refleksje głodowanie Gorjaczinsk

now browsing by tag

 
 

Refleksje z “głodowania” albo rozświetlania

Parę dni na głodówce, oczyszczaniu rozświetlaniu – refleksje Brygidy i Bartka  23-30 września 2015 roku

 

 

Refleksje Brygidy

 

Pierwsze 2 dni były rewelacyjnie ok. Czułam się normalnie, biegałam załatwiałam wszystkie sprawy, żadnego dyskomfortu, ani w ciele, ani w umyśle.

Fakt denerwowało mnie to co tutaj było, nie przepuszczałam tego przez siebie.

I w trzecią noc żołądek zaczął wariować. Na czwarty dzień do tego doszedł puls 120, a w 7 dzień i 150. Wysoki puls połączony był z bólem żołądka, a gdy ból mijał również puls się stabilizował. I nawet była siła na spacery.

Oczywiście zabiegi masaże, sauna lewatywy wyciągały z ciała dodatkowe toksyny.

Niesamowite jak silna terapia. Już zapominałam co ze mnie wychodziło.

Jakaś ciężkość, choroby, martwienie się otoczenia, że jestem chuda, a nie pięknym pyzatym (mającym wiele kilogramów nadwagi) dzieckiem.

Grube dziecko było w modzie lansowaną przez otoczenie. Bo na pewno nie przez moją mamę, która jak sama mówiła najlepiej się czuła gdy ważyła 48 kg, ale otoczenie……..

Mama zawsze dawała mu priorytet i zamiast mnie po prostu kochać taka jaka jestem – próbowała non-stop porównywać.

 

Uwalniam się od przymusu porównywania z innym

 

Jestem sobą

 

Tak porównywanie z najlepszymi to cecha nauczycielska (praktycznie chyba nie znam osoby będącej dzieckiem nauczycielskim, aby nie miała pewnych cech).

I to wszystko wychodziło, wychodziło……….

A ja gdzieś nie umiałam tego odpuścić, bałam się.

Ustawiliśmy to i okazało się, że mam program, że jak żyję swoim życiem, robię to co lubię zaraz muszę ukarać się chorobą. Ile razy słyszałam, gdy robiłam to co uwielbiałam, że nagonię coś, że coś mi się stanie. Bo gdybym zachowywała się jak inni – na pewno byłabym zdrowa.

Tylko kim Ci oni są????

 

Uwalniam się od przekonania, że gdy idę swoją drogą muszę być chora

 

Robię to co kocham, w pełnym zdrowiu, radości i miłości

 

Zastanawiające było to tętno, które notabene nie pozwoliło mi ostatniego dnia dokończyć procesu wg planu. Lekarka stwierdziła, że trzeba wyjść, dostałam tego dnia i następnego kroplówki z soli fizjologicznej i do picia ok 500 ml wywaru z moreli do picia przez cały dzień.

 

Gdzieś jest ściana????

 

Takie objawy jak teraz żołądek i tętno miałam od dziecka, były momenty, że zaczynałam się trząść, potem to przechodziło, czy musiałam usiąść bo myślałam, że zemdleję.

O co chodzi, musi to być bardzo głębokie i bardzo głęboko zakopane.

Do tego dochodziły emocje, zachomikowane w brzuchu.

Odkryłam, że emocje inaczej mówiąc nerwy dają mi siłę i są moją ochroną.

 

Uwalniam się od przekonania, że emocje dają siłę i ochronę

 

Siłę i ochronę daje mi spokój, miłość i boskie prowadzenie.

 

Tak dobrze powiedzieć …………….

 

Jednak wszechświat dał odpowiedź we śnie. Gdy już opuściliśmy sanatorium i spaliśmy niedaleko Ułan Ude przyszedł sen :

Miałam klucze od sprzedanego domu po rodzicach i chciałam je oddać właścicielowi, podjechałam pod dom, nikogo nie było. Weszłam więc do środka.

Bartek, który był ze mną zapytał – co robisz?

– Popatrzymy co się zmieniło – stwierdziłam.

Potem przyszli znajomi, dom był wiele razy większy niż ten po rodzicach, więc miejsca było dużo rozpoczęła się imprezka.

Bartek tylko mówił – co robisz????

– No co mogą mi zrobić ??? – zaczęłam się zastanawiać wykorzystując moją wiedzę prawniczą

– No wezwać policję.

Pojawił się strach dość silny paraliżujący .

Zaczęłam się przebudzać, od dziecka mam dar, że jak coś złego mi się śni, po lekkim przebudzeniu transformuję to na pozytywne w drugiej części snu.

