Irkuck
now browsing by tag
Droga Olchon – Irkuck
Irkuck i droga do Arszanu 8/9 sierpień 2013
I znowu przyszedł czas opuścić spokojne miejsce i udać się w nieznane . Tak dobrze mi było na Olchonie, że ze łzami w oczach żegnałam się z Bajkałem , Huzirem , Olchonem. Marszrutką jak 12 dni temu podążaliśmy tym razem w kierunku Irkucka . Nie trzeba było nic mówić, energia gęstniała , a wszyscy robili się coraz bardziej rozdrażnieni , szukając wroga gdzieś na zewnątrz.
Takie skoki energetyczne , nigdy nie były moją mocną stroną . Jak ktoś zna jakiś fajny sposób , na radzenie sobie z nimi , proszę o komentarze .
Powiedzieć tak i obserwować , to chyba najlepszy , mi znany sposób . Jednak czasami nie mogę zrozumieć , dlaczego człowiek nie może żyć w raju .
W Irkucku zatrzymałam się w mini hotelu , w prywatnym mieszkaniu w cenie 800 rubli (80 zł) od osoby w samym centrum Irkucka . Miejsce może i fajne dla miłośników miasta , mnie jednak najbardziej ucieszyło WI-FI wreszcie mogę dać na bloga podróż.
Kupiłam bilet na 14 sierpnia wieczorem do Moskwy i zobaczyłam o której jeżdżą marszrutki do Arszanu . Biletu nie udało mi się kupić , bo kasy były już zamknięte .
Pierwszy o 8,30 , zaryzykuję i wstanę , mam nadzieję, że będzie dla mnie miejsce .
Szybkość internetu spowodowała, że przesiedziałam przy nim do 3 rano , a potem zerwałam się o 7 , aby zdążyć na marszrutkę. (Marszrutki odjeżdzają z dworca autobusowego i kolejowego cena 350 rubli (35 zł) + 100 (10 zł) za plecak.
Zauważyłam, że gdy skupiam się w mieście na załatwieniu spraw , łatwiej mi idzie mieszkanie w nim .
Miejsce w marszrutce do Arszanu było – hurra , hurra
I znów czułam się coraz lepiej , gdy jechaliśmy przez bezkresne przestrzenie przyrody , znów czułam się jak u siebie w domu.
Po drodze złapaliśmy oponę , więc droga do Arszanu zajęła nam ponad 4 godziny , normalnie 3,5 . Lubię to w Rosji, tutaj blisko oznacza 300-500 km .
Po 125 godzinach podróży
Po 125 godzinach podróży dojechałam na Olchon
Ciężko było pożegnać pociąg , towarzyszy, przez ostatnie parę dni stali się moim domem . Czułam się jakby coś zostawało za mną . Znów zostawiam znajome bezpieczne miejsce i idę w nieznane . Może nie do końca nie znane , bo z naszego kupe 2 osoby również jadą na warsztat .
Na dworcu w Irkucku czekała marszrutka (busik) którym udajemy się w kierunku Olchonu . Mamy do przejechania 300 km , co jak na rosyjskie warunki , niewiele . Zajmuje nam to 5 godzin. Jedziemy najpierw dobrym (no czasami jakaś dziura) asfaltem , na około 2-5 km przed promem na wyspę asfalt nam ucieka i pojawia się wiele wariantów szutrowych dróg . Kierowcy wiedzą którą jechać aby nie jechać pod prąd , choć dla mnie to troszkę abstrakcyjne i dziwne , że wszyscy wiedzą w którą drogę wybrać , aby nie jechać pod prąd . Wszystko wydaje się dziwne , gdy nie zna się zasad . Może przerażać , a to tylko wynika z nieznajomości panujących tutaj zasad.
Chmury na niebie opowiadają swoje historie , machają na powitanie . Mam wrażenie , że całe niebo cieszy się na nasze powitanie .
Krajobraz robi się trochę księżycowy , mam wrażenie , że nagle znaleźliśmy się na innej planecie . Zaczyna migotać w oddali woda Bajkału.
