gościnność gruzińska
now browsing by tag
Był sobie pasterz – tak można
Był sobie pasterz – gruzińska gościnność – tak można 8 września 2014
Kolejny poranek przy pięknym zielonym jeziorku obudził nas krzykami dwóch małolatów, którzy z domku powyżej wynosili deski , rąbali je na ognisko – krzycząc przy tym niemiłosiernie . Zachowanie ich wydawało nam się totalnie nieracjonalne wręcz wandalistyczne . Nie wiedzieliśmy co robić , poprosiliśmy duchy o pomoc . Za jakiś czas przyszedł pasterz z flintą i zaczął opieprzać młodych ludzi za to co zrobili . Rozwalił im ognisko z desek i poszedł dalej . Młodzież potraktowała jego uwagi z kpiną i ponownie z desek ułożyła ognisko . Jednak zapomniała ,ze pasterz jest bardzo inteligentny i za kilka minut był z powrotem – zrobił jeszcze większą awanturę młodzieży . I tak zaczęła się nasza znajomość . Okazało się , że zna rosyjski i jest bardzo chętny na pogaduszki .
Opowiadaliśmy o ziołach , długowieczności. Mający 65 lat mężczyzna stwierdził, że do lekarza nie chodzi . A wiele osób w jego wiosce żyje ponad 100 lat , no bo jak nie żyć jeżeli przez pół roku żyje się w czystym rześkim , przesączonym tlenem powietrzu , je zioła, a te same zioła jedzą krowy i przetwarzają na mleko, które pije. To mleko z dodatkiem ziół . Lekarstwo. Ostatnio widziałam gdzieś reklamę – pij jogurt będziesz długowieczny , bo piją go długowieczni mieszkańcy Kaukazu.
Kochani, nie łudźmy się , ten jogurt ze sklepu i Kaukazu to całkowicie dwa różne produkty , nie za bardzo wyglądem podobne , a skład …..
W jednym hormony , antybiotyki, syntetyczne witaminy, a w drugim kwintesencja ziół z czystych wysokogórskich dolin i szczytów .
Dwa produkty pozornie takie same , a w 100%, no może w 95% inaczej działające na organizm .
Bardzo przyjemnie nam się opowiadało , troszkę trudno mu było zrozumieć, że nie jemy mięsa . Bardzo zapraszał nas do siebie na sery , którymi chciał nas ugościć . Przed serami troszkę się wzdrygaliśmy tłumacząc , że my jemy tylko ciut ciut .
Jednak nagle mnie olśniło dziadek ma fajną energię, kontakt z nim mamy dobry, dlaczego nie zapytać o ziemniaki , uważane za jedne z najlepszych w Gruzji.
A ziemniaków nie macie do sprzedania – zapytałam.
Do sprzedania nie mam , ale Wam dam jak sobie nakopiecie – odpowiedział .
Czy trzeba czegoś więcej ????
Oczka się mi zaświeciły , a pasterz z radością skoczył do naszego samochodu, prowadząc nas do swojej letniej wioski .
Z radością nakopaliśmy sobie parę kilo ziemniaków u jego brata i przez bratową zostaliśmy ugoszczeni słodyczami i kawą .
Potem pojechaliśmy do jego chaty .
Pasterze są tutaj wraz z rodzinami są od maja do października , najwięcej osób ściąga na szkolne wakacje , które trwają ok. 3 miesiące .
A zimie jest tutaj kilka metrów mokrego śniegu i nikt tutaj nie mieszka .
Zostaliśmy zaproszeni do części mieszkalnej składającej się z dwóch pomieszczeń do spania , pomieszczenia do produkcji sera i kuchni . Toaleta na balkoniku kucanka tzn dziura w balkoniku .
Na górze stryszek do suszenia ziół , serów itp.
Żona niestety nie mówiąca po rosyjsku chciała nam ugotować coś typowego, ale mięsnego .
Pięć razy musieliśmy odpowiadać na pytanie o mięso . Mówiąc , że nie jemy go wcale .
W końcu zostaliśmy ugoszczeni serem, twarogiem śmietaną i chlebem wszystko własnej produkcji . Do tego wódka (udało nam się wypić ciut ciut tylko) woda i kompocik z jeżyn i jeżyn – właśnie sezon .
Takie pasterskie menu . Bo co pasterze mieli pod dostatkiem to właśnie mleko , a jak mleko to sery, śmietana, masło .
Jedliśmy kiedyś dużo serów z różnych miejsc Europy , jednak te są najwyższej jakości . Mimo, że ostatnio praktycznie nie jemy nabiału i nam on nie smakuje , tutaj stwierdzamy jednogłośnie, że ten był najwyższych lotów . Takich serów jeszcze nie jedliśmy . Pobiły nawet sery z kwietnych łąk Czarnohory na Ukrainie i z Transylwanii w Rumunii. Magia smaków . Szkoda , że bez warzyw . Jednak pasterze zawsze tak mieli .
