Litwa

now browsing by tag

 
 

Ucieczka z magii? Dlaczego? Rosyjska mierzeja kurońska

Mierzeja kurońska 9-12 stycznia 2016

 

 

 

 

Zielonograd kolejny kurort kaliningardzkiego obwodu. Nazwy miast zostały zmienione z pruskich na proste, odpowiadające temu co dzieje się w miasteczku – jak wygląda. Wszystkie tutaj tak wyglądają.

A Zielonograd malutki z promenadą, knajpeczkami, choć jakiś energia walki chce wyjść z nas i zamiast ją obserwować szukamy zaczepki między sobą, zaczepki to chyba za mało powiedziane, tym bardziej, że jesteśmy na wodzie bo przecież nów.

Bartek cierpi z powodu niemożności pójścia do knajpki.

Gdy za jakiś czas emocje ochłonęły okazało się, że chodziło o komfort psychiczny do którego był przywiązany, nie chciał też zobaczyć swoich emocji, chciał udawać spokojnego mimo że wiele razy gotował się w środku.

 

Uwalniam się od przymusu komfortu psychicznego w moim życiu

 

Obserwuje życie i jego doświadczenia

 

Uwalniam się od przymusu zasłaniania moich emocji, pozwalam sobie je obserwować

 

Wjazd na mierzeję (park narodowy) kosztuje po stronie rosyjskiej 150 rubli od sztuki (człowiek, samochód), czyli płacimy 450 rubli na rogatce parku i ruszamy dalej. Przygarnia nas parking przy morskiej plaży Lesnyj.

Po miasteczkach – tutaj wreszcie czas pobytu na przyrodzie, a rano spacer po bezkresnych piaszczystych plażach, których piasek oscyluje od jasnego po ciemny. A do tego teraz dochodzi jeszcze lód, w nocy przyprószył śnieg, więc pojawił się kolejny kolor. Zawsze marzyłam o zobaczeniu śniegu na plaży. Mówisz i masz. Fakt, że trzeba było troszkę poczekać, ale za tę scenerię która tutaj panuje powiem, że warto.

Magia i bajka spotkania człowieka, Boga, wiatru, wody….

Jak cudnie, że możemy tego doświadczać.

 

 

 

 

Jest niedziela ostatni dzień prawosławnych świąt Bożego Narodzenia, powoduje to że muzeum regionu jest otwarte (wstęp 150 rubli). A na miejscu również muzeum podarunków prowadzone przez bardzo sympatycznego rzeźbiarza (fotografowanie 100 rubli), który uchwycą w swoich dziełach niewidzialne duszki mieszkające w legendach i nie tylko – tutejszych ludzi, oddając ich emocje, uczucia.

Mierzeja Kurońska zarówno po stronie litewskiej jak i rosyjskiej od wieków zamieszkiwało wiele stworzeń.

 

 

 

 

Poza rozmową o duszkach rozmowa schodzi na niemieckich turystów.

– Tak, tak oni są mistrzami oszczędzania, tego można się od nich uczyć, jak ktoś chce – mówi Pan .

– Jak  sprzedam dwie rzeźby Niemcom w ciągu jednego dnia – to uznaję się za bohatera Rosji – śmieje się nasz rozmówca.

A Rosjanom sprzedać to nic trudnego, oni jak mają pieniądze to wydają.

Mają do nich większy luz…

 

Uwalniam się od przymusu oszczędzania czy wydawania

 

Jestem w przepływie i wydaję na to co ważne dla mnie z radością

 

 

 

 

 

W innym budynku muzeum rybołówstwa.

 

I znowu kolejne spacery tym razem po tańczącym lesie (o nim w kolejnym poście), diunach, plażach gdzie piasek miesza się ze śniegiem, a my łączymy się z tym biegając boso po plaży na granicy sniegu, piasku i wody.

 

 

 

 

 

Pada śnieg tworząc nieopisany rodzaj magii, drzewa okwiecone tak białym kwieciem, że trudno oddzielić płatek od kwiatka. Słońca nie ma, ale śnieg dodał światło do przestrzeni, zasypując krainę białym czystym puchem. Pokazując ludziom – popatrzcie jak pięknie, jak jasno, jak czysto.

 

 

 

 

Zalew zamarzł, jeziorka koło niego również, tylko morze ostało się żywe, szumiące, przypominające o tym, że wszystko płynie.

A my – jak skończeni idioci – wyjeżdżamy z tej magii!!!.

Po co, na co?

Tego nie wie nikt. Zamiast dalej wjechać w Litewską część mierzei – na środku jest granica – stwierdzamy, że już jedziemy stąd tak w ogóle .

Zielenograd pokazuje że chyba to nie był dobry pomysł (skok wibracyjny w dół, tiry na drogach, pęd ludzi w marketach….), rodzi się tęsknota za magią, za tym co zostało.

– Po co wyjechaliśmy – pytamy jeden drugiego (bo taki był plan?, bo jeszcze coś jest do zobaczenia?). Powoli dojrzewamy do świadomości – czego chcemy doświadczać, gdzie przebywać, jakie świadomie podejmować decyzje – przyznajemy się do tego że chcemy żyć w magii przyrody i jej wibracji…..

– To może pojedziemy do klasztoru koło granicy z Litwą, a potem przez Kłajpedę wrócimy na litewską mierzeję – rodzi się pomysł.

