Iście za energią
now browsing by tag
Bez przywiązań noclegowych, ale czy na pewno
Bez przywiązań noclegowych, ale czy na pewno? Ułan Bator 27-30 październik 2015
Czasami bawi nas nasze własne zachowanie. Jeden dzień śpimy stojąc pod miastem na budowie, a drugi dzień w całkiem dobrym hotelu. Bez przywiązywania się, że jakiś sposób na spędzenie nocy jest jedyny, właściwy.
I tak najpierw spędziliśmy dwie noce na podmiejskiej budowie, pierwszą to był bardziej ranek niż noc, a drugą gdy chodziliśmy cały dzień po Ułan Bator, było wręcz pewne, że wrócimy na to miejsce. Bo spało nam się tam bardzo dobrze.
Tak, tak są miejsca osadzone gdzieś w przyrodzie w ciszy i spokoju, a śpi się w nich czasem średnio. A są takie przy głównej drodze jak to, co dają niesamowity wypoczynek, Zasady nie ma.
Drugiego dnia rano nawet podjechał mieszkaniec lub pracownik z pobliskiej jurty zaciekawiony, a chyba bardziej zatroskany tym jak radzimy sobie w tych niskich temperaturach (pierwszą noc było – 17 i wiatr, a drugą tylko minus 10).
Dobrze, że tutaj nie ma takiego lęku przed ludźmi jak w Europie (bo ludzie jeszcze nie zaleźli sobie nawzajem tak za skórę) i bardziej są ciekawi, zatroskani niż wylęknieni widokiem nieznajomego samochodu.
Jednak chodząc po Ułan Bator naszła mnie wizja hotelu – porządnego wykąpania się, czy może nasycenia wodą po pobycie na pustyni w małej wilgotności powietrza. Czy może i sauny, aby wygrzać się po ostatnich paru dniach pierwszego dotkliwego chłodu, tym bardziej, że tutaj w Mongolii jest wyższy standard, a niższe ceny niż w Rosji.
Przeglądnęłam szybko internet i zainteresował mnie Flower hotel http://www.flower-hotel.mn/, okazało się, że ma saunę.
Cena za duży jak na standardowy pokoik – 35 metrów 120000 (240 zł – 2 osoby) ze śniadaniem i sauną. Po oglądnięciu pokoiku postanowiliśmy przyjechać następnego dnia zaraz od kiedy zaczynała się doba hotelowa, aby nacieszyć się przestrzenią i zrobić wielkie pranie.
Hotelik bardzo sympatyczny o energii japońskiej, daleki od mongolskiej. W hoteliku 4 restauracje (indyjska, japońska, chińska i europejska)
Z sauną miałam swoją zabawę (jest oddzielnie męska i żeńska) , bo bardzo jej chciałam i z radością do niej poszłam. Pani recepcjonistka dała mi ręczniczki, a potem okazało się, że nie jest nagrzana .
Poszły mi emocje ……….
Może nie potrzebna mi teraz…… trudno mi było to zaakceptować. Tym bardziej, że hotel ma ambicje wysokiej klasy, więc byłam trochę niemiła dla obsługi, która bardzo się starała wyprostować tę sytuację.
Bacznie obserwuję co dla mnie dobre, czym wszechświat chce mnie gościć
Tak, tak obserwowanie kierunku prowadzenia, bezpiecznej drogi, wychodzi mi całkiem dobrze, ale gdy wchodzę w detale, subtelności idzie troszkę gorzej.
Najgorzej ma się sytuacja gdy zapłaciłam i należy mi się, chcę z tego skorzystać, bez względu na to czy to dla mnie dobre czy nie….
Uwalniam się od przymusu korzystania z tego co mi się należy, za co zapłaciłam, co mi obiecano
Uwalniam się od przymusu tracenia czasu na rozliczanie innych z innych pracy
Obserwuję co dla mnie dobre i skupiam się na tym
Cieszyliśmy się przestrzenią pokoju – mieszkania, innej energii niż landrynki, niż mongolska. Czasem lubimy to zmienić i nacieszyć się czymś innym.
