szacunek do ludzi

now browsing by tag

 
 

Mongolia po raz trzeci – ciekawe powitanie

Mongolia po raz trzeci – ciekawe powitanie 6-8 październik 2015

 

 

Mongolia zaprosiła nas do siebie po raz trzeci. Gdy 2,5 miesiąca temu byliśmy tutaj pierwszy raz nie nasyciliśmy się pustynią Gobi (temperatury oscylowały koło 40 stopni i praktycznie nasze ciała zniosły tylko kilka dni (ok. dziesięć w sumie) w tych temperaturach. Brakło wtedy kontemplacji miejsca. Teraz przyszło zaproszenie właśnie na Gobi, aby nacieszyć się nią w promieniach słońca bez obawy o usmażenie.

Granica przebiegła dość szybko i spokojnie po 4,5 godziny znaleźliśmy się po mongolskiej stronie.

– Musimy mieć jakąś traumę do tej granicy – zaczęliśmy się zastanawiać gdy zobaczyliśmy, że po mongolskiej stronie nie ma żadnego samochodu w kolejce do przejazdu na rosyjską ( a my zawsze stoimy po kilka godzin).

Może kiedyś się i tak uda.

 

Pojechaliśmy na nocleg na nasze znajome miejsce 50 km od granicy, śmiejąc się, że niektóre miejsca powinniśmy wpisać w nawigację jako ulubione.

Mongolia ma w sobie jakąś energie, która powoduje, że każda noc niesie w sobie bezmiar spokoju, a przede wszystkim odpoczynku.

Takiej wewnętrznej ciszy.

 

 

 

 

Dalsza droga w kierunku Ułan Bator pokazywała nam kolejną odsłonę Mongolii tym razem późno jesienną z przysypanymi po ostatnich załamaniach pogodowych białym śniegiem. Wszystko nabrało trójwymiarowości, a białe jurty piękne komponowały się z białym śniegiem.

 

 

 

 

W Darhanie zaprosił nas targ, Bartkowi udało się kupić jego ulubione spodnie z bocznymi kieszeniami – z góry bawełna, a środek podszyty polarkiem. Niesamowite tutaj jest to, że nawet leginsy w wersji zimowej są podszywane polarkiem od środka.

Pokręciliśmy się po targu, zresztą jednym z większych jakie spotkaliśmy w Mongolii i ……

 

 

Jakie było nasze zdziwienie, gdy jakiś pijaczek pokazuje nam, że z bagażnika naszego samochodu zniknął nasz tylni namiot i rury kominowe od piecyka.

Do tej pory w Mongolii czuliśmy się bardzo bezpiecznie……. Stawialiśmy ją pod tym względem wyżej niż kraje skandynawskie!

Pijaczek zaczął pokazywać w jedną stronę za złodziejami, a w drugą na policję.

Czuliśmy że chciał okup za rzeczy.

Ja zaczęłam krzyczeć : Policja…… i jakie było moje zdziwienie – w innych sytuacjach mili i pomocni Mongołowie zaczęli się ode mnie odwracać, wręcz uciekać!

Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam……

Przypomniało mi to moje dzieciństwo, gdy moja mama biła mnie i wyganiała z domu, ja krzyczałam, płakałam, a nikt z sąsiadów nie miał odwagi się „wtrącić”. Udawali, że nie widzą. Czułam się wtedy bardzo samotna, opuszczona.

Jedna z sąsiadek przed swoją śmiercią opowiedziała mi historię (chyba jej było strasznie głupio, że wtedy nie zareagowała), jak miałam z 3 latka i mama w upał wyrzuciła mnie z domu, chodziłam dookoła płakałam, aż w końcu zwinęłam się kłębek na balkonie i zasnęłam.

Nie macie pojęcia, jak ja potrzebowałam pomocy, nie wiedziałam jakiej, ale potrzebowałam wsparcia. Ojciec nie wtrącał się w metody wychowawcze mojej mamy – w końcu nauczycielki.

I tak samo teraz wszechświat pokazywał mi głęboko zakopane emocje bezradności, bezsilności, samotności…

 

Uwalniam się od bezradności, bezsilności, samotności.

 

Wszystko zawsze dzieje się po coś.

 

 

Właśnie czy wtrącać się w sprawy innych czy nie????

O, to jest pytanie………

Pytanie na które nie ma prostej i jednoznacznej odpowiedzi. Za każdym razem pytać Boga, wszechświat o to czy to robić czy nie. I bezwzględnie stosować się do odpowiedzi. To moim zdaniem jedyna słuszna odpowiedź.