I tak i teraz świadomie zaczęłam odpuszczać emocje, które ustępowały .

– Źle robiłam ma prawo wezwać policję- uspokoiłam się i zapadłam w głęboki sen .

Już spokojna zaczęłam sprzątać w tym domu, gdy poinformowano mnie, że właściciel przyjechał i rozmawia z Bartkiem.

Ja sprzątałam kuchnię.

Nagle właściciel wchodzi do kuchni w jaskrawo żółtych kąpielówkach i z nożem czy sztyletem skierowanym w moją stronę z chęcią zabicia mnie.

Emocje podskoczyły do zenitu – tego się nie spodziewałam – on zaczął krzyczeć, a ja stałam i nic nie mówiłam, odpuszczałam życie, ciało, uspokajałam emocje.

Gdy stałam się spokojna on odłożył swoje narzędzie, a ja się obudziłam.

 

Niesamowity sen. Gdybym zaczęła się szarpać, na pewno byłbym zginęła. Pokazał mi siłę spokoju.

 

Spokój daje mi siłę

 

 

A co z tętnem ……..

Tutaj kluczem okazał się pośpiech. Zawsze lubiłam coś robić w swoim rytmie, po prostu przychodził czas – robiłam, a gdy nie leżałam. Ojciec non-stop mi mówił, że już powinnam to i tamto zrobić, że gdybym to zrobiła miałabym spokój i mogłabym leżeć.

Byłam szybka w działaniu, jednak miałam wrażenie, że mam się śpieszyć i spieszyć.

Jeszcze tego nie zrobiłaś, jeszcze, jeszcze…………

Taka presja niby łagodna, ale non- stop.

 

Uwalniam się od presji innych

 

Pozwalam robić sobie wszystko w moim rytmie.

 

 

Robił to zapewne w dobrych intencjach, bojąc się, że nie zdążę.

 

Uwalniam się od lęku, że czegoś nie zdążę

 

Wszystko robię we właściwym czasie

 

Tak we właściwym czasie, a nie wtedy kiedy oczekują tego ode mnie inni.

 

Mam nadzieję, że teraz tętno zacznie się uspokajać.

 

A co do samego procesu to na pewno stwierdzę, że jeden z silniejszych jakie przeszłam w życiu.

Mimo, że trwało to niecałe 7 dni.

Zabiegi, brak jedzenia, destylowana woda, oczyszczała ciało na wszystkich poziomach.

Dodając pracę z umysłem już we własnym zakresie, można mieć niezły proces…

Podziwiałam osoby przyjeżdżające tu na głodówki.

Moja towarzyszka z sauny 8 dnia głodowania, mówiła, że nie ma siły mówić – bo jej mowę blokuje, ale na wszystkie zabiegi chodziła.

Spotkany Kazach w 3 dzień suchej diety bez wody – robił to pierwszy raz w życiu – postanowił pobiegać.

Inna dziewczyna otyła przyjchała się odchudzać na 21 dni – pierwszy raz w życiu ograniczając jedzenie.

Czy są z żelaza, czy nie przejmują się ciałem, czy może dużo, dużo szybciej dopuszczają zmiany do swojego życia????

I jeszcze jedno – gdy wyskoczyło mi 7 dnia to wysokie tętno – nikt nie zakazał mi iść na zabiegi i do sauny. Wręcz było to wskazane (!!!!!!!!!!!!).

Tak odpuszczania będę się na pewno od nich uczyć.

 

Uwalniam się od blokowania przepuszczania energii

 

Pozwalam sobie pozbywać starych niepotrzebnych przekonań szybko, we właściwym rytmie.

 

Poddaję się rytmowi wszechświata z pełnym zaufaniem, miłością i radością.

 

 

Refleksje Bartka

 