Wieczorkiem poszliśmy do restauracji indyjskiej, która uraczyła nas kolejnymi cudownymi smakami.
Ojj te smaki, jak bardzo bym chciała bardziej się delektować małą ilością …. może kiedyś to nastąpi.
Następnego dnia, aż nie chciało mi się wychodzić na ulicę, zmieniać tej energii.
W hotelu czułam się jakbym była w Japonii, czy Korei a na pewno nie w Mongolii. Lubię Mongolię, ale z Mongołami mimo ich gościnności, troski nigdy się nie zaprzyjaźniłam, a może potrzebna mi była energia Dalekiego Wschodu, który zaprasza do siebie dając niewielkie zajawki i oswajając ze swoją energią.
A śniadanie …… to istna poezja smaku, barw, wysokiej jakości warzyw i owoców, sałatek ….. nie wiem ale było chyba z 50 różnych dań (zapomniałam aparatu niestety), a nawet owoce dobrane te najlepsze smakowo i co za tym cenowo szczególnie w Mongolii.
Widać, że kucharz stara się, aby wszystko było również z produktów wysokiej jakości.
Po jednej dobie pełni wdzięczności wyjechaliśmy z hotelu, zderzając się na bazarze z energiami trudnymi dla nas, a może anielskimi, które uruchomiły ponownie masę napięć i emocji.
Uwalniając z nas kolejne części zamknięcia – jak się potem po ustawieniu okazało na miłość, na nas samych.
Przez pustynię i step z Khovd do Ałtaju
Przez pustynię i step Mongolii – z Khovd do Ałtaju 20-21 lipiec 2015
Gdzie jedziemy ? – kolejny raz rodziło się pytanie .
Na to szybko przychodzi odpowiedź – gdy ma się dobre prowadzenie i jest mu posłusznym. Do tego nie ma większych pragnień, a u nas …..???
Pragnienie o wariancie drogi północnej – bo ta południowa to magistrala (i ominęlibyśmy piękną przełęcz z płaskowyżem!) bez gór i większych trudności terenowych. Pewna część asfaltem.
Coś krzyczy – chce na północną drogę, jednak pozostaje tylko krzyk – bo tam nie ma zaproszenia – a pytanie – gdzie jedziemy? – powtarzane jest jak mantra.
Bo umysł krzyczy – ja chcę drogą północną, a dusza południową – ciało nie wie gdzie kroczyć. Przewodnicy duchowy są pozbawieni głosu, a głos duchów miejsc – słabo słyszalny. Nie ma spójności…
Mam spójność ciała, umysłu, duszy na mojej drodze życia, słuchając przewodników duchowych, duchów miejsc
– Pojedźmy kawałek w stronę północy, a jak będzie ciężko zawrócimy – zaproponował Bartek.
Wszechświat jednak nie chciał nas w ogóle wpuścić na tę drogę.
– Poprośmy o podpowiedź wszechświata – może spotkamy jakiś aniołów z informacją dla nas – bądźmy uważni – stwierdziłam.
Przy sklepie spotkaliśmy spotkaną wczoraj przy rzece parkę motocyklistów:
– Jechaliśmy tamtą północną drogą 170 km i zawróciliśmy – brody, grząski piasek i duże kamienie, nawigacja gubiła szlak.
Brody czy piaski nie były większą przeszkodą dla nas, ale kamienie tak….. butki landrynki są szutrowe, bez ekstremów.
I tak pojechaliśmy drogą południową do Ałtaju, 420 km przez step, najpierw 170 km asfaltem, a potem już terenową drogą (dlaczego podpowiedzi wszechświata kierują nas w lipcu na pogranicze Gobi?).
Byliśmy blisko pustyni, żar lał się z nieba, zatrzymaliśmy się w jednej przydrożnej kafejce chłodząc się nieco. Potem drugiej, gdzie znaleźliśmy nie tylko kubek zimnej herbaty, ale również możliwość położenia się (2 kubki herbaty i jakieś drożdżowe kulki 1000 – 2 zł.)
