Male
now browsing by tag
Ludzie na Malediwach
Na Malediwach wszystko jest podzielone, są miejsca lokalne , są też miejsca tylko turystyczne . W miejscach gdzie jest duży kontakt z turystami , nie pojawiają się kobiety do obsługi . Natomiast w innych miejscach jest tak jak u nas .
Na lokalnych wyspach mieliśmy duży kontakt z tubylcami. Bardzo nas to cieszyło , bo Malediwy są przedstawiane jako wyspy, praktycznie bez ludzi, a tutaj normalne życie . Można być jego obserwatorem i po części uczestnikiem .
Gdy przylecieliśmy do Male był piątek, więc dzień wolny . Masę ludzi z rodzinami siedziało na plażach , urządzali pikniki . Jest to kraj muzułmański , więc w miejscach lokalnych jest zakaz kąpieli w bikini . Kobiety tutejsze ma się wrażenie, że dostosowały islam do siebie . Najbliżej im chyba do balijek .
Fakt chodzą pozakrywane z chustkami na głowach , jednak często bardzo kolorowo . Uśmiechają się również do innych mężczyzn . Ich strój ma koloryt , można spotkać kobiety w czerni , jednak ma się wrażenie , że to ich wybór . Często chodzą w spodniach i luźnych bluzkach. Po prostu są zasłonięte i tyle. A dziewczynki już czasem bez chustek .
Gdy nie chce się wprowadzać Europy tutaj , łatwo dostosować się do nich.
Nie dziwią parki w knajpkach , czy w grupie siedzące same kobiety . Wszystko wygląda bardzo podobnie jak u nas.
A strój muzułmański doskonale sprawdzał się i sprawdza w tym klimacie (oczywiście nie czarny) chroni przed słońcem, komarami . Pod luźno założoną chustką włosy oddychają . Nie trzeba używać 1000 kosmetyków na ciało chroniących przed słońcem, potem nawilżających i na włosy.
Fakt, w chustkach pięknie wyglądają urodziwe kobiety. Tego Malediwkom nie sposób odmówić .
Czy im dobrze czy źle ciężko jednoznacznie powiedzieć , patrząc na odprężone łatwo uśmiechające się twarze we większości można powiedzieć , że żyje im się dobrze . Powiecie nie znają innego życia …? Tak, ale jakiego …..? Twarze w przeciętnym mieście europejskim są dużo bardziej szare, napięte, a oczy mniej błyszczące . Więc jakby to wziąść jako wskaźnik szczęścia ….?
Generalnie mili i sympatyczni , cwaniakują miejscowi „młodzi” biznesmeni . Okazuje się, że w resortach np. tańsze są wycieczki i transfery niż na lokalnych wyspach.
Gościnności nie doświadczyliśmy – może poza jedną sytuacją na targu w Male, gdy jedliśmy banany , a przechodzący obok mężczyzna w średnim wieku…
– te banany co jecie nie są dobre – powiedział ,
– spróbujcie tych dodał
i poczęstował nas bananami ze swojej siatki . Fakt były nieporównywane.
Dziękujemy bardzo za ten jedyny przejaw czystej gościnności.
Należymy do organizacji otwartych drzwi i pisaliśmy do ludzi z Coutchsurfingu z Malediwów , nie tylko w kwestii noclegu, ale samego spotkania czy informacji gdzie jest fajnie. Dużo odpisywało reklamując swój hotel czy agencję w której pracowali i namawiając do przyjazdu właśnie w to miejsce. Jedna dziewczyna oferowała nam nocleg u siebie w mieszkaniu w Male za 20 dolarów od osoby (co jest niską stawką jak na Malediwy – jednak patrząc , że nie płaci podatków jak większość hoteli – to po odjęciu podatków okazywało się , że chciała więcej zarobić niż tani hotel. – m.in. taksa klimatyczna wynosi 8 dolarów od osoby).
Są miejsca na świecie gdzie ludzie dzielą się tym co maja i cieszą się, że mają tyle , że mogą się podzielić . Są wewnętrznie bogaci . W te kraje, miejsca , nam najbliżej . Tam czujemy się oczekiwanymi gośćmi . Gościnność to cecha z której słynęła Polska , upodobniając się do „bogatego” świata gubimy gdzieś tę cechę , a przecież TYLKO tak naprawdę bogaty ma się czymś dzielić . A bieda czy bogactwo to stan umysłu, a nie fizyczne posiadanie.
Na Malediwach ludzie mają chyba wewnętrzną biedę w sobie i niechęć do dzielenia się z innymi . A może są zmęczeni turystami , którzy co prawda zostawiają pieniądze, ale i śmieci swojego umysłu….?
