Elbrus
now browsing by tag
Armenia
Arszan
Ałtaj
Bajkał
biegówki
Bośnia
Chorwacja
Dagestan
Fihalhohi
finlandia
Grecja
Gruzja
Hiszpania
joga śmiechu
kalmucja
Karelia
Kaukaz
Krym
Laponia
Litwa
malediwy
Maroko
mierzeja kurońska
mongolia
Mongolia Gobi
murmańsk
nagorny karabach
norwegia
odżywianie praną
Olchon
Polska
prana
półwysep kola
raj
Rosja
rosja buddyzm
Rosja krym
Skrzaty
Vedic Art
wyspy koralowe
wyspy malediwy
Włochy
zorza
łotwa
święta i rytuały
Nasi skrzydlaci i włochaci przyjaciele…
Nasi skrzydlaci i włochaci przyjaciele… 06-21.06.2019
Bo tak ich nazywamy…. Odwiedzamy naszych przyjaciół…..Ci hodowlani pętający się po pastwiskach też do nich należą…..
Na niebie widiczny ruch, to orły i orłosępy patrolują doliny. Bliżej obozu drobnica, czerwienią się dziwonie, kłębią kulczyki….ana skałach wrończyki…..
Susliki….. to temat specjalny, będąc tu pod Elbrusem mieszka się z nimi, śpi się z nimi, jada się z nimi……Gościnność nakazuje aby się również z nimi podzielić…..
marcheweczka wygrywa konkurs….no bo jak zabrać arbuza ze sobą do norki…ale nasiona słonecznika to rarytas nie do pogardzenia….jabłuszka od niechcenia…….wiadomo przemysłowego niebardzo……
Z każdym dniem są bliżej , nawet na metr…..a może do auta warto zajrzeć……..
Czipsów nie dajemy……i tak w ogóle to wstyd karmić dzikich…..wtydzę się zatem mocno…..
Ludzie z drogi…..Dżulesu
Ludzie z drogi…..Dżulesu 06-21.06.2019
Ludzi się poznaje w szczególności tutaj, na całym terenie byłego związku radzieckiego. Jest to bowiem mrowie nacji chętnych do rozmowy i nawiązania nawet bliższego kontaktu.
Łączy ich wszystkich znajomość języka rosyjskiego, ciekawość, otwartość przynajmniej na prostą rozmowę….
Są kopalnią wiedzy o obyczajach, zwyczajach, tradycji, leczeniu tradycyjnym, sposobach życia przodków, kuchni, przyrodnie , zagrożeniach i miejscach wybitnych….
Często są naszymi Aniołami, znienacka przychodzącymi do nas z informacją o kolejnym kroku w podróży. Należy być tylko czujnym, czy to odpowiedź jest na potrzebę naszego serca, czy na nasze pragnienie, upartość osiągnięcia celu z umysłu.
Teraz także przyszedł do nas Azriad, Kaukaz z krwi i kości, rodem z Baukarii, terenu na którym właśnie przebywaliśmy.
Zostaliśmy zaproszeni do niego na kolację, bo właśnie nabierał dzikich pieczarek. Pomimo jak tłumaczył braku doświadczenia w gotowaniu, leczo warzywno-pieczarkowe było niezwykle udane, przyprawione trafnie ziołami.
Człowiek ten zdradzał nie tylko dar do gościnności, ale także okazał się kopalnią wiedzy o regionie, jego historii, tradycjach i medycynie naturalnej.
Korzystaliśmy zatem z kolejnych spotkań i przyswajaliśmy wiedzę o regionie, roślinach, kuchni… Zostaliśmy potem jeszcze zaproszeni do Nalczika – miasta w którym obecnie mieszka. On też gdy poznał nasze preferencje, dał nam namiary na „gwiezdny kamień „ położony w jego rodzinnej miejscowości Wierchniej Baukarii.
Widać było że w siodle czuje się jak ryba w wodzie i powrót do zamieszkania na łono natury dobrze by mu zrobił… życzymy takiego miejsca jak Dżulesu, bo niestety skupiska rdzennych mieszkańców czuliśmy zdecydowanie zbyt ciężko jak na lekkiego energetycznie Azriada…
Są takie osobowości które raz poznane zakotwiczają się w pomięci na długi czas…. Jest tu co roku od 30 lat. Przyjeżdżał jak nie było drogi, całkiem z innego kierunku, konno. Wtedy to była dzicz…choć pasterze byli i dawali swoimi produktami możliwość przetrwania w czasie dłuższego okresu pobytu. Mimo że urodził się na Kaukazie jest Rosjaninem, Babtystą.