Sama knajpka przypominająca standardem może karczmy sprzed 50 lat i dalej. W budyneczku bez klimatyzacji mimo 40 kilku stopni za zewnątrz panował przyjemny chłód, duży stół , telewizor zasilany z baterii słonecznej, i siedzisko tak szerokie, że można się na nim położyć i zasnąć.
Bardzo miła atmosfera zarówno gospodarzy jak i klientów.
Obok górski potoczek z wodą gdzie można się umyć.
Takie miejsce to dar od bogów, w sytuacji gdy już świat zaczyna się troszkę kolebać od upału.
Dziękujemy mu za wytchnienie, za ten chłód.
No właśnie najpierw mamy domy, które są chłodne latem i ciepłe zimą, potem korzystamy z „marketingowych dobrych technologii” i ……… zimą dajemy więcej na ogrzewanie, a latem kupujemy klimatyzator, a potem Ci bardziej odważni ……….. wracają z powrotem do starego. I tak koło się zamyka.
Jechaliśmy przez pusty o tej porze roku step, napełniając się jego przestrzenią. Gdzieniegdzie opuszczone domostwa nomadów, którzy teraz są w górach, a powrócą tutaj jesienią.
Nomad to nie osoba bez domu ( bezdomna), w klasycznym zakresie ma dwa domy letni i zimowy. Lato spędza zazwyczaj wysoko w górach w przenośnej jurcie (gdzie chłodniej i więcej trawy dla zwierząt), a zimę na łąkach bliżej pustyni, razem ze swoimi stadami ( jeszcze nie karmią ich paszami z hormonami i antybiotykami).
Stepie szeroki………., długi – gdzieś na horyzoncie czasami migoczą góry, tworząc jakby granice tego co teraz możliwe, takie nieostre. Step jeszcze zielony…..
Nieograniczona przestrzeń możliwości ziemi przechodzi przez ze mnie teraz
Noc oczywiście na stepie, wśród rozgwieżdżonego nieba, gdzie nieograniczona ilość gwiazd i mgławic chce się nam pokazać w jednej chwili .
Nieograniczona przestrzeń nieba przechodzi przez ze mnie teraz.
Niebo, ziemia tańczą w nas przeplatając się nawzajem.
Miejsca piękne do życia, ale jakże trudne, gdyż tutaj każda myśl błyskawicznie się realizuje. Może dlatego najpierw przysłowiowa Ewa zjadła jabłko, a potem ludzie zaczęli jeść coraz więcej, gdyż zauważyli, że wtedy złe myśli się tak szybko nie materializują (dobre też, jednak zapewne na początku chodziło o złe). Tak, tak … , tak – szybko się nie materializują, czasami odsuwane są na lata, czasem na przyszłe pokolenia, gdzie już nikt nie zauważa związku choroby ze złą myślą własną lub prapraprzodków.
Pozwalam sobie jasno, konkretnie, przejrzyście myśleć
Kolejny dzień był dla nas nie lata niespodzianką. Jadąc przez step, o tej porze suchy, przyglądając się budowie nowej drogi przez Chińczyków (nie zawsze najmądrzej),
witając się z kolejnymi duchami dolin, znaleźliśmy się w miejscu, gdzie step ustępował miejsca czarnej, kamienistej pustyni, a może półpustyni bo poprzecinanej teraz suchymi rzekami.
Nie chcieliśmy na pustynię – hihihi – mówisz i masz, bo to czego się boisz, nie chcesz – też się materializuje.
Powitaliśmy się z duszkiem stojącym na granicy zielonego stepu i czarnej pustyni.
Znaleźliśmy się na pustyni, żal lał się z nieba, na szczęście również wiał wiaterek – jeszcze nieco chłodnawy.
– Czy nie przypomina Ci to czarnej pustyni w Maroku – zagadnęłam Bartka.
– Tylko tam była to droga ekstremalna, a tutaj normalna droga przez kraj .
Uśmiechnęliśmy się do duchów miejsc, siebie, sobie nawzajem i zagłębiliśmy w kamienistą czerń pustyni, zdecydowanie gorącą. Pozwalając słońcu przechodzić przez nas, bez zatrzymywania go na zapas. Napełnialiśmy się światłem, a nadmiar stapiał się z przestrzenią.