Czy byłabym bardziej szczęśliwa dziś, gdyby inni wtedy powtrącaliby się w moje życie????

Na pewno wyglądałoby inaczej, ale czy wniosłoby większy rozwój???

Raczej nie, bo skoro przez lata nie pojawił się nikt kto chciałby pomóc, najprawdopodobniej była to lekcja którą musiałam przejść sama. Oczyszczając ją właśnie teraz.

 

Tutaj ochroniarz targowiska na szczęście mówił troszkę po rosyjsku i zaprowadził nas do budki policji, gdzie pomógł opowiedzieć o kradzieży.

Policjanci zaczęli wypytywać tego niby życzliwego pijaczka o szczegóły, ale w końcu skierowali nas do siedziby głównej policji w miasteczku.

Tam nikt nie znał ni angielskiego, ni rosyjskiego, na szczęście jeden z policjantów był w miarę inteligentny i po jakimś czasie dzięki translator google – nawiązaliśmy kontakt.

A za jakiś czas nawet wezwali – chyba jedynego pracownika, który biegle znał rosyjski (studiował w Rosji) i mógł odebrać od nas zeznania.

Patrzyłam na ten cały administracyjny bałagan przypominając również czasy mojej pracy w UKS, współpracy z Policją czy CBŚ. Kolejne retrospekcje……….

Szanse na to, aby zaczęli coś robić w sprawie odnalezienia naszych rzeczy oceniałam bardzo nisko. Zresztą jak sam powiedział przesłuchujący mnie chłopak – kwota niewielka, więc i szkodliwość żadna (to nie tylko jest tak w Polsce).

Opowiedziałam mu również sytuację na targu, gdy krzyczałam: Policja – a ludzie uciekali.

Stwierdził, że wszyscy boją się tych menelków, bo jak się wtrącą to mogą nawet zabić. Naszym zdaniem policja, która nie panuje nad menelkami to już żadna policja.

Jedno co wzbudziło szacunek policjantów, a tym samym dało szansę na to, że się wykażą i znajdą namiot – to moje wykształcenie (prawnik) i znajomość pewnych mechanizmów działania takich służb.

Obiecali szukać, a my postanowiliśmy spędzić noc pod komendą, tym bardziej, że gdy wyjeżdżaliśmy z targowiska (zdecydowanie odrzucając propozycję zapłacenia haraczu) inny menelek z wielką złością groził nam pięścią. Ale nawet za cenę utraty namiotu , uważamy że wchodzenie w takie relacje – okupu ze złodziejami stawia na przegranej pozycji kolejnych turystów, na których będą chcieli zarobić i przestępstwa będą się mnożyć – bo jak jeden zapłacił……

Wieczorem pojechaliśmy do nowej części miasta oddalonej parę kilometrów od targowiska. Poszłam do supermarketu i nagle zauważyłam, że patrzę z niesamowitą pogardą na ludzi, i to tylko dlatego że są Mongołami, nawet nie tymi którzy nie chcieli zareagować gdy potrzebowałam pomocy.

Tak, tak program zrodził się w dzieciństwie, gdy jak pisałam wcześniej nikt mi nie pomagał, bo nie chciał się wtrącić.

Zaczęłam to szybko uwalniać, w sumie to będąc wdzięczna złodziejowi za zabranie namiotu.

 

Uwalniam się od pogardy do ludzi

 

Pozwalam się ludziom nie wtrącać w moje sprawy i zachowywać jak chcą

 

Szanuję innych ludzi bez względu na to jak się zachowują

 

Emocje powoli opadały. Prosiliśmy wszystkie istoty światła, skrzaty, elfy o znalezienie namiotu.

Bardzo smutny z zaistniałej sytuacji był podróżujący z nami strażnik naszego samochodu elf Giro. Stwierdził, że zapomniał, że należy również pilnować to co na dachu i poprosił o szukanie namiotu wszystkie skrzaty, elfy mieszkające w okolicy.

Bartek znowu miał swoją lekcje z menelkami, którymi oddawał bardzo często swoją energię, uwagę i moc.

Nigdy nie bał się się złodziei, ale menelków tak, że mu ukradną metal itp. I teraz też nie zrobił ponoć tego złodziej – tylko jakiś pijaczek (policja go po czasie namierzyła, czekali aż wytrzeźwieje). Bartek miał zawsze bardzo dużo lęków o materię. Dla jej ochrony był w stanie dużo poświęcić. Tym razem wykazywał duży spokój.

