Droga Khvod-Olgij
now browsing by tag
W bajkowej krainie droga z Olgij do Khvod
W bajkowej krainie Olgij – Khvod 19 lipca 2015
Drogi, czy bezdroża …… Tyle słyszeliśmy o mongolskich drogach, o tym że nie ma asfaltu, a tutaj kolejny odcinek asfaltowy. Najpierw 80 km od granicy, a teraz 60 km w stronę Hwod i to całkiem fajnego.
Landrynka dzielnie sunęła, a może płynęła po asfalcie wśród pięknych majestatycznych gór, które czasem przeglądały się w jeziorze razem z niebem., tworząc niesamowity spektakl. Po drodze kolejne duchy gór witały się z nami.
Mongolia pokazywała nam się taką przestrzenią, że nawet sobie jej nie wyobrażaliśmy. W Armenii wydawało nam się, że jest przestrzeń, jednak była to niewielka namiastka tego co nas powitało tutaj , przestrzenie otwarte na kontakt z człowiekiem, powoli będziemy wypełniać się nimi.
Pozwalam sobie na przestrzeń w każdej dziedzinie mojego życia
Po drodze zapraszały kręgi na powitanie z tutejszymi duchami.
Potem asfalt się skończył i droga powoli, powoli pięła się na przełęcz łagodnie i delikatnie, tak delikatnie, że dopiero na płaskowyżu zorientowaliśmy się, że jesteśmy wysokości prawie 2500 m.n.p.m..
Dokoła jeziorka , jurty i potężne stada owiec, kóz i krów z pasterzami na koniach. Na lato przywędrowali w góry, gdzie chłodniej i dla nich i zwierząt. Nasza landrynka dzielnie pokonywała kolejne płytkie brody. Droga wiła się, czasami była jedna – a czasami dzieliła na kilka odnóg, czasami były skrzyżowania – dzięki nawigacji dzielnie znajdowaliśmy tę właściwą.
Filmik zpłaskowyżu – coś nam się aparat zacina
Miejsce bajkowe, magia przyrody, przestrzeni. Coś czego nie da się opisać słowami, no chyba, żeby udało cofnąć do 3-4 roku życia, gdy wszystkie byty były połączone i wszystko było możliwe, a język komunikacji był prosty, łagodny, bajkowy i magiczny.
Wszystko tańczyło, śpiewało, świat ludzi i bogów, ludzie i zwierzęta.
Dzikie ptaki przyglądały się człowiekowi z ciekawością i ufnością, mówiąc dzień dobry witamy u nas w dolinie.
Z czym przybywasz, dokąd zmierzasz?
Jeziorka, rzeki odbijały niebo, nas samych. Jeziorka zapraszały do odpoczynku. A dookoła lodowce, majestatycznie stojące i strzegące dostępu do doliny.
Wszystko ciekawe i otwarte na kontakt z człowiekiem. Od wieków mieszkający tu człowiek pokłaniał się przyrodzie, wodzie, kamieniom, górom, gwiazdom. Ziemi nie uprawiał, gdyż nie chciał sprawiać jej bólu i kaleczyć (taka postawa wywodzi się z wierzeń mongołów , hodowla zwierząt i ich zabijanie to oddzielny temat – o tym kiedy indziej) jest więc duże zaufanie do człowieka, ciekawość, radość wzajemne przenikanie.
Dajesz, dostajesz, bez oceniania – kiedy dajesz – kiedy dostajesz, wszystko dzieje się samo.
Magia dookoła nas, a my nie wiedzieć czemu jedziemy dalej zamiast pozwolić sobie w niej trwać, pobyć.
Uwalniam się od przekonania, że w wysokiej wibracji mogę być tylko na chwilę
Pozwalam sobie trwać w wysokiej wibracji, po prostu w niej być
Zjeżdżając z przełęczy spotkaliśmy wielbłądy dwugarbne, pasące się przy drodze i znowu magia chwili. Wysokie góry i te piękne majestatyczne zwierzęta pokazujące światu, że można żyć bez wody nawet tydzień czy dłużej. Takie bezpośrednie spotkanie ……….
Magia goniła magię
A my urzeczeni tym spektaklem powoli wśród jurt nomadów, mieszkających tutaj latem wraz ze swoimi zwierzętami, jechaliśmy w dół.
Pod drodze zaprosiły nas kamienne kręgi, u stóp pięknej skały i góry wyglądającej jak piramida. Im zjeżdżaliśmy niżej tym robiło się coraz bardziej gorąco. Nie tylko od pory dnia, ale również temperatura wzrastała wraz z utratą wysokości, było chyba ze 40 stopni w cieniu, jednak przy kręgach odpoczęliśmy. W ten upał mieliśmy siłę spacerować wokół nich i cieszyć się na wspólne spotkanie.
Choć z podniesioną głową, ale nie zadzieraj jej – usłyszałam nagle.
Weź kamień pięknego kwarca i noś go na środku czubka głowy, wtedy głowę będziesz miała w dobrej pozycji odpowiedniej do kontaktu z wyższymi wymiarami, a przez kamień będziesz się z nimi łączyć.
Pozwalam sobie na kontakt z wysokimi energiami z odwagą
Wokół kręgów dużo pięknie białego kwarcu w kształtach, które same przez się opowiadały swoją historię.
Takie cudowne spotkanie, kolejne tego dnia
Pożegnaliśmy naszych cudownych przyjaciół i z radością, nową energią ruszyliśmy dalej.
Nagle drogę zagrodziła nam rzeka, wyglądała dość poważnie, jednak pod drugiej stronie stały samochody i motocykliści, którzy mijali nas po drodze, więc chyba nie będzie głęboka.
Wjechaliśmy pewnie i landrynka zanurzyła się na ok. 50 cm (powyżej kolan), do tego wartki nurt i lużny rumosz kamieni spowodował, że samochód zaczęło z lekka ściągać w nurt rzeki . Na przedniej masce pojawiła się spiętrzona woda, w kabinie od strony pasażera również. Na szczęście przed wjazdem duchy czuwały i Bartek włączył reduktor z blokadą. Pierwszy większy bród w naszym życiu został pokonany. Brawa dla Bartka i landrynki i wszystkich duchów, które czuwały nad nami.
Z radością stanęliśmy na brzegu podając się kąpieli, a bardziej myciu swoich ciał i obserwowaliśmy jak przeprawiają się motocykliści z Niemiec.
To dopiero nazywa się off-road. Zresztą popatrzcie sami…
Ich blog www.goller-touren.de
Filmik z przeprawy motocyklisty
I tak, jadąc i jadąc
w fantastycznych humorach dojechaliśmy do wzgórza nad miasteczkiem, powitaliśmy tamtejsze duchy, (butelki wódki przy kopczykach nie świadczą o bałaganie, czy imprezce, tylko aby obłaskawić duchy karmi się je zazwyczaj wódką, cukierkami itp.).
Ugotowaliśmy kawę i nagle palnęło nam coś do głowy, aby pojechać do miasteczka Hwod (Khvod) i ………
nie tylko zgubiliśmy tam radość, ale również zmierzyliśmy się ze swoimi emocjami. Zniszczyliśmy to co było piękne, co zbudowaliśmy w sobie będąc wcześniej w wysokowibracyjnej przestrzeni płaskowyżu.
Uwalniam się od przymusu niszczenia dobrego nastroju i stanu wysokoenergetycznego
Pozwalam sobie cieszyć i pozostawać w stanie wysokoenergetycznym i dobrym nastroju
Z miasteczka uciekliśmy z powrotem na przełęcz na nocleg…..