Praktycznie od paru dni nie jemy, dużo pijemy i czujemy się dużo lepiej niż jak wcześniej jedliśmy w upały. Brak jedzenia powoduje, że mamy więcej przestrzeni do wypełnienia jej światłem, praną , światło obmywa nas, karmi, organizm nic nie musi trawić w żołądku – nic nie fermentuje, ma energię na to by zanurzyć się w świetle boskiej energii.
Uwalniam się od przymusu jedzenia, pozwalam się sobie napełnić boską energią
Bez jedzenia bez problemu znoszę upał dochodzący do 45 st. C. , wilgotność minimalna, gdyby ktoś mi powiedział, że w lipcu wytrzymam na pustyni – wyśmiałabym go, a teraz znoszę to bez jakiś większych problemów. Jeszcze parę lat temu od upału bolała mnie zaraz głowa, jadłam wtedy paracetamol. Teraz zero okularów, kapelusza, jedzenia, paracetamolu, kremów z filtrami i jest super.
Dziękuję wszechświatowi, że pozwolił mi przepuszczać przez siebie gorąc, pozwalając napełniać się światłem.
Droga szutrowa, kamienista, prosta zazwyczaj wielopasmowa -wszystkie drogi prowadzą do celu – jedyny problem to wybrać właściwą drogę, a właściwą to znaczy najlepszą nawierzchniowo, bez tarki. Bo jazda po tarce to ciężka wibracja non stop.
A na pustyni niebo dotyka ziemi, między nimi tworzy się jasna przestrzeń, tak część wspólna świata ludzi i bogów. Miejsce gdzie światy się spotykają – tworzą jasną przestrzeń.
Do pustyni pięknie pasują wielbłądy, które majestatycznie ją przemierzają , pokazując nam, że wiele można osiągnąć małym kosztem energii.
Nie mogę się napatrzyć na te piękne zwierzęta. Nasycam się ich wdziękiem i wytrwałością.
Jestem kobietą pełną wdzięku, która z wytrwałością kroczy przez życie swoją drogą.
I nagle pojawiły się wzgórza wjechaliśmy między nie i temperatura spadła do ok. 30 stopni, wiaterek zrobił się teraz bardziej chłodny, choć trzeba przyznać, że wiał cały dzień i bardzo pomagał. Teraz wjechaliśmy między góry, podjechaliśmy na przełęcz przywitać się z duchami miejsc. Miejsce od razu zaprosiło nas na dłużej, na ugruntowanie przepuszczonych na pustyni energii.
Jeszcze na początek pojechaliśmy do miasteczka Ałtaj.
Dziękujemy za te cudowne przestrzenie, za pokazanie nowych możliwości naszych ciał, za odpuszczanie lęku przed upałem, za bezpieczne przeprowadzenie nas tym szlakiem.
Erewań – złoto pirytu i kolejne przedłużenie pobytu w Armenii
Erewań przedłużenie dokumentów dla landrynki 19 listopada 2014
Medytowaliśmy w naszym domeczku w Tsaghadzorze gdy przyleciała myśl
-
zostańcie tutaj do 28 listopada i zagłębcie się w siebie medytujcie, ćwiczcie ciało, przedłużcie dokumenty dla samochodu w Erewaniu
Po medytacji zaraz powiedziałam to Bartkowi,
Ja nie mam nic przeciwko – powiedział
Testem czy mamy zostać czy nie będzie fakt, jak uda nam się to załatwić w Erewaniu
Zdecydowaliśmy, że na drugi dzień jedziemy do Erewania (50 km) załatwić to i wtedy będziemy wiedzieli czy możemy dłużej zostać czy nie.
Rano udaliśmy się do urzędu celnego w centrum miasta, gdzie przemiły Pan odesłał nas do księgarni, w której Pani za 1000 drahm (8 zł.) skompletowała nasze dokumenty do przedłużenia i napisała prośbę o przedłużenie o 15 dni (już chyba nacieszymy się Armenią…..????)
