Off road Gruzja
now browsing by tag
Medal dla naszej Landrynki
Medal dla naszej Landrynki. 9 września 2014
Cała przygoda zaczęła się we wsi Uraweli (ok. 1200 mnpm) gdzie kierując się drogowskazem usytuowanym w centrum w wsi, skierowaliśmy się na górską dróżkę wiodącą na szczyt Enteli (ok.2000 mnpm), gdzie mieliśmy zanocować przy kosmicznym człowieku . Na początku coś nie szło, zgubiliśmy się kilka razy w centrum wsi, ale kierowani wskazówkami mieszkańców odnajdowaliśmy powoli wjazd na nasz szlak. Gdy wjeżdżaliśmy do lasu kolejny raz rozpadało się i powoli ciemności ogarniały okolicę. Droga była kamienista pięła się do góry , początkowo prosto potem lekkimi serpentynami , było coraz ciemniej , coraz mokrzej, a droga stawała się coraz ostrzejsza do góry. Nasza landrynka pokonywała kolejne zakręty, już teraz droga wiodła bardzo głębokim lejem, służącym zapewne również przy zwózce drewna. Rynna powoli stawała się bardzo błotnista, śliska, że stromymi bocznymi ścianami czasami dorównującymi wysokości samochodu. Błogość kontaktu z przyrodą powoli ustępowała poczuciu napięcia związanego z trudnościami technicznymi. I tak po kilkunastu minutach jazdy, podjazd okazał się niezwykle ostry, gdzie auto zaczynało się ześlizgiwać z boków rynny mając tendencję do przewracania się. Należało jednak przeć dalej, nie było odwrotu, nie można było się zatrzymać, podjazd się nie kończył, nie było końca serpentyn. Z rzadka następowały bardzo krótkie wypłaszczenia nie dające pewności na ruszenie z miejsca po ewentualnym zatrzymaniu się.
Kolejne serpentyny oferowały niesamowicie ostre podjazdy, zaczynające się natychmiast za zakrętem , żeby nie powiedzieć, że zaraz na serpentynie. W pewnym momencie za wirażem, w ostatniej chwili reflektory naszego samochodu oświetliły ogromy głaz na środku drogi, nie było pomysłu, nie było czasu na zastanowienie się, zaatakowaliśmy go lewym kołem, auto przysiadło na „zadzie”….. Następnie „spięło się” i po drobnej chwili, kiedy widzieliśmy przez przednią szybę wyłącznie korony drzew opadło na głaz. Usłyszeliśmy jęk stali i uderzenie o coś twardego, chyba przeżyliśmy ten „upadek” równie mocno jak landrynka, ponieważ wszyscy pasażerowie aż jęknęli. Na szczęście głęboki lej powyżej głazu udało nam się okroczyć kołami samochodu.
To nie było zakończenie naszych przygód. Za kolejnym zakrętem zobaczyliśmy drogę fenomenalnie wpinającą się do góry a towarzyszące błoto na podjeździe zatrzymało nas w połowie podjazdu. Z tego miejsca zsunęliśmy się tyłem w dół drogi. Na szczęście Opatrzność czuwała, nasze auto utrzymało się w koleinach i nie miało tendencji do skręcenia w las w dół zbocza………
Po części jesteśmy przygotowani na takie przygody , nie pozostało nic innego, jak założyć łańcuchy przeciwśnieżne na koła naszego samochodu. W międzyczasie Brygida poszła zrobić rekonesans po dalszym odcinku drogi. Prognoza była niezbyt wesoła, ostry fragment kończył się ostrym wirażem i jeszcze ostrzejszym choć krótszym podjazdem. Podejście było tak strome, że idąc po mokrym błocie trudno było pod niego podejść i Brygida idąc obsuwała się w dół.
Po „uzbrojeniu” landrynki w łańcuchy i wylaniu większości zapasów wody z bagażnika dachowego (tak aby auto mniej przychylało się na boki) – ruszyliśmy dalej. Jakże inna była sprawność auta na podjeździe w błocie kiedy miało „czym” odepchnąć się od śliskiego podłoża.
Następne kilkanaście minut jazdy pomimo błota, głębokich kolein , bajorek z wodą przebiegało „nadzwyczaj sprawnie” wprawiając nas często w zdumienie nad sprawnością naszej landrynki. Zasypialiśmy na szczycie w stukocie kropel deszczu i z duszą na ramieniu zastanawialiśmy się jak teraz z powrotem zjedziemy?
Jednak rankiem wszechświat przysłał nam kilku górali. Jeden z nich znający język rosyjski zapewnił nas że możemy bezpiecznie jechać dalej , ponieważ po drugiej stronie góry jest dogodna droga w dół pod auto terenowe. Ostrzegł nas równocześnie przed korzystaniem z drogi którą wczoraj przyjechaliśmy – jest bardzo zła i niebezpieczna , nie nadaje się pod uaz-a – mówił. Gdy dowiedział się że wjechaliśmy nią wczoraj w czasie deszczu, pierwsze zdziwił się że polecało nam ją tyle osób we wsi a potem popatrzył z ciekawością i uznaniem na auto. My tez popatrzyliśmy…. z dumą , bo fajnie móc liczyć na sprawność naszej Landrynki w sytuacjach, gdy nagle niespodziewanie znajdziemy się w naprawdę trudnej sytuacji. Sprawność która przekracza nasze potrzeby i po którą sięgamy w tylko wyjątkowo. Ale wiemy że ta rezerwa jest……………
Jego słowa potwierdziła wjeżdżająca „naszą drogą” ruska ciężarówka z wielkim prześwitem pod mostami i na oponach z protektorem jak w ciągnikach rolniczych.
Dziękujemy za bezpieczny wjazd i zjazd.