Rosja
now browsing by tag
Jesień w Laponii nad “swoim” jeziorkiem
Jesienna Laponia 4-8 września 2016
Jesień pokazywała nam się już od 2-3 tygodni, jakoś tak dziwnie zaakceptować osobie wychowanej w naszej strefie klimatycznej, że jesień zaczyna się w połowie sierpnia, a jednak …
Teraz na początku września jest tutaj w pełni – rozkwitając na zachód od Murmańska pełnią kolorów, można rzec – jak nasza złota polska jesień. Choć lasotundra ma jeszcze jednego pięknego wspólnika jagiel – chrobotek, który wręcz świeci w nocy swoim białym kutnerowatym nalotem.
Żółć drzew, biel środka lasu – istna magia.
Napisałam jednego wspólnika, a tych pięknych wspólników jest więcej, bagna które przebarwiają się na żółto, czerwono, czy wszędobyliski Iwan Czaj (wierzbówka kiprzyca) , latem dumnie machająca różowymi kwiatuszkami, potem obsypująca białym puchem, który jak śnieg unoszony jest przez wiatr, a teraz z czerwonymi wręcz bordowymi listeczkami tworzy niesamowite kobierce koło drogi.
Pogoda jest różna, czasem pada, czasem słońce świeci, a czasem chowa się za chmurki. Ciemność już też spowija tutejszą ziemię około 22, a jasno się robi koło 5 rano – nastało 7 godzin ciemności. Ciemność ma jednak swoje plusy – widać odległe planety, gwiazdy, a czasami na tej szerokości geograficznej może pojawić się zorza, czyli spotkanie ziemi i energii słońca.
Najpierw jadąc do granicy z Finlandią zajechaliśmy do małego miasteczka nad jeziorem 80 km od Murmańska, by potem znaleźć „swoje” jezioro. Tutaj w ogromie wyboru tych jezior nie jest to trudne, jednak nie każde zaprasza, nie każde rezonuje.
„To malutkie” jak na tutejsze realia zaprosiło do wspólnego bycia parę dni. Takiego bycia po prostu, w sumie tak jak najbardziej lubimy na ten czas. Takie ułożenie w sobie energii, które otrzymaliśmy nad Barentsa, tych informacji słońca jakie dała zorza.
Las, jezioro i my… gdzieś w oddali droga po której jedzie jeden samochód na godzinę. Cisza, spokój, czasem wiatr i zorza. W jeden niesamowity wieczór przybiegła piękna baletnica. By tańczyć na niebie swój taniec miłości. Taniec spotkania człowieka, ziemi i słońca. Przenikając się jeden przez drugi. Ta – już czwarta w tym roku – była szybka, bardzo szybka, jednak nie miała ani bardzo dużo światła w sobie, ani nie przybierała jakiś spektakularnych kształtów, czasami miało się wrażenie, że jest zielonkawa mgła na niebie , a to właśnie ona otulała całe niebo. Gdy szliśmy już spać część nieba od naszej głowy cała była w niej. Takie otulenie do snu. Otulenie wszechświatem, bo spod zorzy przebijały gwiazdy, mrugając radośnie.
Widzę Cię i Ty mnie zobacz, gdy się widzimy i cieszymy z tego spotkania wzrasta nasza energia.
Dziękujemy temu miejscu za ten czas, za czas ugruntowania kolejnych silnych energii, choć tu na północy energie są silne z założenia (pole magnetyczne), ale o tym jak uda na się więcej na ten temat dowiedzieć, a może ktoś wie???
On zna energię zamarzniętej krainy – z wizytą na lodołamaczu
Lodołamacz Lenin 4 września 2016
Nasza wizyta w Murmańsku miała swój cel, wizytę na lodołamaczu Lenin o którym dowiedzieliśmy się z folderu otrzymanego w Teriberce, od chłopaka wożącego turystów z Murmańska na wycieczki.
Murmańsk przywitał nas pięknym słońcem, mimo innych zapowiedzi.
– Czasami nie mogę uwierzyć, że tak ciągnie mnie na ten statek – mówiłam do Bartka.
Miałam wrażenie, że jest to wojskowy statek, a energia wojska nie specjalnie mi pasuje.
– Może mam coś tam do przerobienia – dodawałam na usprawiedliwienie
– Ciągnie Cię to jedziemy – podtrzymywał każde moje wątpliwości Bartek przyzwyczajony do tego, że jak gdzieś mnie bardzo ciągnie to w 90% lub więcej procent bardzo właściwie i z korzyścią dla nas obojga.