Na koniec otrzymaliśmy wyprawkę tzn potężny bochen domowego chleba , i ze 2 kilo jak nie więcej sera – takie ciut , ciut .
Do tego ja dostałam kamień , nazwy jego nie znam , proszę o podpowiedzi . Energia niesamowita gdy go zobaczyłam od razu dreszcz przeszył całe ciało.
Gościnność czy potrzeba serca ?
Właśnie w „cywilizowanym bogatym świecie” są organizacje otwartych drzwi , tutaj tego nie potrzeba bo nie gości się dlatego , że jesteś w organizacji, ale dlatego, że jesteś . Tutaj przewodnikiem nie jest obowiązek, a serce .
Dzielenie się tym czego mam nadmiar …. tak, tak wiem człowiek zachodu ma same braki, a nie nadmiary . Tylko skąd ten fenomen, że ludzie pozornie biedniejsi czują bogatsi niż Ci uważający się za bogatych ????
Materia nie jest żądnym wyznacznikiem bogactwa .
Bogactwo i bieda to stan umysłu i wcale nie jest zależny od ilości posiadanych rzeczy , szczególnie luksusowych dóbr . Jeżeli ktoś ma co jeść i gdzie mieszkać to zapewne ma wiele aby dzielić się z innymi. Dzielić się sercem , bez patrzenia na zapłatę , choć w sumie może ta zapłata była w tym, że jesteśmy i chcieliśmy odwiedzić jego dom .
Gdy chcielismy zapłacić , odpowiedzieli
Nic,
TAK MOŻNA
Kiedyś i tak w Polsce bywało…………
Choć ja wierzę w Polskie serce .
Dziękujemy pasterzowi , jego żonie , córce za niesamowitą gościnę , czas jak z innej bajki , pokazanie o ile świat byłby prostszy gdybyśmy dzielili się sobą z innymi , zastanawiali się nad tym czym mogę się podzielić , zamiast myśleć czego jeszcze nie mam .
Niesamowity czas , który powoduje, że aż brakuje słów aby to opisać .
Jeżeli ktoś z Was chciały się „pokurować” serami , mlekiem , ziołami lub po prostu odpocząć w ciszy gór i czystym powietrzu – pasterz jest otwarty na pobyty u niego. Standard chaty – „pasterski”. Komunikacja w języku rosyjskim. Hozrebanidze Dontes tel. 577 17 34 08
Zadziwiające w tym wszystkim jest to, że od prawie roku nie jemy serów, teraz zostaliśmy obdarowani nimi w potężnej ilości.
Co wszechświat nam chciał pokazać, a może przetestować. Poczęstowaliśmy się nimi. Poczęstowaliśmy innych. Nasycaliśmy energią ziół znad zielonego jeziorka. Może uzupełniliśmy florę bakteryjną…… Nie wiadomo. Jak napisała nam w jednym w komentarzy nasza koleżanka „nie dajcie się zaserwować „ my się troszkę daliśmy, ale …………… nauczyliśmy się jednego, ze za ser jak i za mięso bardzo wszystkim dziękujemy .
Mąka przy tym to błogosławieństwo , choć …….. za nią również dziękujemy.
Na pewno jeszcze nie raz zdarzą się podobne sytuacje, gdzie może sycąc się serem nasycimy się energią gościnności, spontaniczności, serdeczności …….
Choć będziemy się uczyć,aby tych form doświadczać nie przez jedzenie,ale z szacunkiem do gościnności innych.
Dziękuje za ten cudowny czas i piękne lekcje .
Spokój zielonego jeziorka
Zielone jezioro 6-8 września 2014
Była to pierwsza noc od praktycznie 2 tygodni gdy wyciągnęliśmy śpiwory , pierwsza noc gdy nie topiłam się w gorąca , a wchodziłam pod śpiworek . Końcu jesteśmy na 2000 m.n.p.m po upalnym i subtropikalnym Batumi wielka ulga .
Ranek powitał nas niesamowitym spokojem , a równocześnie dużą przestrzenią .
Koloryt jeziorka urzekał w zależności od operacji słonecznej woda przybierała różne odcienie , raz było bardziej zielone innym razem niebieskie . Do tego woda bardzo miękka 17 ppm.
