Formalności samochód maroko
now browsing by tag
Marokański początek
Marokański początek 2 październik 2013
Rano po śniadaniu razem z naszymi gospodarzami ruszyliśmy w kierunku Maroka . Im bliżej zbliżaliśmy się do granicy , tym bardziej świat europejski zmieniał się na arabski .
Na granicy lekki chaos , który może wywołać szok u przeciętnego europejczyka . Wiele osób chce pomóc nam wypełnić formalności . Nasz gospodarz wybiera jednego (komunikują się po hiszpańsku- dając mu potem 1-2 euro) . Mężczyzna wypełnia za nas dokumenty na samochód i kieruje do samego końca informując co nam jest potrzebne i gdzie mamy jechać . Reszta natomiast nie interesuje się już nami . Bardzo fajne jest to, że opieka jest do samego końca z pełnym szacunkiem . U nas są agencje załatwiające formalności , tutaj poszczególni ludzie . U nas manipulacyjny marketing, reklama , tutaj poszczególny człowiek .
Szybko i sprawnie znaleźliśmy się w Maroku . Podążyliśmy za naszymi gospodarzami w kierunku nadmorskiego portu .
Po drodze zatankowaliśmy do pełna , gdyż benzyna jest tutaj tańsza niż w Hiszpanii . Diesel 9 DH czyli 3,6 zł. (1 Dh = ok 0,40 gr)
Nasi gospodarze to takie anioły, przeprowadzające nas przez zmiany energetyczne . Tak , tak, jak już pisaliśmy każdy kraj ma swoją energetykę . Energia Hiszpanii i Maroka , bardzo się różni , a granica sama w sobie ściąga , kumulację energii zmian . Często jest się pogubionym co robić , jak się zachować gdzie coś znaleźć co powoduje jakieś drobne emocje .
Teraz jesteśmy od nich wolni , gdyż mamy swoich przewodników, aniołów którzy dbają o nas i pokazują co gdzie trzeba . Naszym jedynym zadaniem to się im poddać .
Może warto to przenieść na co dzień do życia i podąrzyć za naszymi przewodnikami , aniołami bez kontroli i wątpliwości .
Pierwszy posiłek w Maroku i ostatni z naszymi gospodarzami (Luis ma wieczorem lekcje w szkole i muszą wracać ) zupa ze strączkowych , sardynki i marokański chlebek . My zadowalamy się zupą , która jest wegetariańska . Bardzo dobra .
Pożegnawszy naszych cudownych aniołów już sami kierujemy się na południe .
Odwiedzamy targ w mieście i po drodze trafiamy sur , czyli targ na który zjeżdżają ludzie z okolic , gdzie można kupić praktycznie wszystko – oczywiście z chińskim badziewiem włącznie.
Podziwiamy koloryt ubrań ludzi , oglądamy oferowane produkty , pijemy słynną marokańską herbatę z dużą ilością mięty i cukru i ……
Fascynuje nas bogactwo warzyw i owoców , którego nie ma w sąsiedniej Hiszpanii. Tak owoce i warzywa są dla biedaków, bogaci mają mięso . Taki jest schemat w Polsce , on również obowiązuje w Hiszpanii. Tylko do czego on prowadzi …..???? Czy do zdrowia ….???
Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni ludźmi . Nikt nas nie nagabywa , nie klei się . Niektórzy zachęcają do zakupów u siebie , ale tak normalnie jak u nas .
Językiem podstawowym jest tutaj arabski , ale wiele osób mówi po francusku (uczyłam się w szkole i nawet szło mi to nieźle , czas sobie przypominać ) .
Czujemy się tutaj jak na razie bardzo dobrze , no może z jednym wyjątkiem ciepła .
Na nocleg zaprasza nas park Narodowy Talassemtanf
Zjazd z drogi głównej do Chefchaouen , w lewo ok 10-15 km w głąb doliny . Zrobiono tutaj park, gdyż są piękne kaniony, z płynąca górką rzeką (to jest rzadkość ) . Na nocleg zaprasza nas kemping , może nie do końca nazwany . Taka baza z namiotami infrastrukturą , nad rzeczką . Jesteśmy tutaj jedynymi gośćmi (cena 20 DH = 8 zł za 2 osoby ) . Właścieciele cieszą się , że przyjechaliśmy do nich po sezonie .
Miejsce jak w europejskich górach . Nawet zaplecze bardzo ładne i zadbane . Namioty do spania, stoliczki do siedzenia , huśtawki do huśtania, WC i rzeczka do mycia. Rano budzą nas dumne pawie etatowo zatrudnione do bawienia turystów , konkurujące z kotami o jedzenie.
Cisza , spokój , zapach sosny , szum wodospadów . Czy na pewno jesteśmy w oriencie ???
W cieniu sosny piszemy ten post .
Dziękujemy miejscu za cudowny pierwszy nocleg w Maroku. Polecamy to miejsce .
A nam tak się spodobało, że zostaliśmy tam na drugą noc