O 16 zjawiliśmy się w porcie pod lodołamaczem Lenin, statku jak się okazało cywilnym, który przez 30 lat pływał po wodach północy w celach poszukiwania złoż, torowaniu dróg w lodzie dla innych statków, jak i badań nad zamarzniętą krainą. Obecnie służy jako muzeum.
Zwiedzać go można z przewodnikiem o wyznaczonych porach.
Okazało się, że jest to pierwszy na świecie atomowy lodołamacz, który przez 30 lat (1959 – 1989) nie miał żadnej poważniejszej awarii. Na statku można zobaczyć stołówkę, kajutę kapitana, wejść na mostek kapitański, czy dowiedzieć się o sposobie napędzenia i zobaczyć mechanizmy.
– Niesamowite, niesamowite – mówiłam chodząc po statku gdy okazało się, że zamiast walczyć – pływał badawczo po zamarzniętych wodach .
Krainach które mają dla mnie niesamowite pokłady magii do których zawsze mocniej bije moje serce.
Zobaczyć białe niedźwiedzie w dzikim stanie, ojjj… wielkie marzenie.
Ile radości zrobiły nam zdjęcia białych niedźwiedzi, szczególnie tych, którym daleko było od bycia niebezpiecznymi.
Czyżby zaproszenie z bieguna???
Nie mamy nic przeciwko.
Wizyta na lodołamaczu przeniosła nas w energię tych białych, skutych lodem krain. Sama budowa lodołamacza nie była dla nas tak istotna jak energia dalekiej północy, której przyroda, energia boska jest jeszcze głównym gospodarzem.
Wyszliśmy jak oczarowani, a może zaczarowani tym, że można pływać po zamarzniętej krainie, że można tam być i że nawet można popłynąć na biegun.
Jeden z lodołamaczy w sezonie letnim wozi turystów na biegun.
Czyżby zaproszenie…
Fala kiedyś na Barentsa dała nam popalić, ale przerobię lęki przed nią….. a potem jej już nie ma jest …lód.
Trzeba jeszcze tylko otworzyć przepływ materii, bo wycieczka trochę kosztuje, ale jak zaproszenie jest czyste to i środki we właściwym czasie same się pojawią.
Uwalniam się od programu, że środki materialne są przeszkodą do realizacji celów
Uwalniam się od przekonania, że drogie rzeczy nie są dostępne dla mnie
Otwieram się na realizację marzeń i pozwalam aby wszechświat działał
Gdy pomyślałam o takiej wycieczce od razu przybiegł kolejny program sabotujący – w takiej postaci, że jak dojść do bieguna – to jak Kamiński na nartach, a reszta to rzeczy dla snobów i ludzi bez charakteru.
A dlaczego nie cieszyć się z tego, że można doświadczyć takich niesamowitych energii nie będąc polarnikiem, że technologia dzieła człowieka w tym pomaga???
Gdy się temu bliżej przyjrzałam – to była po prostu podświadoma złość na innych – że mają środki, pomysły na to, aby osiągać rzeczy z pozoru nie możliwe dla przeciętnych ludzi.
Uwalniam się od złości na ludzi bogatych, otwartych na przemieszczanie się po świecie, zdobywanie szczytów itp. w sposób nie konwencjonalny
Jeżeli mam marzenie i wszechświat otwiera niekonwencjonalne drzwi realizacji tego marzenia – pozwalam sobie iść za tym
Jak iluzja przecież większość mojego życia dalekie jest od konwencji, a odnośnie pieniędzy, szalonych pomysłów zaciśnięta jestem w schematach
Pozwalam sobie wyjść ze schematów dotyczących pieniądza materii
Działam w zakresie pieniądza, materii tak jak podpowiada mi moje serce.
Niesamowita wizyta na lodołamaczu odsłaniająca kolejne prawdy o nas samych. Tym razem o energii pieniądza i realizacji drogich marzeń.
Z lodołamacza wyszliśmy przeszczęśliwi, w niesamowitych nastrojach zaproszenia z bieguna i trafiliśmy do sympatycznej knajpki tundra, gdzie były lody z laminarią – dokrojone kawałeczki glona – laminarii do loda, podane w puszcze jak po rybach, gratulacja pomysłu – bo smak taki se…lodowy.
Tym razem Mumańsk był dla nas bardziej sympatyczny i gościnny.
Podziękowaliśmy za ten czas, za lodołamacza, poprosiliśmy o zaokrętowanie na jego brata który pływa na biegun i pojechaliśmy w kierunku granicy z Finlandią.