Powiem szczerze czujemy się tutaj jak w domu. Zresztą cechą Ormian jest to, że gdy przychodzi się w jakieś miejsce drugi, czy trzeci raz jest się traktowanym jak rodzina.
Gdyż można przedłużać o 15 dni lub o miesiąc i dalej każde 15 dni kosztuje 10000 drahm (80 zł.).
Pani nas troszkę zmartwiła faktem, że nie załatwimy tego dziś, tylko za 2 dni, otrzymamy pismo zgody na przedłużenie , które pojedziemy opłacić do urzędu celnego w inną część miasta.
Podeszliśmy do Pana w urzędzie finansów prosząc od razu o załatwienie dzisiaj – fajnym argumentem był fakt, że mieszkamy w Tsaghadzorze i musielibyśmy drugi raz jechać do stolicy.
Pan zadzwonił gdzie trzeba i powiedział, że możemy przyjść po 15 godzinie.
Duchy działają…………
Poszliśmy na targ dla turystów tzn z gadżetami ormiańskimi i nie tylko………
I nagle przy jednym ze straganów z biżuterią ze srebra z kamieniami zagadał do mnie pierścionek z pirytem.
Stanęłam i nie mogłam oczu oderwać, pierścionek miał regulowany obwód więc idealnie wpasował się w moją rękę.
Ja i pierścionek? – brzmiało gdzieś w głowie
Przecież nie noszę biżuterii.
Jaki on piękny, ja go chcę! – brzmiało z drugiej strony głowy.
I tak stałam przy straganie na palcu z nim i rozważałam własne sprzeczności.
Może Ci na teraz tej złotej energii pirytu potrzeba – powiedział Bartek motywując mnie do zakupu
Najwyżej potem go komuś dam – odpowiedziałam radośnie
I tak mamy następnego pasażera, tym razem na moim palcu, piękny złoty piryt migocący setkami złotej energii, gdy troszkę światła wpadnie na niego.
Ileż razy własne sprzeczności powodują, że nie pozwalamy sobie na coś, że wiemy czego nam potrzeba, co lubimy, a czego nie.
Powiem Wam, że z chęcią noszę ten pierścionek, nawet śpię z nim.
Jest odpowiedni na ten czas.
Słucham boskiego prowadzenia przy zakupie materialnych rzeczy
Gdy wychodziliśmy z targu w kierunku placu Republiki zobaczyliśmy wystawę ze zdjęciami Polski. Promocję Polski w Erewaniu.
Z naszego punktu widzenia nie było tam przyrody, która przecież również jest piękna.
Jednak patrząc na to z drugiej strony, Armenia ma tyle pięknych gór , że pokazywanie naszych nie byłoby tak atrakcyjne jak pokazywanie pięknych miast, starówek, zamków, których tutaj nie ma.
Mogłyby zainteresować Ormian nasze lasy z jeziorkami.
Może na drugi raz chociaż jedno zdjęcie zostanie włożone z motywami przyrody.
Ormianie znają Polskę, wielu służyło w armii w czasach sowieckich, czy handlowało w Polsce. Spotykamy ludzi, którzy mieszkali w Polsce wiele lat i znają dobrze polski.
Często sami zaczepiają nas na ulicy gdy słyszą Polski i mówią dzień dobry.
Po 15 stawiliśmy się u Pana po decyzję o przedłużeniu, która już czekała na nas.
Tyle radości.
Teraz zostało tylko pojechać 8 km w stronę Araratu i opłacić zezwolenie.
Mamy teraz nawigację w naszym smartfonie pancernym evolveo, dlatego dojazd był szybki i prosty.
Tam również wszyscy z którymi mięliśmy kontakt byli przemili, interesowali się naszą podróżą, cieszyli z tego, że podoba nam się Armenia, szokowali naszą ostatnią kąpielą w Sevanie.
I tak szybko sprawnie, przemiło, mamy przedłużenie do 8 grudnia, które już wiemy jak przedłużać dalej.
Dziękujemy duchom za prowadzenie,a sobie za całkowite zaufanie i poddanie się temu.
I tak cieszymy się domkiem dalej.