 

Uwalniam się od lęku przed pijaczkami, menelkami

 

Jestem bezpieczny we wszechświecie

 

Ufam, że każde doświadczenie jest po coś dane.

 

Uwalniam się od przywiązania do materii

 

Pozwalam by dobra materialne przepływały przez moje życie, pojawiając się w momentach kiedy są potrzebne i odchodząc kiedy już nie są

 

Kocham tę część siebie , która kradnie

 

 

Tutaj, ani ja ani Bartek stawiając samochód pod targowiskiem nie czuliśmy żadnego zagrożenia. Choć Bartek wyjątkowo zapakował lustrzankę i komputer do plecaczka. Ewidentnie to doświadczenie było dla nas lekcją, która pomagała w naszym rozświetlaniu.

W moim na pewno.

Na sam wieczór trafiliśmy do pizzerii. Chcieliśmy gdzieś wejść, oderwać się od energii namiotu, policjantów i energii urzędów , lub po prostu mieliśmy dość zmagań z komunikacją z Mongołami którzy nie znają języków i poszliśmy się uciężyć jedzeniem.

Jakie było nasze zdziwienie gdy zobaczyliśmy potężny piec opalany drewnem (pewnie jedyny w Mongolii), a przemiła o bardzo fajnej energii przygotowująca pizze dziewczyna mówiła po angielsku!!!!!! W PIZZERII !!!!

 

Rzeczy nie są takie jak nam się wydają, ale nie są też inne – jak mawiają mistycy wschodu.

 

 

Znak, że wszystko jest na właściwej drodze. Zamówiliśmy pizzę która okazała się również bardzo dobra. Można rzecz, że nawet lepsza niż włoska pizza z bielskiej restauracji http://www.alcaminetto.pl

 

Chyba pierwszy raz spaliśmy pod komendą policji i jakie było nasze zdziwienie, gdy w okolicach świtu ktoś zaczął wspinać się na nasz bagażnik dachowy!!! Szybko zaczęłam trąbić klaksonem…….

Okazało się, że policjant, któremu przekazano tę sprawę do prowadzenia przyszedł sobie zrobić zdjęcie dachu auta! O świcie – z lampą błyskową…

Kreacja policji nie zna granic…….

Zaczęliśmy się śmiać – jest szansa na namiot – stwierdziłam – wszechświat nas wysłuchał, policjanci pracują nad sprawą – i zasnęłam smacznie.

Rano chłopcy z komendy robili sobie z nas jaja, odsuwali umówione spotkanie z nami z godziny na kolejną godzinę …

Tak, ze napisałam do nich list przez translator google (ciekawe co wyszło), że jedziemy i mamy dość czekania, a jak będziemy wracać z Gobi to wstąpimy, może znajdą namiot, bo rurom komina nie dawaliśmy większej energii (można je kupić wszędzie za ok 50 zł). Ale namiot jest specjalistyczny do konkretnego typu zadaszenia i nawet menelkom ciężko będzie za niego dostać kasę na flaszkę.

Gdy byliśmy z 20 km za Darhanem, i już pożegnaliśmy się z namiotem i wizją ciepłej łazienki na Gobi – otrzymaliśmy telefon, że namiot jest i mamy po niego wracać!

Popatrzyliśmy mile zaskoczeni po siebie i zawróciliśmy.

Namiot był bez głównego pokrowca, z kilkoma dziurkami od noża – połatamy. Najważniejsze, że jest i możemy jechać na pustynię ciesząc się jego wnętrzem.

 

 

Gdy po jakimś czasie go rozłożyliśmy okazało się, że ma parę czy paręnaście kilkucentymetrowych przecięć. Najprawdopodobniej rozcinali główny pokrowiec chcąc zobaczyć co jest w środku i poprzecinali namiot.

To drobiazg, najważniejsze, że tak szybko udało im się go znaleźć, że wszystkie pomocne nam istoty, energie pomogły w jego odnalezieniu – dziękujemy im i policji. Rury to już prezent dla złodziei.

I dziękując za odnalezienie namiotu pojechaliśmy do Ułan Bator, gdzie od razu udało nam się kupić rury (co prawda większej średnicy), ale na drugi dzień zdolny spawacz pięknie nam wszystko połączył.

 

Jeszcze raz dziękujemy za tą niesamowitą lekcję dzięki której zyskaliśmy wgląd w kolejne części naszej istoty.