Przy tej okazji wspomnimy raz jeszcze o jakości wody . Naukowcy zajmujący się wpływem wody na uwodnienie naszego organizmu są zgodni , że woda która ma powyżej 150 ppm nie uwadnia komórek naszego ciała . Są to tzw wody mineralne , którymi możemy uzupełniać minerały , jeżeli mamy ich brak w naszym ciele , na co dzień jednak najlepiej pić wodę miękka do 100 ppm tzw źródlana. Niestety w ofercie polskiego handlu są wody , które mają powyżej 250 ppm (miligramów na litr) , gdyż źródła o mniejszej zawartości miligramów się wyczerpały . Przemysł więc tłumaczy ludziom, że taka woda jest najlepsza i uzasadnia to ciągłą potrzebą uzupełniania minerałów . A woda przede wszystkim powinna nawadniać . Dlatego fajnie, że są jeszcze miejsca na świecie, gdzie woda jest mięciutka i można się nią napić . Gdyż miękkiej wody można wypić mniej i czuć się bardziej napitym .
Miernik do badania ppm można kupić na allegro za kilkadziesiąt złotych .
Z radością podjęliśmy decyzję zostania tutaj na cały dzień i noc .
Poddawaliśmy się kontemplacji przyrody , oglądaniu pasterzy czy młodych chłopaków, którzy przychodzili się tutaj okapać w jeziorku . Zrobiliśmy porządne pranie , pierwsze od wyjazdy z domu , nie śpiesząc się nigdzie i nie narzekając na brak automatu . Tylko ciesząc się z dużej ilości wody ,którą możemy użyć do prania .
Oczywiście praliśmy w miskach , a nie w jeziorze !!!
Jedliśmy najlepsze na świecie maliny i jeżyny , z takim bogactwem smaków , że jedna kuleczka miała więcej smaku niż 50 uprawianych w ogrodach . Gdybym nie zerwała ich prosto z krzaka pomyślałabym, że ktoś dodał do nich wzmacniana smaku, albo opryskał je aromatem identycznym z naturalnym . Chyba poza marchewką , wszystkie znane mi smaki dzikiej przyrody są nieporównywalne z tym co próbuje z niej stworzyć człowiek, chcąc więcej planów, ładniejsze owoce .
A takiej ilości owoców na jednym groniu , chyba nigdy nie widziałam .
Taki spokojny dzień w miejscu poza czasem i przestrzenią , w miejscu gdzie nie trzeba wchodzić w medytację , w niej się już jest .
Właśnie spokój , gdzieś podświadomie wyzwalał we mnie nic nie robienie , ewentualnie medytowanie , każda próba działania trafiała na opór . Czułam, że problem tkwi gdzieś we mnie . Miejsce wspierało . Ustawiliśmy to i okazało się , że spokój kojarzy mi się z nic nie robieniem , brakiem jakiekolwiek ruchu , bo jako dziecko byłam nad-aktywna i zawsze mi mówiono bądź spokojna czyli nic nie rób . Działanie wykluczało spokój . Musiało się coś dziać , aby móc działać , obowiązek przymus. Ewentualnie mogłam siedzieć z książką , a to teraz wyzwalało bunt . I takie masło maślane.
Oprogramowałam, że spokój kojarzy się z nic nie robieniem , ze można działać w spokoju, działać spokojnie . Nagle odkryłam ile spokój ma negatywnych znaczeń dla podświadomości . Chyba większość rodziców jak nie wszyscy chcą aby ich dzieci były spokojne . Bądź spokojny, grzeczny jak nie będziesz to ………..
Wymusza się spokój ciała , a nikogo jednak nie interesuje , że w umyśle tych osób często toczy się wojna . A wojny na świecie nie biorą się z ruchu ciała , ale z tego co mamy w umyśle podświadomości .
Dziękuje , za uwolnienie tego programu . Już teraz mogę w spokoju działać ruszając przy tym ciałem być aktywna . Dziękuje
A wieczór zaprosił nas na imprezkę . Przyjechali Gruzini z Ukraińcami . Na początku byliśmy źli, że ktoś zakłóca „naszą” przestrzeń , wiadomo impreza wódka , mięso i jak tłumaczyć ……
Ludzie okazali się bardzo sympatyczni , wypiliśmy po jednym za pokój na świecie , szczególnie w tych dniach bardzo potrzebnego na Ukrainie .
Zostaliśmy poczęstowani chlebem z Kemali (pikantny sos ze śliwek,) chaczapuri (rodzaj chlebka z serem) owocami .
Taka gościnność tutejszego świata . Takie zaproszenie do wspólnego stołu .
Wypiliśmy troszkę wódki, której dawno nie próbowaliśmy , wraz z tym jedzeniem spowodowało takie pierdnięcie Bartka , które powstrzymałoby atakującego niedźwiedzia (a są tu ponoć zapędzają się za bydłem , wraz z wilkami ) .
Na koniec dnia zapaliliśmy ognisko jednak wiatr , zaczął bardzo tańczyć z ogniem , jakiś bardzo dynamiczny taniec i musieliśmy przenieść się do samochodu .
A kolejny ranek to kolejne niespodzianki