 

 

 

 

Pomysł który potem realizujemy, przyznając się do błędu lub dojrzewając do tego co tak naprawdę oczekujemy od życia…. (jeżeli doświadczanie życia można w ogóle uznać za błąd…..po prostu dojrzewamy i rezygnujemy z pewnych zachowań zastępując je innymi).

 

Uwalniam się od uczucia popełnionego błędu…

 

Pozwalam sobie doświadczać życia

 

O błędach wypowiedział się Bartek – „dla mnie zrozumienie tego mechanizmu to skok w nanoprzestrzeń

 

Noc spędzamy pod klasztorem niedaleko Sławska, który rano odwiedzamy. Paląc świeczki w intencji pozwolenia sobie na magię w życiu…

 

 

 

 

Uwalniam się od przymusu szybkiego wyjeżdżania z miejsc gdzie mi dobrze.

 

Pozwalam sobie na magię w moim życiu

 

 

I przez miasteczko jakby z innej epoki Sowjeck – może ta nazwa wpływa na takie zimne, obrażone zachowania ludzi – wjeżdżamy na Litwę, a potem jeszcze tego samego dnia przepływamy (puki co jeszcze promem) na Mierzeję Kurońską.

 

 

Pożegnanie z Rosją, w kierunku Polski

W kierunku Polski, niesamowita gościna Litwy 8-10 grudnia 2015

 

 

Żal nam by żegnać Rosję, nie wiedzieć czego szukaliśmy w miasteczkach, sklepach chcąc nacieszyć się jeszcze jej energią.

Załatwimy co mamy załatwić i szybko wrócimy, pojedziemy do Karelii, może i też fińskiej.

 

Pozwalam się prowadzić

 

Jednak doskonale wiemy, że gdy idzie się za energią obiecywanie, że się wróci jest tylko uwiązaniem energii, niczym więcej.

Jednak rodził się żal, tęsknota, tak wielka, że gdy przyjechaliśmy na granicę okazało się, że jest zamknięta.

Tak zamknięta, bo……… nie ma prozaicznie ………….prądu.

Na szczęście za kilka godzin go włączyli i po 6 godzinach czekania na granicy powitała nas Łotwa w imieniu Unii Europejskiej.

Spokojnie pustymi drogami dojechaliśmy na Litwę, gdzie przy barze nad jeziorkiem ulokowaliśmy się do snu.

Rano poszliśmy do baru na kawę, po pierwsze, aby w ten sposób podziękować za nocleg, a po drugie przywitać się z Litwą. Trafiliśmy na przemiłą Panią, która ma campera w Hiszpanii, gdzie spędza całą zimę. Rozmów nie było końca.

Potem zatrzymała nas Udena, na targu mieliśmy okazję zakupić rarytas litewski czyli ser jabłkowy, przepis tutaj może kogoś zainspiruje http://www.greenmorning.pl/ser-jablkowy/

Z serem wynikła śmieszna sytuacja, bo Bartek zrobił duży gryz w kupiony ser, przerażone Panie poinformowały go, że kroi się go na cieniutkie kawałeczki i je z serem czy z twarogiem.

Jak można tylko konsumować rarytasy.

 

Uwalniam się o przymusu jedzenia czegoś z czym

 

Jem to na co mam ochotę

 

Od jakiegoś czasu słychać było szurający klocek hamulcowy, pojechaliśmy w miasteczku do mechanika, chcąc go wymienić. Wymiana okazała się niemożliwa, gdyż zapiekł się jeden tłoczek w zacisku. Naprawa polegała więc na wyjęciu klocków, odkręceniu z zacisku i zaślepieniu wężyka hamulcowego. Od teraz Landrynka hamuje trzema kołami – równie sprawnie.

Przemiły Pan nie tylko wykonał usługę za darmo, ugościł nas kawą, to jeszcze poznał z mieszkającym w Udenie Polakiem, który bardzo chciał zaprosić do siebie.

Wszystko znów stało się magiczne, fakt krajobraz za oknem przypominam wczesną wiosnę, taką już bez śniegu i dodatkowo jeszcze bez słońca, jednak duchy miejsca okazywały niesamowitą gościnę.

Potem już Kowno, gdzie mimo że na głównej ulicy jak się później okazało są dwie restauracje wegetariańskie, nas zaprosił bar w bramie, można rzec spelunka, gdzie bardzo pełna energii Pani zrobiła nam pyszne świeże placki ziemniaczane i sama od siebie do jednej porcji dała dwa widelce, a sąsiadom obok, którzy wyszli właśnie na papierosa przykryła placki talerzykiem z góry, aby im nie stygły.

Czułam się zadbana jak w gościach u serdecznej cioci.

Potem już z umysłu weszliśmy dla porównania do wegetariańskiej, ludzie z małą ilością energii, zmęczeni tym, że muszą pracować. Wzięliśmy zupę, oczywiście chłodna, była tylko jedna łyżka, zupa bardzo smaczna, ale z małą ilością energii.

Często mam wrażenie, że spokój osób pracujących nad sobą jest utożsamiany z małą ilością u nich energii.

Wysoka energia i wysoka wibracja to nie to samo.

 

Uwalniam się od przekonania, że spokój to wyparcie energii, że w wysokiej energii jest niepokój

 

Pozwalam sobie na wysoki poziom energii , spokoju i wysokiej wibracji.

 

A Kowno, sympatyczne miasteczko, jak to mówimy no fajne.

 

I tak, krok za krokiem, żegnając na koniec bardzo gościnną Litwę w czwartek wieczorem, wjechaliśmy do Polski.

 

O pierwszych wrażeniach, może później ….