O samochodzie w Armenii napiszemy specjalny artykuł niebawem, opisując dokładnie całą procedurę opłat wjazdowych na auto oraz ich przedłużania w urzędzie w Erewaniu..
Kaukaska branka – Каукаска пленица – nadmiar wszechświata
Kaukazka Plenica – nadmiar wszechświata – Erewań by night 30 października 2014
Są takie miejsca, restauracje, które człowieka urzekają. Je i jest spełniony, nawet jak niechcący za dużo zje, to obserwuje swoje łakomstwo, ale złe samopoczucie szybko przechodzi. I tak właśnie było w '''Kaukaskiej Plenicy”, która rozpieszczała nas swoim jedzeniem w Hotelu Kechalis w Tsanadzorze.
Zobaczyliśmy tam też, że ma dwie restauracje również w Erewaniu, gdzieś koło centrum. Gdy po wizytach w galeriach handlowych, ok 22. przyjechaliśmy do centrum Erewania, zobaczyliśmy masę osób spacerujących po ulicach i otwarte wszystkie restauracje.
Stwierdziliśmy, że jak się na pokaże ''Kaukaska plenica” to do niej pójdziemy, jak wpadnie w oczy coś innego to tam wejdziemy.
Zaparkowaliśmy samochód na placu Republiki – największym i najbardziej reprezentatywnym rondzie i poszliśmy przed siebie, gdy po czasie, nieoczekiwanie na skrzyżowaniu ulic zobaczyliśmy co?
Znaną nam restaurację! Weszliśmy do środka, dostaliśmy malutki dwuosobowy stolik i chciwie zamówiliśmy:
Ja zupkę z aveluka, Bartek sałatkę z fasoli, kiszonki (Ormianie kiszą wszystko co się da – pomidory zielone i czerwone, ogórki, kapustę, krojoną i w kawałkach, marchewkę, kwiaty dyni itp. ) i lawasz do tego herbatka z tymianku i kwas chlebowy.
Aż dziwnie mówić, że chcemy uwolnić się od przymusu jedzenia!
Jednak moim zdaniem, mój cel nie polega na niejedzeniu wcale, ale na tym, że jak jest coś fajnego i mam ochotę – to jem, nie ma – nie jem – bo nie muszę.
Możemy powiedzieć, że znikł nam stres przymusu zjedzenia śniadania, obiadu czy kolacji.
Pozostała chciwość smaków i często lęk przed lekkością.
I dlatego czasami zjemy coś co nam nie smakuje i zamiast uczucia spełnienia, wprowadzamy uczucie niedosytu i ciężkości.
A może i tak w życiu?
Tutaj w Kaukaskiej Plenicy mamy radość z jedzenia, cieszenia się smakiem, ładnością podania. W Armenii zazwyczaj nikogo to nie dziwi, że zamawia się jedną porcję czegoś. We większości restauracji, danie podawane jest na środek stołu, a goście dostają oddzielne talerze i nakładają sobie ile im trzeba.
Bardzo nam się to podoba. Często nawet gdy zamawiamy jedną porcję sałatki, stawiają ją na środku , a nam dają oddzielne talerzyki. Taka radość biesiadowania przy minimalnej nawet porcji jedzenia.
I tak tutaj troszkę zjedliśmy więcej niż nawet nasz umysł potrzebował, jednak wyszliśmy zadowoleni. Taki obiadek na naszą dwójkę w centrum Erewania to koszt ok 4000 drahm (32 zł)
Potrawy mięsne kosztują 2 razy więcej.
I tak nasyceni energią dobrego jedzenia poszliśmy dalej spacerować po stolicy Armenii.
Gdy po ok 40 minutach zobaczyliśmy kolejną restaurację „Kaukaska Plenica” wybuchnęliśmy śmiechem.
Siła kreacji. Poprosiliśmy wszechświat i zapomnieliśmy o tym. Nie przywiązywaliśmy się, że musi być ta, a ta restauracja. A wszechświat dał nam to co chcieliśmy w nadmiarze.
Do drugiej już nie weszliśmy.
