. My uczyliśmy się pokory brania, pracowaliśmy z wypływającymi programami zachowania gdy brakuje jedzenia. Zapytacie dlaczego nie testowaliśmy na 100% prany?
Trudno jednoznaczenie odpowiedzieć, na pewno była taka możliwość. Jednak gościnność przyrody i ludzi pokazywała, że na ten moment dalej mamy jeść – i to z radością i wdzięcznością.
Tym bardziej, że znajdowaliśmy się w miejscu bardzo wysoko wibracyjnym, i już z tego samego tytułu wypływało z naszej psychiki mnóstwo programów. Intensyfikacja tego procesu poprzez brak ziemskiego pożywienia mogłaby być już zbyt trudna.
Cieszyliśmy się bardzo z hojności wszechświata i jego gościny.
Na wyspie był generator włączany na 2 godziny co 2-3 dni , a na górkach zasięg słabego internetu. Mogliśmy ładować telefony i tableta (bo obsługa miała uniwersalny kabel). Abonament internetu skończył nam się w po 10 dniach. Oszczędzaliśmy energię w aparatach, komputer służył tylko do zgrywania z kart.
A czego doświadczyliśmy tam, teraz w skrócie, a w kolejnych postach przyjdzie czas na rozwinięcie. Podzielę nasz pobyt na trzy oddzielne tygodnie. Może one nie będą równe, jednak tak też zapisały się w naszej psychice…
Pierwszy tydzień 8 lipca – 18 lipca
Magia pierwszego tygodnia, piękna pogoda, polarne dni, i prawie bezludny archipelag…
Powitanie z wyspą
Wycieczka na najwyższy punkt wyspy z przewodniem, opowieści o człowieku, który zamieszkiwał kiedyś te tereny
Radość odpływów i przypływów
Wycieczka na wyspę Alioszyn – labirynt, maroszka, ptaszki jak pingwiny
Wycieczka po morzu przy zachodzie słońca, spotkanie z foką i ptakami wysp
Wycieczka na wyspę rosyjski Kuzow
Szukanie spokojnego miejsca na wyspie (był momenty, że byliśmy tylko my i strażnicy), ale pod koniec tygodnia przyjechało ok. 70 osób.
Kolejna zmiana miejsca nocowania na bezludną wyspę naprzeciwko Kuzowa Niemieckiego – nazwaną potem Niedźwiedzią Wyspą
Skręcenie nogi – Brygida
2 tydzień 18 lipca – 23 lipca – czyszczenie
Warsztat tummo i jogi – na który zostaliśmy bezpłatnie zaproszeni. Goszczeni jedzeniem, co pozwoliło pozostać dalej na wyspie. Warsztat prowadził profesor fizjologii uniwersytetu w Petersburgu, zwany również Człowiekiem Zimna.
Cały czas padał deszcz, temperatury w zakresie 10 stopni , wiatr i wilgoć.
Po wcześniejszym zaprzyjaźnieniu się z wyspą i otwarciu siebie programy wychodziły intensywnie.
Bardzo wysoki poziom zajęć porannej jogi, poparty wiedzą naukową, jak zrobić ćwiczenie aby było efektywne. Mnie w pełnym uczestniczeniu blokowała noga.
Nauka oddychania i sens zatrzymania oddechu, w świetle ciepła w ciele.
Zwieńczenie kursu – kąpiel w zimnym, północnym morzu, przy zimnym wietrze. Mi po niemiłym zachowaniu niektórych uczestniczek poszły emocje, zaczęłam trząś się z zimna i w ogóle nie poszłam, a Bartek – bohater wysiedział w wodzie ok. 5 minut.
Niesamowity czas…..
3 tydzień 18 lipca – 2 sierpnia
Ugruntowanie energii
Kąpiele dłuższe w morzu niż w poprzednim tygodniu
Medytacje
Radość w specyfice rosyjskiej tradycji biwakowania – gotowaniu na ognisku
Wycieczka na wyspę Alioszym, Maroszka i Labirynt
Foczka niedaleko na naszej plaży
Ulewa z połamaniem namiotu
Znalezienie zegarka Tissot do 30 metrów
Pożegnanie wyspy
To tyle w skrócie, a może i w punktach które lepiej pozwolą nam to wszystko opisać.
Gościnność „Wszechświata była niesamowita”, cały ten miesiąc kosztował nas ok 1000 zł – na dwie osoby ( wliczając wycieczki i koszty transferu na wyspy, oraz posłane potem prezenty dla strażników przyrody). Taki przykład, że gdy jesteśmy we właściwym miejscu, we właściwym czasie, na swojej drodze przez życie dary wszechświata spływają na nas, a my o nic nie musimy się martwić.
Wyrzucam program martwienia się o egzystencję, pożywienie, pieniądze, materię….
Otwieram się na dary wszechświata i na pełny rezonans z własną drogą życia.
Jeszcze bardziej zrodziła się w nas wdzięczność, radość za ten czas, gdy parę dni po wyjeździe z wyspy trafiliśmy do wioseczki – Nilguby i zobaczyliśmy programy wycieczek po tamtejszych okolicznych wyspach morza Białego, w kwotach 3000-5000 tysięcy złotych na tydzień od osoby.
Taki przykład, że jak jest się na swojej drodze w rezonującej z człowiekiem wibracji wszystko co potrzeba spływa w obfitości, trzeba tylko nie sabotować tego daru i umieć przyjąć z wielką radością i wdzięcznością.