Leucate
now browsing by tag
Deszczowa Francja
Deszczowa Francja 2-7 listopada 2013 r.
A Francja wygania nas od siebie , zamykając wszystkie kanały.
Zresztą pada praktycznie od wjazdu do niej . Zaczęło padać jak przyszliśmy do groty w Lourdes (czyli 5 godzin po wjeździe do niej).
Był pomysł aby jechać do Bretanii i Normandii na kamienne kręgi , jednak gdy zbliżaliśmy się do Bordeaux , były wręcz oberwania chmur z porywistymi wiatrami, a prognozy pogody nie pokazywały żadnej wielkiej poprawy , poza rzęsistym deszczem na najbliższy czas. Odpuściliśmy.
Wybraliśmy drogę w kierunku Niemiec zwykłymi drogami i żeby mimo deszczu przyglądnąć się tutejszemu życiu.
Mimo , że Francja ma mało darmowych przelotowych dróg , my wjechaliśmy w jakiś ich kanał , więc bardzo sprawnie poruszaliśmy się do przodu . Robiąc przerwy w hipermartetach czy w McDonaldzie . W hipermarketach oglądalismy bogactwo tutejszej kuchni : serów, wina i innych pięknie przygotowanych produków , w McDonaldzie korzystaliśmy z internetu .
Obserwujemy duży ruch na ulicach i wymarłe miasta i wsie . Sporadycznie można spotkać ludzi , czy dzieci ze szkoły , wszyscy jeżdżą samochodami .
Wiele wiosek jest nie oświetlonych , o zmroku w oknach domów mało świateł .
Wszystko wyglada bardzo wymarle , poza dużym ruchem na drogach .
A może Francuzi żyją w samochach ….???
Widać Francja chce pokazać nam się jak z najlepszej strony, pokazała nam piękne Leucate gdy jechaliśmy w tamtą stronę i cudowne Lourdes w tę .
Zaczęliśmy się śmiać , że fajne dla nas miejsca we Francji zaczynają się na L.
Już praktycznie przy granicy niemieckiej, również w miejscowości na L – Lure , Francja miała dla nas kolejną niepodziankę. Całe popołudnie spędziliśmy z francuską rodziną z servasu (organizacja otwartych drzwi www.servas.pl) .
Nasi gospodarze są bardzo inspirującymi osobami, 15 lat temu wraz 4 dzieci i 4 kotów samochodem z przyczepą spędzili 1,5 roku w podróży po Hiszpanii i Francji .Takiej wolnej, spokojnej . Takiemu życiu w podróży. Dzięki takim ludziom świat wydaje się prostszy i wolny od narzuconych schematów tego co powinno się robić, jak żyć .
Dziękujemy im za niesamowitą inspirację do życia po swojemu .
Lucette teraz na emeryturze – przez swoje zawodowe życie była pracownikiem socjalnym . Opowiadała, że w Francji jest duży problem alkoholowy z powodu nadmiernego spożycia wina praktycznie do każdego posiłku .
Luis jej mąż opowiadał, ze obecnie Francuzi już mniej piją . Jak on był dzieckiem, to jego ojciec nie pił wody tylko wino – 2-3 litry dziennie .
Zawsze słyszałam , że w tylko Polacy i Rosjanie piją . Podróżując po Europie , wiem , że piją wszyscy i to dużo . Różnica jest w zachowaniu po spożyciu alkoholu , ludzie zachodu bardziej zamykają się w sobie , ludzie wschodu bardziej otwierają .
A alkohol pod różnymi postaciami (piwa, wina wódki ) jest wszędzie ….. A codzienne picie alkoholu nigdy nie było u nas normą (piła garstka ludzi , która źle była postrzegana przez resztę , nie było nigdy przyzwolenia społecznego na takie picie ) .
W czasie calej podróży , jak również u naszych gospodarzy wyszedł tematu czasów polskiej komuny i głodu w tym czasie u nas . W telewizji mówiono im że w Polsce przez całą komunę (ponad 30 lat) był głód.
