Mangal-owoo

now browsing by tag

 
 

W zachwycie przez pustynię

Przez pustynię 4 sierpnia 2015

 

 

Mongolia niesamowicie nas gości, każdy doba składa się z kilku czy kilkunastu dni . Każdy jest fascynujący, i tym co dzieje się na zewnątrz i tym co w środku nas, że można byłoby pisać o nim przez kilka dni.

Dziś najpierw jechaliśmy spod klasztoru Ongi do miasteczka Mandal-Owoo w dużej części świetną drogą szutrową – można było jechać 80km/h wśród stepu (stówką pewnie też), a może już rozłożystej półpustyni, co prawda pozostawiając za sobą wzbijające się wysoko na kilkadziesiąt metrów tumany pyłu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Potem skierowaliśmy się na Bulgan drogą bardzo główną, ale jak to w zwyczaju takich dróg bywa bardzo zatarkowaną.

Jednak to co było po drodze przechodziło nasze pustynne wyobrażenia.

Wiał wiatr i gdzieś w oddali powietrze falowało pokazując nieostre formy. Czy to rzeczywiste, czy może już fatamorgana, zastanawialiśmy się.

 

 

Pustynia zmieniała się co chwilę, raz były to maleńkie piaszczyste wydmy na czarnej pustyni, obrośnięte zielenią, czasem pustynia była tylko czarna, czasem tylko złota.

 

 

 

 

 

Gdzieś na horyzoncie migotały góry, mówiąc dzień dobry .

Takie spotkanie czerni, złota i zieleni…. podświadomości, nadświadomości i świadomości w jednym czasie i momencie.

A nad tym wszystkim czuwające niebo z białymi chmurkami, które niczym kołderką otulały przestrzeń, która była taka piękna i radosna, że i my również cieszyliśmy się każdym przejawem jej piękna, przyglądając jej formom, kolorom, energiom, ciesząc się chłodnawym nie wiedząc skąd wiatrem i przyjazną jeszcze temperaturą ok 35 stopni w cieniu.

Czasami na horyzoncie były góry, czasami nie kończące się przestrzeń ……

 

 

 

 

Raz jechaliśmy dołem i patrzyliśmy w górę, innym razem wspięliśmy się na pagórek i przyglądaliśmy jej pięknu z góry.

Niesamowite spotkanie człowieka i boskiego dzieła tak piękne w swojej prostocie.

Wszystko było na swoim miejscu i czasie, aby i Bóg i człowiek (słoneczna pogoda, chmury, wiatr i temperatura przyjazna) mógł mieć z tego spotkania dużą korzyść.

Słowa nie opiszą tego spotkania, może troszkę oddają zdjęcia, jednak to najważniejsze jest w przestrzeni między słowami, obrazami, tym co jest i nie jest, tym co zostanie w naszym sercu i pomoże nam wzrastać dalej.

 

 

 

 

Dziękując za to cudowne spotkanie zjechaliśmy do Bulgan, miasteczka koło którego znajdują się źródła wody i dzięki temu ludzie uprawiają warzywa. W sklepach sprzedają je w pakiecikach troszkę ziemniaków, marchewka, rzepa, cebulka, ogórek (cena 3500 – 7zł) – cieszyliśmy się jak dzieci z tych nowalijek na początku sierpnia.

 

 

Taki urok Mongolii, jednak wybaczamy jej to. Uczy nas braku przywiązania do konkretnego jedzenia, czy nawet jedzenia. Jest to cieszymy się i jemy, nie ma – nie jemy. Szczególnie jestem pełna podziwu do Bartka, który jeszcze niedawno wpadał w emocje, gdy nie miał jabłka, pomarańczy, czy jeszcze wcześniej – chleba, teraz ze spokojem patrzy na to co może zjeść – z tego co oferuje mu przestrzeń.

 

Uwalniam się od przymusu jedzenia konkretnych produktów, czy jedzenia w ogóle

 

Jem wtedy kiedy chcę i cieszę się tym

 

Kolejny dzień zakończył pełen kolorytu zachód słońca. Na wzgórzu nad miasteczkiem z widokiem (360 stopni wokół) na przestrzeń, na góry, na pojedyncze światełka miasteczka, na księżyc – ułożyliśmy się do snu.