suszone owoce Armenia

now browsing by tag

 
 

Powitanie “drogi” w obfitości i radości

Powitanie drogi w obfitości i radości 30 listopada 2014

 

2

 

Tak powitanie w dalszym podróżowaniu było iście huczne.

Pożegnaliśmy przegościnny domek, który gościł nas przez wiele dni pozwalając transformować siebie. Domek który zaakceptował nas takimi jakimi byliśmy i cieszył się z naszego kucharzenia, medytacji,ćwiczeń, cieszył się z tego, że jesteśmy w nim, tak samo jak my cieszyliśmy się, że stanął na naszej drodze.

Odjeżdżaliśmy z łezką w oku, choć nie obiecywaliśmy, że wrócimy.

 

6

 

Ruszyliśmy z nową energią w nową podróż.

Te ponad 2 tygodnie wyciągnęły stare wzorce i pozwoliły nam stać się innymi ludźmi niż byliśmy parę tygodni wcześniej.

Lekkości nabrał nie tylko nasz umysł, ale i ciało dzięki rozciąganiu odprężonemu.

Dziękujemy za ten cudowny czas transformacji, zobaczymy gdzie teraz nas wszechświat poprowadzi.

Na razie jedziemy do Erewania kupić akumulator i wysłać drobne upominki , dla najbliższych na święta do Polski (paczki drogie 2 kg – 80 zł, a 5 kg 350 zł.), więc upominki będą drobne.

I ruszyliśmy machając domkowi, paląc świeczki w monastyrze Kecharis w Tsagadzor, prosząc o prowadzenie na dalszej drodze i dziękując za cudowne tutaj chwile.

Ruszyliśmy robiąc jeszcze zakupy w zaprzyjaźnionym warzywniaku w Hrazdanie, gdzie otrzymaliśmy cudowny prezent ok 0,5 kilograma suszonych owoców od właścicieli. Tak po prostu dla ugoszczenia nas.

Ile radości. A smak tutejszych owoców taki, że można się szybko zasłodzić.

Dziękujemy za ten cudowny prezent. To taki znak, że jesteśmy na właściwej drodze, że podróż to nasza droga.

I tak przesuwaliśmy się w kierunku Erewania, śnieg znikał wraz z ze zjeżdżaniem z wysokości, a w jego miejsce czasami pojawiała się i zielona trawa.

 

Zatrzymałabym się gdzieś coś zjeść – powiedziałam do Bartka

Jak tylko jakieś miejsce zagada mów i zatrzymuję się – stwierdził

Za parę minut po drugiej stronie autostrady zobaczyłam piekarenkę ze stoliczkami w środku.

Tam chcę – pokazał Bartkowi

Mam zawrócić – spytał

Tak – odpowiedziałam stanowczo

I zawróciliśmy.

W piekarence nic nie mogliśmy zjeść bez mięsa i sera, Pani z uśmiechem na ustach powiedziała, że jest tylko lawasz.

Fakt lawasz świeżo pieczony, co prawda na elektrycznej płycie, jednak robiony przez uśmiechnięta obsługę.

To proszę dwie kawy, lawasz i keczup. Tylko lawasz taki ciepły świeżutki – zamówiliśmy.

Lawasz okazał się cudowny, przecieniutki i jakiś poetycki w smaku. Niesamowicie chrupki jak czipsy, a przy tym niesamowicie subtelny w smaku. Kawa też wyśmienita.

Z wielką radością zajadaliśmy się tym ciesząc jak dzieci. Stół był cały w okruszkach, jednak po zjedzeniu grzecznie posprzątaliśmy za sobą.

Ile płacę – pytam dziewczyny obsługującej

Nic? – odpowiedziała

Zrobiłam wielkie oczy.

My Was chcemy ugościć, nic nie płacicie!

Podziękowaliśmy i jeszcze z większą radością wyszliśmy z piekarenki.

Ile dziś gościny wszechświata na naszej drodze.

Jak wszechświat nam pokazuje, że gości nas każdego dnia najlepiej jak potrafi, i na tyle na ile my pozwalamy.

Zachowaj swoją wibrację bez względu na okoliczności – dźwięczało w mojej głowie

 

Tak, tak nawet na autostradzie wszechświat nas przez te przemiłe Panie ugościł, pokazał, że żyjemy w obfitości, jak tylko pozwalamy sobie na radość.

Na nocleg podjechaliśmy do monastyru Gegharda, w którym byliśmy miesiąc temu.

http://brygidaibartek.pl/palimy-swieczki-za-naszych-zmarlych-w-magicznym-miejscu/

Wtedy poza strawą duchową ugościł nas ciepłym kołaczem, teraz Panie nie chciały go pokroić na małe kawałki. Zresztą dziś zostaliśmy ugoszczeni w cudowny, radosny, obfity sposób inaczej i wiązanie kołacza z monastyrem byłoby chyba traceniem energii na coś co nie istotne. No na przywiązanie, że tutaj jest dobry kołacz (i pragnienie jego zjedzenia).

W blasku świec oddaliśmy się medytacji w miejscu gdzie stare wierzenia łączą się z nową wiarą. W miejscu gdzie siła radości kontaktu z Bogiem, z siłą wyższą, ze słońcem, nie przysłonięta została walką, dogmatami religijnymi, czy tym co lepsze.

 

7

 

Dziękujemy temu miejscu, że jest. Jutro z rana przyjdziemy znów.

Teraz rozkoszujemy się mieszkaniem w landrynce wśród skał otaczający Gegharda, przy rozgwieżdżonym niebie.

 

Sikać mi się chce – stwierdziłam głośno.

Tak to jeden z minusów landrynki – dodałam ubierając buty i wychodząc na śnieg.

To chyba jeden z większych plusów landrynki – krzyknęłam głośniej gdy popatrzyłam w piękne, usiane gwiazdami niebo.

.

Dziękujemy, dziękujemy za ten cudowny dzień, za spotkanych ludzi, za tę radość w sercu.

 

W landrynce spało nam się super, rano z umysłu kupiliśmy kawałek kołaczu i okazał się ……. zły przesadnie słodki. Po prostu drożdżowe ciasto z nadzieniem cukrowo-mącznym i paroma orzeszkami. 

 

Przepis na Gatę 

 

 

Nawet cukier czuć było pod zębami. Taki znak wszechświata, że trzeba iść za tym co przyciąga, gości, a nie za starym co było dobre na kiedyś tam………..

 

Nic nie jest zawsze dobre, ani zawsze złe.

 

P1160280

 

8

 

W monastyrze praktycznie byliśmy sami, cieszyliśmy się ciszą, przestrzenią miejsca, z radości ze świeczek zrobiliśmy serce dla tego miejsca aby wzrastało w siłę miłości, radości i ją rozprzestrzeniało dookoła.

 

Miłość i radość dookoła nas.

 

P1160282