Bawiło mnie , gdy ludzie robili wielkie oczy i przewracał im się światopogląd gdy informowaliśmy ich , że przez te parę lat 3-4 stanu wojennego , gdy w sklepach nie było nic, ludzie mieli zapasy w domach , jedzenie było bardzo wysokiej jakośći i głodu nikt nie cierpiał . Nie było może luksusowych towarów jedzeniowych , czy egzotycznych owoców .
Właśnie egzotycznych owoców . Kiedyś pewna znajoma powiedziała, że w Polsce za komuny była bieda bo nie było pomarańczy. .
Właśnie taka bieda była , jednak były jabłka i ich nikomu nie brakowało .
Dziękując Francji za cudowną deszczową gościnę , masę przemyśleń , Wjechaliśmy do Niemiec i …… skończył się deszcz .
Francuska gościna
Francja 18-19 września 2013 Francuska gościna
Francja powitała nas po królewsku , jak pisałam wcześniej zapierającym w piersiach widokiem Alp Nadmorskich . Zjeżdżamy Alpami Nadmorskimi w kierunku morza , skaliste, przepadziste z głębokimi dolinami góry ciągną się w kierunku wody , na ich stokach ulokowały się domy i rezydencje z widokiem na morze . Żyjący tam ludzie mieszkają w alpejskich górskich dolinach o ostrych stokach z widokiem na piękne morze Śródziemne . Bardzo częstym elementem tych ciepłych dolin są sadzone przez nich palmy .
Pędzimy naszą landrynką Autostradą Słońca, poprowadzono ją wysoko , mostami i przekutymi tunelami przez kolejne doliny . Ciche jak dotąd te miejsca rozbrzmiewają teraz rykiem tysięcy samochodów i tirów . Jesteśmy zdziwieni kto wpadł na taki pomysł , profil autostrady jest dla nas niesłychany , niesłychanie ostre podjazdy, po prostej powodują, że jedziemy landrynką najwolniejszym pasem z tirami, które od czasu do czasu mrugają do nas światłami , sami nie wiemy dlaczego ……
Pewnie nas pozdrawiają , a może po prostu chcą abyśmy jechali szybciej . Jest to już jednak niemożliwe , tak więc ciągniemy się maks 70-tką . I tak zdobywamy kolejne szczyty po to , by rzucić się z drugiej strony w przepadziste zjazdy z ograniczeniami prędkości na poszczególnych pasach ruchu. Dobrze, że tu nie ma zimy . Ani odśnieżanie, ani posypywanie tych dróg nie byłoby możliwe . Oto Autostrada Słońca .
Trudna , ale piękna . Nas uraczyła jeszcze niesamowitym zachodem słońca .
. Nie mamy ochoty zjeżdżać , ani do Monako, ani do Nicei, ani do Cannes (do agromeracje) jedziemy podziwiamy , płacimy za kolejne odcinki autostrady i sycimy się pięknem Lazurowego Wybrzeża .
Bartek jest wielkim fanem filmów z Louise-em de Funes, więc zjeżdżamy z autostrady by odwiedzić Saint Tropez .
Poza budynkiem Żandarmerii z drzwiami zamkniętymi szczelnie . Nic nie przypomina o słynnym filmie . Jedno co nas pochłania to port jachtowy . Takich luksusowych jachtów nigdy nie widzieliśmy , już sobie wyobrażam co jest w Cannes czy Monako . Na niektórych małe imprezki . Fajnie wygląda trzech zblazowanych chłopaków na potężnym jachcie . Pewnie przyjechali zaszaleć
Luksus , goni luksus , . Podobało nam się , że ludzie siedzieli na swoich tarasach , tak jakby chcieli , aby inni na nich patrzyli , patrzyli i ….. widzieli , marzyli, zazdrościli .
Marzyli o czymś niedostępnym , wielkim ………..
A przecież siła i wielkość to stan umysłu, który wcale nie zależy od posiadanych dóbr .
Przywitaliśmy się fizycznie z wodą i powiem szczerze z ulgą odjechałam z Saint Tropez … .