Życzymy Malediwom wszystkiego co najlepsze bo są piękne .
Viligili – piekna przyroda na lokalnej wyspie
Viligili 11 maj 2013
Jest malutką zamieszkałą wysepką przy samej stolicy Male . Terminal promu znajduje się z przeciwnej strony niż terminal na lotnisko . To ten sam terminal co na Maafushi . (koszt ok 3-4 rupie )
Wyspa powitała nas stadem komarów , które próbowały się na nas posilić. Ponoć tutaj nie ma malarii …….
To komarowe spotkanie na pewno wywarło wpływ na całą podróż po wyspie . Najprawdopodobniej chciały nas oczyścić . Wiele razy zauważylismy , że komary gryzą w te miejsca , które są zablokowane . W te miejsca na meridianie (punkt akupunkturowy ) gdzie jest blok , namawiamy do obserwowania.
Wysepka ta jest zapleczem piknikowym Male . Jednak coś tutaj się stało, świadczą o tym pozostałości po kawiarniach koło portu , albo fala Thsunami 2004 roku , albo zarządzenie władz spowodowało, że teraz ta wysepka słabo żyje turystycznie.
Największą spuścizną po czasach świetności są wielkie drzewa : fikusy , który średnica pnia dochodzi do 2 metrów . Latają wśród ich koron wielkie nietoperze , mające rozpiętość do 50 cm , na pewno żywią się ich owocami.
Dla osób przebywających w Male może to być dobra plaża do kąpieli ( jest to plaża lokalna, więc zakaz bikini) .
Srodek wyspy jest zabudowany . Jednak plaże są piękne . Dziś dzień dziecka, więc sporo rodzin siedzi z dziećmi . Bawiąc się, pływając .
Taki miejski park .
Male – najmniejsza stolica świata
Male – najmniejsza stolica świata z cudownym targiem
10-11 maja 2013
Tak w każdym razie pisze w przewodnikach. Miasto położone na wyspie , troszkę to wygląda kosmicznie gdy widzi się wyspę zabudowaną wieżowcami .
Nas urzeka targ rybny i warzywno owocowy .
Warzywa i owoce zdecydowanie drogie, droższe jak w Polsce. Zresztą nie ma się co dziwić , prawie wszystko jest sprowadzane , tutaj – poza jedną maleńką wyspą, na której rosną drzewa pomarańczowe – nie rośnie nic (palmy kokosowe są gdzieniegdzie).
Targ ma swój niesamowity koloryt , stragany i ledwo co mówiący po angielsku sprzedawcy .
A z owoców banany w kilku odmianach, papaje, arbuzy , melony, orzechy kokosowe i kilka których jeszcze nie rozszyfrowaliśmy . Prosimy o pomoc tych co znają .
Smaki owoców dalekie od tych jakie znamy z naszych hipermarketów
Mieliśmy fajną przygodę z bananami, jako,że nie znamy się jeszcze na nich . Kupiliśmy jakieś i jedliśmy. Koło nas przechodzi mężczyzna i mówi, że nie kupiliśmy dobrych. Dobre są te które ma w siatce i częstuje nas nimi. Faktycznie jego były najlepsze. A w smaku wodniste , lekko kwaskowe , a nie jak u nas suche .
Zresztą te co są u nas to przemysł w największej formie . Czasami należałoby się zastanowić czy nazwać je bananami, czy może modyfikacją chemiczną banana . Inne owoce tak słodkie , że aż można się zemdlić .
Sprzedawcy uśmiechnięci. Zresztą ludzie tutaj są bardzo pogodni i sympatyczni . Nie spotkaliśmy się z naciąganiem (poza zoną turystyczną ) , oszukiwaniem , bardziej z bezinteresowną pomocą i sympatią.
A targ rybny to też przeżycie , ryby od maleńkich po wielkie . Można spotkać tuńczyka , żaglownicę itp. Ryby przynoszone są prosto z łódek .
Połowa nadbrzeża w Male służy jako miejsce sprzedaży towarów, zarówno ryb , owoców, ale również materiałów budowlanych i wszystkiego innego .
Tutaj nie ma przemysłu i wszystko trzeba dowieść z Indii bądź Sri Lanki . No przesadziliśmy, jest jeden bardzo podstawowy przemysł turystyczny , ale o tym – jak lepiej go poznamy.
Z jednej strony wyspy jest miejsce do surfowania , mamy szczęście prawie są zawody . Mamy okazję pooglądać surfujących na fali chłopaków , oraz nasycić się klimatem zawodów .
Jak zawsze piszę, specjalistami od miast i zabytków raczej nie zostaniemy ,więc tak samo w Male bardziej podglądamy życie , niż biegamy za nimi.