Postanowiłem podzielić się wrażeniami z pobytu w sanatorium. To cenne doświadczenie, ponieważ tzw. głodówki pod opieką lekarza w Polsce są rzadkością. A oddział oficjalnej medycyny dopuszczając leczenie głodem połączonym z zabiegami to już egzotyka. No właśnie zabiegi, jest ich dużo i wymagają hartu ducha nawet dla jedzącej osoby. Codzienna sauna, borowina, masaż, lewatywa, wanna z wodą mineralną lub podwodny masaż strumieniem wody, kontrola u lekarza powiązana ze staniem w kolejce, a przede wszystkim picie tylko wody destylowanej spowodowało u mnie głęboki kryzys przez pierwsze trzy dni. Podłoga się uginała, a ściany pomagały. Na kolejne zabiegi typu gimnastyka i zapisaną przez lekarza siłownię nigdy nie poszedłem. Podobnie było z zaleceniem długich spacerów. Rosjanie, a szczególnie Sybiracy to ludzie ze stali……. Po trzech dniach kryzys ustąpił, pozostała słabość. MIMO ŻEOD SAMEGO POCZĄTKU TRAKTOWALIŚMY TEN POBYT JAKO OKRES ODŻYWIANIA SIĘ CZYSTĄ PRANĄ ( a nie głodówki!) moje ciało traciło codziennie fenomenalną ilość dekagramów wagi ( ok. 80-90 dkg). W moich wcześniejszych takich doświadczeniach , łącznie z procesem pranicznym u Wiktora Truvano, gdzie był dodatkowo okres trzech dni bez wody, spadek wagi był o połowę mniejszy. Osiągnąłem wagę najniższą w życiu, przekraczając barierę która półtora roku temu wywołała u mnie pojawienie się głębokiego lęku o życie. Teraz go nie było.

Dało mi to natomiast wgląd w prawdę o sobie, ponieważ u ludzi prawidłowo otwartych na przyjmowanie energii pranicznej nawet podczas codziennego wysiłku nie występuje spadek wagi ciała. Są jeszcze we mnie programy w umyśle i ciele które zakłócają możliwość pełnego otwarcia się na odżywianie energią praniczną. Dlatego postanowiłem puki co wspierać odżywianie swojego ciała lekką, smaczną dietą frutariańską, ponieważ to na niej czuję się dobrze, mogę biegać, jeździć po górach na rowerze, a zimie na biegówkach ( i bez żadnych fanatyzmów, bo jak w Mongolii cena jabłek waha się między 10 a 20 zł za kilogram to nie mam nic przeciwko zupie np. z marchewki i grzybów, albo przepysznym mongolskim ogórkom lub kapuście z których robimy kiszonki itp.)

Tak na marginesie okres z przed procesu u Truwano, kiedy pracowaliśmy z Veni był najbardziej cenny, wtedy niczego nie oczekiwałem, a moje potrzeby względem ciężkich produktów spożywczych odchodziły same – odpadały.

Po procesie rozpoczął się okres oczekiwania, wymuszenia postępu, wręcz fanatycznego podążania do celu bez odstępstw, łącznie ze znalezieniem programu że umysłem pochłoniętym wizją prany dążyłem do zniszczenia ciała (pogłębiało jeszcze to zjawisko rozliczanie mnie przez środowisko ezoteryczne! – to presja która czasami pomaga – tym co mają żandarma w głowie – ale najczęściej przeszkadza).

Teraz rezygnuję że swojego żandarma i postanawiam odbudować swoje ciało, tak odbudować – bo z tym nie czuję się komfortowo. Choć tak znowu źle nie jest, niedawno trzej żołnierze zaprosili mnie do pływania pod prąd silnego strumienia, jako jedyny wypłynąłem powyżej na spokojną wodę.

Ważne tylko by dieta nie odbierała lekkości w ciele, umyśle i duszy, a zmiany pojawią się same w odpowiednim dla mnie czasie.

Kierunek praca z praną trwa nadal, tylko z akceptacją że doświadczanie ziemskości to także doświadczanie bogactwa boskich smaków owoców i orzechów – co mi jest na ten moment jeszcze potrzebne.

 

 

A jak wracaliśmy do większej ilości materialnego jedzenia?

 

Na początku w sanatorium dano nam odwar z moreli, bardzo silny. Pierwszy dzień po prostu wprowadziliśmy wodę ze smakiem.

Na drugi dzień powoli mus z owoców. Trzeciego owoce i chlap zupki z warzyw.

Przez 5 dni nie jedliśmy soli, a teraz gdy jest w czymś, ale nie specjalnie, szczególnie ja

Do tego zupki z zieleniny i drobniutko pokrojonych ziemniaczków lub miksowane na krem, owoce

Teraz 6 dni po zakończeniu okresu powstrzymania się spożycia, jemy to co zwykle czyli owoce i warzywa.

Lewatywy, które na początku wydawały się lekkie (gdyż schodziła z nas tylko woda) rozmiękczały to co głębiej i gdy zaczęliśmy jeść zaczęły wypychać znajdujące się w jelitach starocie (nawet i 5-6 dnia).

Teraz czujemy się normalnie, jednak dużo bardziej świadomi siebie, swoich ciał, tego co gdzieś niedomaga i co prosi o zainteresowanie.

Jeszcze raz dziękujemy za ten czas.