Landrynka dzielnie w coraz większym słońcu pędziła w kierunku Hiszpanii , zatłoczonymi francuskimi autostradami przez Prowansje (na nocleg przygarnął nas parking z polem lawendy) i Langwedocję .
Często wiał silny porywisty wiatr i to najczęściej przedni. Jazda była z jednej strony spokojna , ale troszkę powodująca zmaganie z wiatrem .
Na odpoczynek zaprosił nas Leucate , mekka windsurferów , przyroda zrobiła tutaj zatokę morską na której bardzo dobrze wieje . Bartek pływał tutaj tutaj wiele lat temu i chciał mi je pokazać . Miejsce gdzie wiele lat temu nocował , przywitało nas tym razem zakazem postoju . Pomimo tego na niewielkiej przestrzeni nadal tłoczy się kilkadziesiąt camperów . Jak widać amatorów tego dzikiego przylądka jest wielu.
Na początku miejsce było zamknięte na komunikację , jednak gdy wiatr przewiał mnie , miejsce nie tylko stało się bardzo przyjazne , ale wręcz namawiało do osiedlenia .
Spacerowaliśmy więc nad zatoką oglądając tutejszą roślinność , pożywiając się gorzkimi dzikimi migdałami (ponoć niejadalne) i opuncjami . Zrywaliliśmy dziką lawendę i macierzankę . Podglądaliśmy mewy i cieszyliśmy się sobą razem z miejscem . Byliśmy jednym , przenikaliśmy się nawzajem. Wiatr przenikał nas , miałam wrażenie , że przechodzi z jednej strony ciała na drugą .
Gdy człowiek poddał się niemu , pozwolił przewiewać , zapomniał o przekonaniu, że silny wiatr może przewrócić, to nagle okazywało się , że iście pod silny wiatr może być bardzo lekkie . Sami nie wiedzieliśmy kiedy zeszły nam 3 godziny . Pojechaliśmy jeszcze do miasteczka zjeść w miejscowej piekarni najlepsze quiche na świecie , a potem do portu pochodzić po plaży i spróbować ostryg.
Lubię próbować nowych smaków , czasami mam wrażenie, że jestem wręcz na nie chciwa . Tutaj miałam wrażenie, że chciałam zaczerpnąć energii od zwierząt morza . Zamówiliśmy najmniejszy zestaw 3 małe ostrygi, trzy mule i trzy coś jeszcze . Wszystko świeżutkie surowe , do tego chlebek i lokalne winko .
Co do smaków ….. Ostrygi mi najmniej smakowały , ale i tak koneserem nie jestem . Popróbowałam , nacieszyłam się tym , ku przerażeniu Bartka , który na sam widok nie chciał spróbować . Śmiałam się , że gdyby to mięso miał np. na chlebku ładnie podane , to może by spróbował, a tutaj jakieś obrzydzenie.
Choć to obrzydzenie może czasem przydałoby się wszystkim , którzy jedzą mięso . Bo ilu tak naprawdę z mięsożerców jest w stanie zabić zwierzę , wybebeszyć , zobaczyć co tak naprawdę się je ….??? Ilu jest w stanie oglądnąć film o dzisiejszych fermach kur , świni, w międzyczasie zajadając mięso …..???
Podejrzewam , że gdyby miejsca gdzie hoduje się zwierzęta były ze szkła, 80% populacji przeszła by na wegetarianizm . A czemu …..??? Poszukajcie filmików na YouTube .
Pożegnaliśmy się z Leucate , podziękowaliśmy za cudowną gościnę i podążyliśmy w kierunku Hiszpanii .
Dziękujemy Francji za jej miękkość , piękno , a przede wszystkim za ciepłe przyjęcie , czuliśmy się tutaj jak długo oczekiwani goście .
No właśnie w liceum uczyłam się francuskiego i całkiem dobrze po nim mówiłam , a był to mój pierwszy pobyt we Francji (kiedyś jadąc autobusem do Anglii przejeżdżałam przez Francję nocą ) , długo czekałyśmy na spotkanie , ale wypadło bardzo sympatycznie . Choć języka trzeba się praktycznie uczyć na nowo.
Do zobaczenia ……