Tutaj filmik uczestnika rejsu na biegun
O tutaj więcej informacji o lodołamaczu https://pl.wikipedia.org/wiki/NS_Lenin
Lenin (ros. Ленин) – radziecki lodołamacz zwodowany w 1957 roku jako pierwszy na świecie niewojenny statek o napędzie jądrowym, jak również pierwszy nawodny statek o takim napędzie. Pełnił służbę w latach 1959-1989 przede wszystkim na Przejściu Północno-Wschodnim.
Obecnie statek muzeum w bazie morskiej Atomfłotu w pobliżu Murmańska. 10 kwietnia 1974 statkowi przyznano Order Lenina.
Świetliste pożegnanie z Teriberką
Teriberka wyjazd 3-4 września 2016
I przyszedł czas pożegnać naszą niesamowicie gościnną Teriberkę, szczególnie, że zapowiadali załamanie pogody.
Pożegnaliśmy gościnne miejsca, z samego rana kupiliśmy ostatni chleb i wieczorkiem ruszyliśmy w stronę Murmańska. Dzień jest jest dłuższy sporo niż w Polsce, jednak nam i tak wydaje się, że krótki. Teraz ciemno robi się koło 21, więc jest czas na spokojną wieczorną jazdę i jeszcze za widoka szukanie miejsca na nocleg. Zresztą do Murmańska jest tylko 120 km, a chcę w nim być jutro po południu, a po drodze nacieszyć się jeszcze piękną białą tundrą, która jest najpiękniejsza wśród jezior po przeprawieniu się przez górską część. Blisko morza znajduje się pasmo górskie które chroni dalszą przestrzeń od wpływu arktycznego powietrza. Bo jak przywieje z bieguna to robi się arktycznie, nawet jak dzień wcześniej było ciepło.
I właśnie zaraz za górami, na wzgórzu nad pięknym jeziorkiem znaleźliśmy miejsce na nocleg. Jeszcze nie przywitaliśmy się do końca z duchami – gdy przybiegła baletnica i nad jeziorkiem przy zachodzie słońca zaczęła tańczyć swój taniec radości, miłości z lustrem jeziorka. Tańczyła i przeglądała się w jeziorze, jakby chciała się zobaczyć.
Tu na ziemi mówią, że jestem piękna, prawda to czy nie? Pytała patrząc w jezioro.
– Ja tylko Cię odbijam, w Ty musisz zdecydować czy jesteś piękna czy nie – odpowiadało jezioro.
Pytanie było wręcz retoryczne, może zadane po to by zadowolić umysły ludzi, bo tańczyła dalej swój piękny taniec jeszcze przy zachodzie słońca.
Migocąc na niebie.
Kolejna piękna zorza, kolejne łamanie naszych przekonań, że zorza nie może być przy jeszcze niebieskim niebie, kolejne nie – na „ja wiem, powinno być inaczej”.
A przecież to cudownie, że jest inaczej, że nasza piękna zorzunia tańczy kiedy chce.
Oczywiście aby pojawiła się wieczorem jeszcze na niebieskim niebie musi być bardzo silna. Tzn ona się pojawia, ale my jej nie widzimy. Chodzi o to, aby człowiek mógł ją zobaczyć i się nią cieszyć.
A na noc zrobiła nam cudowny numerek. Utuliła nas do snu.
Rozciągła się nieruchomo w białej powłoce na połowie nieba i mruczała kołysanki.
Zapytacie przecież – to mogły być chmury jak to rozpoznać?
Zorza ma światło w sobie, a chmury nie. Wygląda to tak jakby chmury były podświetlone przez słońce. Od siły zorzy zależy jak mocno.
Rano tundra zaprosiła na jagódki pokryte rosą, nasycone energią nocnej zorzy.
A chrobotek, jestem chyba już nudna w pisaniu o nim, ale uwielbiam jego dywany, jego cudowne kobierce ciągnące się kilometrami ze wzorami z bażyną, borówką, brusznicą, żurawiną i innymi mchami i porostami, czasami wśród nich wystaje jakiś grzyb. Czasem jakiś wtula się w chrobotka, każdy centymetr przyrody to niesamowita kompozycja boskiego „ogrodnika”, który miał jeden zamysł – piękno, harmonia i wspólne bycie razem tej „nieskończonej ilości” roślin, bez dominacji jednej nad drugą.
Uwalniam się od potrzeby dominacji nad innymi
Pozwalam sobie na wspólne bycie z innymi w pełnej harmonii
I tak przyglądając się przyrodzie, grzybiarzom i ich zachowaniom – dojechaliśmy ponownie do Murmańska.
Dziękujemy jeszcze raz Teriberka, dziękujemy pięknym zorzom, dziękujemy Ci Barentsa na Twoją siłę.
Będziesz w naszym sercu. Teraz czas na południe….