I dojeżdżamy do promu na Olchon . Prom kursuje co godzinę . Mamy troszkę czasu na przyjrzenie się tutejszym straganom z pamiątkami dla turystów . Królują na nich wyroby z kamieni, szczególnie z czaraidu , dużo przedmiotów „magicznych” nie magicznych , misy do grania , wargany (drumle), buddyjskie figurki , herbatki z tutejszych ziół, kremy i wiele , wiele różnych rzeczy . Do mnie przemawia kamień stichtit. Pani nie wie nic o tym na co jest i co ze sobą przynosi według tradycji, więc mój wybór jest czysto intuicyjny .
Często bowiem wybierając jakieś rzeczy kierujemy się nie tym co tak naprawdę czujemy , a tym co podpowiada nam głowa. Dlatego dobrze pierwsze wybierać coś , a potem czytać co i na co to jest .
Odnosi się to do wszystkiego ziół, jedzenia , suplementów , różnych przedmiotów siły. Bo tak naprawdę nie wiemy nigdy gdzie droga do tego – czego tak naprawdę chcemy .
Czytałam, że kiedyś znachorki leczyły zwierzęta tak, że np. krowę brały na spacer po okolicy pozwalając jej jeść wszystko co chciała , a same szły tam gdzie prowadziła ich energia . Po trzech dniach takich spacerów zwierzęta były zdrowe .
Przeprawa promem krótka kilkanaście minut i wjeżdżamy w szutrowe drogi ojjj nasza Landrynka (Landrover) byłaby przeszczęśliwa. Świat stepu i migocącej granatowej wody . Patrząc na to , zapytuje siebie , gdzie ta piękność Bajkału . Kolorów nie ma . Tak wszystko zlewa się w jedno . Jednak gdy zamykam oczy czuję potężną siłę tego miejsca .
Może kolejne ćwiczenie , jak odbieram dane miejsce gdy zamykam oczy . Czy czuję się tak samo jak mam je otwarte ?
I wreszcie po 125 godzinach cudownej podróży na miejscu.
Moskwa
I poleciałam Aerofłotem do Moskwy . Za bilet Kraków – Moskwa – Kraków zapłaciłam ponoć świetna cenę 1100 zł. Lecąc samolotem miałam wrażenie , że niewiele się zmieniło – łączenie z jedzeniem- od ostatnich 20 lat , kiedy ostatni raz leciałam Aerofłotem, a może to złudne wrażenie po ostatnim locie luksusowym emirates….?
Za lataniem nie przepadam zdecydowania lepiej czuję się na ziemi, dlatego z radością wylądowałam w Moskwie . Lotnisko potężne trzeba się uchodzić aby wyjść . Do miasta jeździ szybka kolejka za 320 rubli (32 złote) do centrum do dworca Białoruskiego . Może są i tańsze rozwiązania, ale to do mnie przyszło
Jedzie 35 minut . A Moskwa jak zwykle szybka , ciasna biegnąca , pierwszy raz jestem nie w zimie i powiem , ze bardziej szara śnieg dodaje jej uroku . Nawet nie mam ochoty jechać na plac czerwony . Takie megapolis , stado ludzi mieszkających na pupie i non stop ocierających się o siebie .
A ceny …… znacznie poszły do góry w przeciągu ostatnich 5 lat gdy byłam tutaj ostatni raz .
Piwo w taniej knajpce , barze od 80-100 rubli
jedzenie w taniej knajpce stołówce 200-300 rubli , najdroższe warzywa za 100 g sałatki trzeba zapłacić w tanim barze ok 700 rubli. Za przechowalnie bagażu 2 szt zapłaciłam 400 rubli . Jakoś tak szybko szaro-buro . A może wszystkie megapolis są takie ……? Może miasto to już nie moja bajka .
Pamiętam swój pierwszy pobyt w Moskwie , byłam tydzień ugościła mnie po królewsku , drugi widziałam , że na nasze drogi się rozchodzą , a teraz ………… miasto bez wyrazu . Może przesadzam , bo na pewno ktoś kto jest tutaj pierwszy raz zachwyca się metrem na stacjach kolcowych , które zrobione są na pałacowo i wieloma rzeczami , które tworzą tutejszą egzotykę . Taki rosyjski klimat , matiuszki Moskwy.
Więc zdecydowałam się molestować Panie w kasie i czekać czy ktoś nie odda biletu na dziś do Irkucka , nie czuję potrzeby zostawania dłużej , no zobaczymy ……..