Jednak dziękujemy wszechświatowi za jego hojność i pokazanie, że gdy pozwalamy się prowadzić dostajemy w nadmiarze to o co prosimy.
Wszechświat jest nieograniczony.
Nazwa restauracji pochodzi od filmu Kaukaska branka, przygody Szurika (Kaukaska plenica) we wnętrzu są zdjęcia z filmu i woskowe postacie, doskonale oddające klimat filmu. Muzyka z filmu dodaje klimatu tej restauracji.
A film to lekka komedia, najważniejsze
aby chęci były równe możliwościom
Tego Wam wszystkim życzymy i zapraszamy na piosenkę z filmu
Austryjacka przygoda
17 września 2013 Austryjacka przygoda
I zatrzymaliśmy się na obiad koło Salzburga w pięknym miejscu nad jeziorkiem .
Zjedliśmy, wypiliśmy i gdy chcieliśmy odjechać okazało się, że nie ma prądu w samochodzie . Przekręca się kluczyć, ale nie ma prądu .
Ciekawe ….
To chyba przyczyna wczorajszego jarzenia
Dzwonimy do mechanika
Okazuje się , że najlepiej spiąć samochód kabelkami i zapalić .
Gdy Bartek zaczyna to robić , odkręcając plastiki od stacyjki , prąd się pojawia .
Najprawdopodobniej padła kostka przy stacyjce .
Patrzymy w internet
Jest serwis Landrover-a w Salzburgu . Nic nie szkodzi podjechać .
Oczywiście serwis jest bardzo nowoczesny , więc część mogą sprowadzić z Anglii i będzie za parę dni, inny mechanik może nas przyjąć dopiero jutro bo przecież już dochodzi 17 i czas kończyć pracę .
Patrzymy na to wszystko – ulewny deszcz który nie chce przestać padać , samochód , który nie chce jeździć, coś nie gra . Trzeba się stąd ewakuować ….Na początku podróży myśleliśmy o Szwajcarii , jednak teraz w ogóle energia nie idzie w tamtą stronę . Wybieramy więc Włochy . Decyzja podjęta kierunek obrany i słońce zaczyna świecić . Taki znak wszechświata , że decyzja dobra.
Nie warto kręcić się w kółko w Austrii , gdzie coś nie idzie , coś trzyma …..
Czy nasze ograniczenia, czy po prostu nie jesteśmy tutaj mile widziani ,
W każdym razie ogonek pod siebie i znikamy .
Można się zastanawiać co tańsze co droższe , jednak często w ogólnym rozrachunku tańsze opcje okazują się dużo droższe , gdy je robimy na siłę , a nie za energią .
Bo przypuśćmy , że upieralibyśmy się przy jakiejś drodze wynikającej z naszych pragnień , a nie zgodnej z drogą naszej duszy , wtedy samochód mógłby się psuć , wydawalibyśmy na mechaników , tracili czas . A gdy idziemy za energią płacimy za to co faktycznie nam potrzeba .
Austria nam dała lekcje , lekcję powiedzenia do widzenia, gdy na coś nie idzie energia . W podróży nam to dobrze wychodzi. A w życiu?
A Wam jak to idzie ….???
Druga rzeczą , którą obserwuję w podróży , to wydawanie pieniędzy , gdy nie idzie energia wydajemy na rzeczy drogie i niezbyt dobre jakościowo . Obleśna droga, kawa, jedzenie .
Gdy idziemy za energią w najgorszym wypadku dostajemy rzeczy marnej jakości, ale bardzo tanie.
Z ulgą pożegnaliśmy Austrię na przełęczy Brennera i przy prawie pełni ruszyliśmy autostradami przez Włochy . Ciekawe czy zawitamy do Austrii w drodze powrotnej ….???
Byłabym niesprawiedliwa gdybym nie napisała, że wielką frajdę robił mi widok śniegu na czubkach Alp , były prawie przypruszone świeżą warstwą śniegu , wygladały uroczo w swoich białych czapeczkach . Śnieg ma dla mnie i nas jakąś magię .
Dziękujemy , dziękujemy za biezpieczny przejazd i cudowny pierwszy śnieg .