Góra miłośc arszani
now browsing by tag
Pik Lubwi – Góra miłości
Pik Lubwi – Góra Miłości 12 sierpień 2013
Arszan leży u stop Gór Sajańskich i praktycznie pod pikiem Lubwi . Gdy gospodyni wiozła mnie z dworca do domu , opowiadała co gdzie jest . Gdy powiedziała to pik Lubwi, od razu wiedziałam, że tam wejdę .
Należy mieć świadomość , że tutaj nie ma szlaków , a mapy są średnio dokładne , więc robiłam rozeznanie jak iść . Jedni coś wiedzieli , inni jak moja gospodyni – Buriatka nic na ten temat nie wiedziała..
Zdecydowałam, że chcę zobaczyć jak od środka wyglądają Sajany , dlatego czekałam na zaproszenie w ładną pogodę . Wiadome tutaj pogoda się zmienia , jednak wiedziałam, że jest szansa na cały słoneczny dzień .
Oswajałam góry , miejsce , przyglądałam się miejscowym, ziołom , chodziłam do Dastanu, wyjadałam orzeszki z szyszek , piłam wodę mineralną, spacerowałam po tajdze i czekam na znak .
I gdy rano się obudziłam i zobaczyłam jak słońce świeci na otwarte drzwi,zrozumiałam, że czas wstawać i iść na Pik Lubwi , ugotowałam kaszkę , spakowałam rzeczy i ruszyłam w stronę miasteczka . Oczywiście nie wiedziałam do końca gdzie jest tajemna ścieżka…
Po drodze weszłam do sklepu po jakieś słodycze
-Czy jechała Pani w piątek marszrutką z Irkucka – zagadnął mężczyzna
-Tak , poznaję Pana – odpowiedziałam
-Gdzie Pani idzie ? – zapytał
-Na pik Lubwi – odpowiedziałam
-Ja też – odpowiedział – byłem tam 2 razy i pokaże Pani drogę .
Wszystko było jasne , pik Lubwi zaprasza i posłał mi nawet przewodnika (przecież gdybym 10 minut później była w tym sklepie nie spotkałabym tego mężczyzny ) .
Droga robi się prosta , tak do końca . Nie ma trawersów po prostu ostro pniemy się w górę . Mamy do pokonania ok 1000-1200 m różnicy wysokości i przejścia ok 8-9 km w jedną stronę . Prosto pod górę , czasem maleńki zakręt i wszystko . Mam wrażenie jakby droga do miłości wiodła tylko po prostej , nie ma w niej żadnych zakrętów kompromisów .
Mija nas parę osób (w sumie przez cały dzień spotkaliśmy ok 20-30 osób) , wszyscy pochłonięci są czasem . Za ile wyjdą . Patrzę na to i zastanawiam się o co chodzi , czy miłość się zdobywa czy do niej dochodzi . Rekordziści podają 2 godziny , przeciętnie 3-4 . Ja z moim towarzyszem idziemy 5 . Po drodze zbieram zioła , oglądam i delektuję się przyrodą . Tak znam ten stan , gdy góry zdobywałam, jednak teraz dla mnie najważniejsze jest bycie na przyrodzie , a góra jak zaprosi i puści to na nią wejdę .
Prosiłam o słońce i ładne widoki , duchy tutaj mnie bardzo lubią , bo pogoda słoneczna , widoki przepiękne . Robi się jednak coraz cieplej .
Gdy dochodzimy na szczyt do ataku przystępują jeszcze muchy i latające mrówki . Jestem na maksa spocona , więc mają wspaniałą pożywkę .
Widoki przepiękne , jednak energia dziwna , może przez te muchy , a może przez prawosławny krzyż postawiony na szczycie (Buriaci zawsze byli buddystami) . Mam wrażenie , że duchy są wkurzone , fakt Buriaci tutaj raczej nie chodzą , ale żyją tutaj ich duchy . Ten krzyż , to takie na na siłę zaznaczanie swojego miejsca . Po ok. godzinnym postoju na górze , ruszamy w dół . Idziemy na zachód i słońce świeci nam prosto w twarz, pot leje się z ciała z czego najbardziej chyba zadowolone są muchy – czasami siedzi ich na mnie kilkadziesiąt , wchodzą ustami , oczami – koszmar .
Takie oczyszczenie miłości , albo znak ile jest do uzdrowienia .
Coraz częściej słyszę o czasie , jakby to miało największe znaczenie . Idę jednak swoim tempem , woda się kończy , a żar leje się z nieba .
Chciałam pięknej pogody i miałam . Nie dopowiedziałam, że najlepiej 20 stopni i wiaterek . Taki mały detal, a ile znaczy .
Marzę o wodzie do picia , mycia , o tym aby muchy znikły z tego świata . Patrzę na znajdujący się na dole Arszan i mam czasami wrażenie, że się oddala, a nie przybliża . O ostatnie zejście i równo . Jaka ulga i woda , do picia mycia , koniec muszego żeru .
Teraz marzę o tym, aby położyć się i zasnąć .
W nocy budzi mnie straszny swąd , każda część ciała która nie była przykryta jest pokryta bąblami , niektóre miejsca wręcz napuchnięte . Mam na sobie co najmniej 100 bąbli . Takie oczyszczenie miłości . Góra zaprosiła , jednak była surowym nauczycielem .
Teraz za każdym razem gdy zapomnę o miłości przypomne sobie te bąble i ten swąd . Czuję takie oczyszczenie jak opisywał Megre w Anastazji . Oczyszczenie na poziomie ciała , jednak głowa będzie o tym pamiętać .
Zwlekam się z łóżka i idę poradzić zaprzyjaźnionej babci sprzedającej zioła jak złagodzić swąd. Śmieje się ze mnie , że od tego się nie umiera i przejdzie za jakiś czas . Fajnie mówić , jednak mimo praktyki w medytacji mam problem aby tego nie rozdrapywać .
Idę więc do apteki prosząc o coś naturalnego. W pierwszej chciano mi sprzedać chemię, w drugiej jednak się udaje .
Po drodze spotykam mojego przewodnika , nie ma ani jednego bąbla . To kolejne potwierdzenie , tego po co góra zaprosiła mnie do siebie .
Po miłość , po to abym nie bała się ją dawać i tym, którzy ją odrzucają .
Na pewno po tej lekcji będę o tym pamiętać .
Natarta otrzymanymi maściami zasypiam słodko, ojj jaka ulga .
Ciekawe kiedy bąble i opuchlizna zejdzie .
Podejrzewam wtedy gdy ugruntuję sobie miłość do bliskich, znajomych , świata , tych co też kochają , jak i tych co odrzucają .
Dziękuję górze, za cudowną lekcję , lekcję tego co ważne w życiu .