Mongolia Moron
now browsing by tag
Krem z marchewki z tofu w 10 minut, bezglutenowy wegański
Zupa krem z marchewki z tofu – w 10 minut.
Zupy kremy przypomniały o sobie w mongolskiej restauracji w Moron, w dziale zdrowa żywność.
Były to zupki z brokułów, ziemniaków, zielonej sałaty, marchewki.
Był to typ bardzo prostej szybkiej zupy przygotowywanej na świeżo pod zamówienie czyli ziemniaki, warzywa, sól i majonez czasem jakieś przyprawy. Raz kucharz zagęścił dodatkowo jakiem co nam się nie podobało.
I tak powstał pomysł na naszą zupkę, która okazała się mistrzem smaku.
Do tego w Erdenet w wegańskiej restauracji kupiliśmy mongolski ser tofu. I do tego marchewka i cebulka mongolska ma jakiś magiczny smak. Niesamowicie esencjonalne odmiany.
Przepis na ok 1,5 litra
2 duże ziemniaki
3 średnie marchewki
dużo suszonej cebulki ze 3 łyżki
sos sojowy Yamasa lub inny wysokiej jakości
sól
ser tofu.
Ziemniaki, marchewkę obrać ze skórki, umyć pokroić drobno (szybciej się gotuje) zalać wodą i dodać troszkę soli i suszoną cebulkę.
Gdy marchewka będzie miękka (gotuje się dłużej niż ziemniaki) zmiksować wg upodobania.
W międzyczasie na suchą patelnię pokroić cienko ser tofu i powoli polewać go sosem sojowym przewracając co chwilę. Nasycając sosem sojowym, a przy okazji podpiekając.
Gdy będzie już nasączony i podsuszony pokroić czy porwać na kawałki i dać do zupy.
Zupę można doprawić sosem sojowym lub majonezem.
Oczywiście końcowy smak w dużej mierze zależy od smaku marchewki, ziemniaków i cebulki. Warto wybrać odmiany, które nam smakują.
2 ważne uwagi:
Sos sojowy – musi być wysokiej jakości, gdyż inaczej nie nasączy tofu. Ja znam osobiście dwa godne polecenia Yamasa i Kikkoman. Inne to zazwyczaj: aromat, sól, kolorant i woda. Zrobi więcej złego potrawie niż pożytku. W Mongolii udało nam się kupić 1 litrową Yamasę za 20 zł. U nas w najlepszych cenach sosy sojowe również litrowe widziałam w Macro ok 40 zł,
Ser tofu – dla mnie wszystkie wyroby sojowe są bez smaku (poza sosem), ale z drugiej strony łatwo nadać im smak. Ważne jest aby wcześniej je namoczyć w tym jaki smak chcemy uzyskać czy podgotować, a potem najlepiej podsmażyć.
Smacznego
Bezglutegowa, beztłuszczowa wegańska zupka w parę minut.
Moron miasto uśmiechniętych dzieci
Moron miasto uśmiechniętych dzieci 24 sierpnia i 7-8, 15 września 2015
W Moron stolicy Chubsgulowego rejonu byliśmy w sumie 3 razy. Pierwsze spotkanie było trudne i mało sympatyczne. Upał lał się z nieba i wszyscy łącznie z nami, chodzili w jakimś amoku.
Drugie spotkanie i trzecie było bardzo sympatyczne. Najwięcej kolorytu dodawały dzieci (rozpoczął się rok szkolny) , które radośnie patrzyły na obcokrajowców wchodząc z nimi w szczery kontakt.
Dziewczynki jak księżne przechadzały się po ulicach z dużymi kokardami we włosach. Dzieci było więcej niż dorosłych. (Fakt na pewno część dzieci przyjechała do internatów), co przy szczerym kontakcie było niezwykle sympatyczne.
Dzieci patrzyły prosto w oczy z ciekawością i radością, czasami mówiąc po angielsku parę nauczonych słów. Takie spotkanie na 100% bez wstydu i zażenowania patrzenia na drugą osobę, że nie wypada, nie można.
Różnicę poczuliśmy gdy po trzecim spotkaniu z Moron, pojechaliśmy w kierunku granicy rosyjskiej i odwiedziliśmy drugie co do wielkości miasto Mongolii Erdenet. Dzieci tak samo jak w Moron patrzyły, tylko tym razem z ukrycia. A przyłapane na tym okazywały zawstydzenie.
Nie wchodziły w żadne radosne reakcje.
Uwalniam się od masek zawstydzenia i nieszczerości
Pozwalam sobie na kontakt z innymi ludźmi oparty na miłości.
Dlaczego jak mnie interesuje drugi człowiek nie mogę na niego popatrzyć? Uśmiechnąć się? Zagadnąć? Powiedzieć dzień dobry?
Powiedźcie mi dlaczego w naszym świecie to złe?
Ja nie wiem i rezygnuję z takiego zachowania.
A wracając do Moron to przy drugiej wizycie odkryliśmy targ, chyba jeden z najbardziej sympatycznych w znanej nam Mongolii z masą jeszcze regionalnych tkanin, butów, ubrań (co rzadkość w innych częściach). Ten rejon jeszcze z tego co byliśmy jest najbardziej starodawny.
Pierwszy raz też w Mongolii zobaczyliśmy zioła suszone do picia. Szkoda, że jest bariera języka bo ten temat bym bardziej zgłębiła.
Do tego chińskie ubranka (tym razem chyba najmniej kolorowe z całej Mongolii) , warzywa i owocki.
Warzywa to kapusta, marchewka, cebula, rzepa, ziemniaki
owocki – borówka, brusznica, orzeszki kiedrowe, rebarbar, importowane jabłka, pomarańcze, banany
Można również kupić przetwory zarówno babcine jak i przemysłowe tutejszej firmy (dżemy, soki).
Ludzie tacy prawdziwy, jeszcze nie zmanierowani maskami. Po prostu są w tym kim są.
Inna Mongolia, a może kolejna jej odsłona.
Droga asfaltowa do Moron z granicy rosyjskiej, czy z Ulan Bator ma kilka lat. Wcześniej była to wyprawa zajmująca 3 szybkie dni. Teraz 800 km dobrym asfaltem to 10 godzin jazdy. To na pewno powoduje, że miasteczko bardzo dynamicznie się zmienia, oglądając coraz więcej turystów zarówno swoich jak i zagranicznych. Bo co by nie mówić w Moron, jak i Hatgal spotkaliśmy kilka razy więcej zagranicznych turystów niż we wszystkich pozostałych rejonach razem wziętych.
Poza targiem ugościła nas jeszcze restauracja zupkami z kategorii „zdrowe jedzenie”. Tak fajnie od czasu do czasu wejść do knajpki i mieć co zjeść.
Byliśmy w paru wegańskich, jednak ta miała najbardziej odpowiadającą nam energię, tym bardziej, że zupki w formie kremów były przyrządzane na świeżo tak jak i pierożki warzywne wzorowane na buuzach (narodowe pierogi, kluseczki z mięsem) . Byliśmy w niej 3 razy i za każdym razem wszystko miało inny smak.
Zupki wegetariańskie, zabielone najprawdopodobniej majonezem. Raz kucharz – co nam się najmniej podobało – zagęścił jajkiem.
Jednak i tak polecamy
Dziękujemy temu miasteczku szczególnie za odsłonę drugą i trzecią, za ten czas z tymi niesamowicie jasnymi, bo prostymi i szczerymi dziećmi.
Maski zabierają jasność pamiętajcie o tym