Timur mieszka otoczony społecznością muzułmańską w Karaczajo-Czerkiesji. Dlatego patrzy na ten region świata nieco z innej perspektywy. Ta perspektywa nazywa się POMOC i wrodzone ZADBANIE o drugiego człowieka.
Bardzo lubię go odwiedzać wraz z jego rodzinką i ich wagończyk, szczególnie gdy nas poznali i zeszło ciśnienie na konieczność nakarmienia nas serem i innymi dobrociami.
Gościnność jest ich wielka… ale rozumieją nas – jak oczystka okrężnicy to oczystka.
Widoczna jest też chęć pomocy poprzez innych członków tej religijnej społeczności, na pewno wsparcie jest wśród nich niezwykłe.
Z czasem stają się dla nas motywatorami do porannych i wieczornych kąpieli w oparach gazów zawierających radon.
Basen jest stworzony na wulkanie i gaz zawiera także dwutlenek węgla, należy zatem zachować ostrożność i nie schylać się. Podczas naszego pobytu odwieziono bowiem jedną osobę, która mając choroby układu krwionośnego nałykała się gazu. Pogarszający się kontakt z tym człowiekiem był na początku trudny do zinterpretowania.
Przy okazji dowiadujemy się o historii samego basenu. Wygląda na to że hitlerowcy jako pierwsi docenili dary tego miejsca, ich kamienna sadzawka istnieje do dziś. A wieczorami spuszczana jest z niej radonowa woda, tak by można było grzać stawy w radonowym gazie.
Kaukazi niechętnie mówią o dodatkowych skutkach terapii, natomiast Rosjanie nie kryją zadowolenia z możliwości ich ciał w seksualnych podbojach.
W czasie naszego pobytu mieliśmy spotkanie z rodaczką. Przyjechała do Rosji na kontrakt na uczelnie jako lektor języka polskiego. Dostałem od niej wsparcie w sprawie mojego rosyjskiego, ponoć te spolszczenia kiedyś się skończą. Zdecydowanie zaliczamy ją do grona naszych aniołów, przyleciała do nas z informacją , że od trzech miesięcy można wjechać do Uzbekistanu bez wizy. Pozdrawiamy Cię gorąco wraz z twoimi znajomymi z Piatigorska.
Piękna nocna pogoda przez cały okres pobytu, daje możliwość obserwacji gwiazd.
Ciekawe zjawisko zaskakuje. Gdy fotografuję niebo wraz z Elbrusem, uświadamiam sobie że trzy gwiazdy świecą na tle góry!!! Po weryfikacji na ekranie tableta okazuje się że są to latarki schodzących z wierzchołka alpinistów – widoczne z kilku kilometrów!!! Przejrzystość powietrza jest do pozazdroszczenia.
Mineralne źródła podnóża Elbrusa
Mineralne źródła podnóża Elbrusa. 06-21.06.2019
Wciąż dowiadujemy się o kolejnych. Tym razem poczęstowano nas informacją o tym jak pewien człowiek przyjechał tu z zaawansowaną cukrzycą i pijąc wodę „ na trzustkę „ – wyzdrowiał całkowicie. Oczywiście nie trwało to 3 dni, tylko całe lato albo lepiej….. Zatem należy się zastanowić nad wpływem zmiany środowiska życia, zamieszkania, osób towarzyszących i pracy na nasze zdrowie. Możliwe że wyzwolenie się od chorób jest tak naprawdę wyzwoleniem się od destruktywnego wpływu otoczenia na nas.
Mężczyzna ten postanowił utrwalić efekt uzdrowienia i prowadzi teraz jedyne kafe w Dżulesu. Położone sto metrów od basenu z radonową wodą.
Przypadków uzdrowienia jest cała masa, lecz te cenne to te które są sprawdzalne, przynajmniej na podstawie rozmowy z osobą uzdrowioną.