Ruch uliczny to głównie skutery i trochę samochodów (wyspa ma może z 2km na 2 km) . Ruch jest lewostronny, w godzinach szczytu gdy na ulicę wyjeżdżają setki skuterów ciężko przejść . Jeżdżą na nich zarówno mężczyźni jak i kobiety .
Jesteśmy w porze deszczowej więc spacerując po Male 2 razy łapie nas krótki deszczyk, krótki ale intensywny trwający z 2-3 minuty . W ten czas każdy się chowa gdzie może , a potem życie wraca do normy .
Po mieście kursują taksówki w urzędowej cenie 20 rupii (4 zł. ) plus ewentualnie 5 rupii za bagaż (1 zł.) , a na sąsiednie zamieszkałe przez miejscowych wyspy odpływają doni.
Malediwskie powitanie
10 maja 2013
I po kolejnych 4 godzinach lotu znaleźliśmy się na Malediwach . Już przy podchodzeniu do lądowania pojawiły się rajskie atole , gdy wylądowaliśmy kolor wody koło pasa startowego nie pozostawiał wątpliwości , że jesteśmy na wyspach , które zasługują na miano rajskich .
Same Malediwy składają się z około 1200 wysp , zebranych w 26 atoli . Mieszka na nich 350 000 ludzi , z czego 60 000 w stolicy Male.
Religia to islam . Nie wolno wwozić alkoholu . Na miejscu jest dostępny tylko w hotelach resortowych.
Malediwy przywitały nas słońcem i temperaturą ok 30 stopni, co przy panującej tutaj wilgotności powodowało wrażenie , że jest się w tunelu ogrodniczym.
Ta barwa wody to nie żart.
Odprawa na lotnisku przebiegała szybko .
Obywatele polscy mogą przebywać na Malediwach do 30 dni . Konieczne jest posiadanie wykupionego pobytu lub odpowiedniej ilości środków . W samolocie rozdają deklaracje pobytowe , gdzie wpisuje się miejsce pobytu na Malediwach.
My nie mieliśmy wykupionego pobytu , do deklaracji wpisałam namiary na hotel z internetu i nikt się nie czepiał .
Gdy wychodzi się z lotniska ma się wrażenie, że jest się na targach turystycznych , masa stoisk biur podróży, którzy czekają na swoich gości . Po turystów podjeżdżają stateczki , standard w zależności od wykupionego hotelu. Gdy hotel znajduje się daleko od lotniska po turystów przylatują hydroplany, takie malutkie samoloty z możliwością lądowania na wodzie .
Nasi towarzysze samolotowi bardzo szybko znikają „porwani” przez swoje hotele, a my praktycznie zostajemy sami.
Na szczęście nie ma tutaj nagabywaczy , więc można swobodnie chodzić i rozglądać się po okolicy . Kurs dolara -1 dolar – 15 rupii czyli będziemy dla ułatwienia przeliczać 5 rupii = 1 zł.
Z lotniska na sąsiednią wyspę do stolicy Male pływają autobusy doni cena 10 rupii (2 zł) .
Dziś piątek. Piątek jest dla muzułmanów najważniejszym dniem tygodnia i jest to dzień wolny od pracy, więc bez ulicznego zgiełku spacerujemy po Male.
Robi się coraz cieplej więc stwierdzamy, że trzeba poszukać hotelu . Na kartce mam namiary na hotel na wyspie Hulhumale. Płyniemy doni (wodny autobus) na wyspę, cena 5,50 rupii (1,2 zł.) i tam zaczynamy szukać hotelu . Niestety na hotel z internetu energia nie idzie . Pytani ludzie nawet dzwonią do hotelu , pytając jak dojść , jednak nie dane nam trafić , błądzimy z plecami , w ukropie i …… W pewnym momencie stwierdzamy, że skoro nie idzie energia na ten , to może warto ulokować się w innym. W oczy wpada nam mały hotelik Vacanza di Sabbia (vacanzadisabbia@outlook.com) pytamy o cenę , i po lekkim targu udaje nam się dostać 2 osobowy pokój z kontynentalnym śniadaniem i WiFi za 70 dolarów (2 osoby) . Standard ….. ciężko nam określić , bo nie jesteśmy fachowcami od hoteli. W miarę czysto, podwójne wygodne łóżko , klima, wiatrak, łazienka z wanną i prysznicem , szafa , toaletka i tyle. Po konsultacjach z innymi turystami okazało się , że jest to jedna z niższych cen – praktycznie najniższa .
Potem zwiedzanie okolicy tzn. wyspy która ma z 1 km na 1 km.