Ciekawym zatem przykładem jest jeden ze strażników parku narodowego na którego terenie znajduje się ta dolina ze źródłami. Posiadał nowotwór czwartego stopnia, został wypisany ze szpitala z wyrokiem 3 miesięcy. Na początku po przyjeździe tutaj ludzie nosili mu wodę, potem chodził sam, ozdrowiał – przy wizycie u lekarza usłyszał że jak by nie był ich pacjentem to by oskarżyli go o oszustwo. Pozostał w pobliżu źródła, jest teraz strażnikiem parku…
A dla mnie spotkanie z tymi źródłami to też niezłe doświadczenie. Pierwsze przez tydzień pije się na czczo około 2,5 do 5 litrów wody ze źródła na wątrobę. Wywołuje to lekką biegunkę, a u mnie dodatkowo słabość w ciele. Zatem nie jeden raz wlokę się z głębokiej doliny, gdzie jest usytuowany. Pomimo tej słabości tym razem nie rezygnuję z spacerów po okolicy usianej wiosennymi kwiatami.
Można efekt dodatkowo wzmocnić pijąc wodę na trzustkę, jelita, oczy, nerki. Kuracji powinna towarzyszyć prosta dieta oparta o warzywa i owoce z małą ilością tłuszczu. Białko i cukier najlepiej sobie podarować.
Tegoroczne nasze zapasy na dwa tygodnie pobytu to 30 kg pomarańczy, oraz dwa wspaniałe irańskie arbuzy. Przy pomocy sokowirówki robiliśmy z nich sok i piliśmy rozcieńczony z wodą 1 do 3.
Dołożyliśmy do tego olej ostropesta pity na czczo w ilości 30 do 50 ml pomieszany z sokiem z cytryny.
Samopoczucie było różne i kończyło się moim narzekaniem na chłodną pogodę , która zagościła w drugim tygodniu pobytu….
Jednak efekt kuracji to niemalże czyste jelito grube. Z którego wyskakiwały pod koniec kuracji co najwyżej fusy z soku pomarańczowego z wodą.
Poniżej filmik z opowieścią o mineralnej dolinie…….
Dżulesu – u podnóża Elbrusa – Bałkaria, Kaukaz
Dżulesu – u podnóża Elbrusa – Bałkaria, Kaukaz. 09-21.06.2019
Kolejny powrót do tej krainy orłów i świstaków. Przestrzeni bez człowieka, bez jego stałych siedzib. Siedliska pełnego dzikich roślin, kwiatów, ptaków, wód mineralnych, zwierząt i owadów.
Wszystko toczy się na wysokości 2400 m.n.p.m. i w bliskiej odległości od północnej ściany Elbrusa, po której można ścieżką wejść na szczyt.
Jednak pomimo że jesteśmy tu trzeci raz, szczyt nie zaprasza….zaprasza natomiast przestrzeń dolin, zapraszają orły i kwiaty do pieszego wędrowania z aparatem fotograficznym w ręce.
Zapraszają mineralne źródła na dogłębne oczyszczanie jelit i innych narządów.
Zapraszają ludzie na spotkania przy herbatce w czasie których odkrywają dla nas ciekawostki regionu, kuchni i leczniczych środków.
Byliśmy tu na późną jesień – właściwie uciekaliśmy przed śniegiem, który mógłby zablokować drogę wiodącą z Kisłowodska do tego „dzikiego uzdrowiska” – 70 km w głąb gór Kaukazu.
Byliśmy w lecie, gdy tętniło życiem przyjeżdżających tu kuracjuszy i turystów.
Teraz jednak takie prawie puste wypoczęte energetycznie po zimie, pełne wiosennych kwiatów podoba nam się najbardziej. Jeszcze nie pojawiły się stada krów i owiec….ani zgiełk wakacyjnych turystów…..ani…….
Przestrzeń się wdzięczy, mieni kolorami, daje odpoczynek, wytchnienie. Zachęca do rozwinięcia swojej aury na szerokość. Scalenia się z wibracją miejsca….
Uwielbiam te spacery, bez planu, tam gdzie duszki zapraszają. Gdzie pola różaneczników wdzięczą się w słońcu i wietrze… Tam gdzie strumienie dają swój spektakl ruchu od tysięcy lat.
W świat legend o istotach z innych galaktyk, które znalazły i wybudowały sobie podziemne królestwo we wnętrzu góry…, widują teraz światła ich statków osoby które bywają tu zimą…
Legendy legendami, ale pionowe sztolnie są realne – ponoć wykute przez Hitlera…..technologią której brakuje do dziś.
A poniżej filmik z naszą opowiścią o tym miejscu: