Karelia
now browsing by tag
Suszenie nad rzeczką i borówkowe refleksje
Suszenie nad rzeczką i zakupy w Kiem 2-3 sierpnia 2016
Cywilizacja, to i sklepy. Jakie było nasze zdziwienie gdy wchodząc do sklepu do prawie miesięcznej niebytności w nim, wyszliśmy z paroma produktami. Bo powiedźcie sami… czy jest coś lepszego niż pyszna borówka prosto z krzaka, która mówi poczęstuj się, grzyby które wyrastają prosto koło namiotu, czy laminaria zebrana w morzu?
Do tego przesiąknięte to jest energią morza, wiatru, niesie informację stworzenia nie zakłóconą inni pośrednikami.
A w sklepie …… wszystko przetworzone, warzywa owoce przejechały kawałek świata aby tutaj dotrzeć nasiąkając różnymi energiami.
Pamiętam jak na wyspie Wania przyniósł nam pomarańcze, czy innym razem kawałek nektaryny… smakowały jak coś bardzo egzotycznego, luksusowego. Obiecywałam sobie, że jak znajdę się w cywilizacji nasycę się owocami i…….
Zjadłam pomarańczę, brzoskwinię, kawałek arbuza, kiwi wszystko było średnie. Było odmianą w diecie, jednak co smakuje najlepiej?
Boróweczki prosto z krzaka!
Przyroda, która rośnie koło nas daje nam to czego tak naprawdę potrzebujemy, wszystko sprowadzane gdzieś z „daleka” daje informację o tamtych terenach. Jednak weźcie pod uwagę jeden fakt, że boróweczka rośnie dziko na krzaku, a owoce, warzywa które przyjeżdżają z daleka są uprawiane przemysłowo, a potem aby dobrze zniosły podróż konserwowane do niej, a na poziomie energetycznym informacji o samym owocu jest niewiele, jest tylko informacja smakowa dla umysłu, a dla ciała ….
A tutaj boróweczki są prawie tak duże jak te amerykańskie u nas, a smakują jak najlepsze dzikuski. W Finlandii większość borówek jest eksportowana do Japonii, bo według japońskich badań właśnie północne borówki mają najwięcej witamin, antyksydantów itp. gdyż mają najwięcej światła (dzień polarny). Osiągają wysoką cenę. Z uwagi na ten fakt do Finlandii sprowadza się do sklepów tanie borówki z Polski (mniej światła przy dojrzewaniu).
Światło, które było praktycznie całą dobę prześwietlało nasze ciała, a dodatkowo wprowadzaliśmy je do ciała jedząc borówki.
Dla mnie ma duże znaczenie czy roślina, którą spożywam jest wygrzana na słoneczku, czy rosła dziko, czy też pochodzi z przemysłowych upraw Hiszpanii, Maroka, Izraela (rosną na matach, w tunelach i są podlewane chemią). Ta sama roślina, a jakże inna. Dzika roślina rośnie jak chce, gdzie chce, najlepsze owoce daje w miejscu gdzie jest jej najlepiej, przemysłowa musi rosnąć w określony sposób w określonym miejscu, pod pręgierzem utraty życia gdy będzie nisko plenna.
Czy to nie ma odniesienia do tego jak żyjemy?
Uwalniam się od przymusu życia w określonym miejscu, w określony przez innych sposób
Żyję wolno w miejscu gdzie najbardziej mogę się rozwijać.
Rozpisałam się o tych boróweczkach …. powiem szczerze nigdy w życiu ich tyle nie zebrałam i nie zjadłam – co na wyspie, a przecież sezon jeszcze trwa.
Poza zakupami udało nam się nad rzeczką dosuszyć ubranie. Wszystko co mieliśmy na wyspie było przesiąknięte wilgocią, część rzeczy nie zdążyła jeszcze doschnąć po ostatniej ulewie.
Opieka Boga znów była większa niż moglibyśmy przypuszczać. Po prostu następny poranek po powrocie z wyspy był bardzo ciepły.
Dziękujemy za ten kolejny cud i jedziemy dalej na północ
Pożegnanie Kuzowa nieść radość w świat
Pożegnanie z Kuzowa 1-2 sierpnia 2016
Przy każdej wycieczce miejsce odsłaniało kolejne ścieżki kolejne miejsca. Idąc któryś już raz tą samą ścieżką mieliśmy wrażenie, że jest inna. Nic nam się nie nudziło. Jednak gdzieś w głębi czuliśmy , że czas rozstać się z wyspą. Okres pobytu trwający ponad 3 tygodnie w potężnym miejscu siły, gdzie każdego dnia wszystkie żywioły tańczyły ze sobą swój radosny, pełny radości, przejrzystości taniec szczęścia.
Łezka kręciła się w oku na sam moment rozstania, jednak ….
Zapadła decyzja czas jechać, Zachar obiecał nas odwieść do Kem, gdyż ja nie chciałam płynąć z Igorem (imprezowiczem z którym płynęliśmy w tamtą stronę), jednak ostatnimi czasami Zachar podpijał (czego nie robił przez pierwsze 2 tygodnie naszego pobytu) i odsuwał z dnia na dzień wspólny wyjazd. A może my sami nie mieliśmy determinacji do wyjazdu…..
Po ulewnym deszczu, połamaniu masztów w naszym namiocie, pożyczenia z tutejszej wypożyczalni innego , przenieśliśmy się na wschodni brzeg – przy izbiczcze strażników przyrody i głównym miejscu dobijania małych łódek do wyspy.
Więc zawsze będziemy wiedzieć kiedy coś przypłynie, łamiąc namiot wszechświat powiedział na ten moment dość, idźcie w świat, w inne energie. Chcieliśmy płynąć w poniedziałek, jednak Zachar stwierdził – że nie dzisiaj. Przyjęliśmy to z pokorą. Jednak jutro płyniemy – czy z Zacharem, czy nie – zapadła decyzja.
A w poniedziałek poszliśmy na spokojnie pożegnać się z całą przestrzenią. My żegnaliśmy się z nią i ona z nami.
Posyłaliśmy najlepsze życzenia jakie mogliśmy, dostaliśmy na pożegnanie jeden z piękniejszych zachodów słońca, super smaczne borówki, tyle grzybów, że mogliśmy je przyrządzić dla wszystkich znajomych.
Takie piękne „do widzenia” z dwóch stron.
Ostatnia noc …….
I nadszedł poranek…. jakaś parka przyszła na brzeg z plecakami.
– Dokąd płyniecie? – zapytaliśmy .
– Do Kem – odpowiedzieli .
– O której wasza motorówka będzie? – dopytaliśmy.
– Jedenastej – dorzucili.
– A możecie poczekać kilka minut, abyśmy i my mogli się pozbierać, bo jest już 10,45 – zapytaliśmy.
– Jak kapitanowi to nie będzie przeszkadzać nie ma problemu – dodali.
Super i zaczęliśmy się szybko pakować.
Zachar schował się ze wstydu (przecież od dwóch tygodni obiecywał nasze odwiezienie, a teraz wtopił z tym alkoholem), a my zdając się na duchy miejsc liczyliśmy, że nie przyjedzie Igor tylko Żenia, choć czekająca parka zamawiała łódź przez centrum turystyczne – a więc Igora. Ojjj…. tutejsze łódkowe machinacje.
O 11,15 byliśmy spakowani, jednak łódki nie było, 12 łódki nie ma, 13 łodki nie…… Parka chodzi wściekła, próbuje interweniować telefnicznie , na szczęście pociąg mają dopiero wieczorem, a wyspa nie chce wypuścić, a może ……..
Żegnamy się z Zacharem, Wanią, Jarkiem kolejny raz z duchami wyspy i zdajemy na prowadzenie, chcemy w bezpieczny, spokojny sposób wydostać się w wyspy. Od rana jest cisza na morzu, więc fajnie byłoby już……
O piętnastaj przypływa Żenia – wysadza pięciu wojskowych w mundurach….z bronią. Jednemu nawet w czasie wyskakiwania z pontonu na plażę wypada w piasek automat ……(ojj.. widać, że nasz czas się tu skończył!).
Bartek intuicyjnie od razu pyta – to na niedźwiedzia? – ale odpowiedzi brak. Karabiny , pistolety , noże, mundury…..napięte, srogie miny…. jak to się czuje po 25 dniach w przyrodzie, w miejscu wysokowibracyjnym. Uczulamy na to strażników.
Żenia obiecuje przypłynąć za godzinę, bo teraz musi dalej jechać na Sołowki po ludzi.
Tak Żenia wiedziałam, że on przyjedzie, wszyscy opowiadali o nim dobrze, poza dowozem motorówką na wyspę – również odwozi na dworzec, czy odbiera z dworca, można się z nim dogadać aby zrobił zakupy żywności (ale o tym dowiedzieliśmy się 2 dni przez wyjazdem ).
O 16-tej podpływa Żenia, a z łódki już witają się z nami nasze znajome z Krymu Natalia i Irina. Jakie piękne pożegnanie,
Zachar podwozi nas pontonem do motorówki i ….. „Dowidzenia”, gdzieś łezka w oku się kręci, jednak Natalia z radością macha do chłopaków na wyspę, a potem zanurza się w radosnych opowieściach.
Z radością żegnam przeszłość
Z radością odpuszczam miłe chwile, piękne miejsca, z radością idę w nowe.
Natalia dziękuję
I tak po około 40 minutach „wylądowaliśmy” w port Kem w cywilizacji, nie widzianej od 25 dni. Gdy przyjechaliśmy sezon się zaczynał, teraz widać że jest w pełni. Pełen parking samochodów (jest strzeżony ) i masa ludzi. Inny świat.
Jednak ten z pozoru „inny świat” miał od razu dla nas przekaz, piękną tęczę która rozprysła gdzieś nad lądem mówiąc :
Doświadczyliście piękna, raju, jesteście nim, nieście je dalej …….
dziękujemy za to powitanie.
A teraz może refleksja odnośnie łódek pływających na Kuzowa.
Są dwie małe motorówki Igora i Żeni.
Z Igorem jechaliśmy na Kuzowa, strasznie niemiło, butnie, alkohol w ręce, wiele razy widzieliśmy jak spóźniał się na umówiony przyjazd czasem i o godzinę czy dwie. Czy tak jak po tą parkę wracającą z nami z Kuzowa – wcale nie przypłynął. Układ z nim ma informacja turystyczna w porcie. Poza tym alkoholik, pił jak nas wiózł.
Żenia młody chłopak, przesympatyczny pływający od roku, odbiera z dworca kolejowego samochodem i również tam odwozi. Punktualny, rzeczowy, otwarty na współpracę.
Podaję telefon tylko do niego – nr telefonu +79210135598 – łódka Nowaja Ładoga.
Cena 1100 rubli (70 zł.) – przy normalnym kursie przy większej ilości osób. Przy 1-3 osoby – ceny ustalane indywidualne. Jednak z tego co słyszeliśmy to, Żenia z 2 osobami jechał za 3000 rubli, a Igor gdy przyjechał po ludzi w czasie ulewy to chciał 7500 rubli.
P.S. Bartek myślał że włosy siwieją jak jakiś egzemplarz włosa jest stary i ze starości się odbarwia. A tu na jego brodzie niektóre centymetrowe też białe…
Spotkanie człowieka i przyrody wyspa Olieszyn
Magia człowieka i przyrody – wyspa Olieszyn 8 lipca – 2 sierpnia 2016
Gdy pierwszy raz wsiadałam do łódki po wizycie na niej – powiedziałam: – To nie jest wyspa to bajka!
I wszystko co można przekazać w jakikolwiek sposób to za mało, aby oddać magię tego miejsca.
Osadzona na końcu archipelagu, oblewana falami otwartego morza, z jednej strony spoglądająca na inne małe wyspy, z drugiej mrugająca gdzieś do wysp Sołowieckich. Mająca trzy wzgórza obrośnięte porostami, maleńkim lasem i bagnami, które uwielbia jagoda maroszka.
Na wyspie praktycznie nie ma ścieżek (mało ludzi ją odwiedza), więc stąpa się bezpośrednio po porostach, w sumie takich samych jak na Kuzowie Niemieckim. Jednak dopiero gdy moja noga zagłębia się po kostki w porostach, zdaję sobie sprawę po jakich niesamowitych dywanach stąpam. Biel, czerń, czerwień, szarość, żółć mieszają się ze sobą. Kamienie również bardzo zaprzyjaźniły się z porostami, wszystko żyło w przyjaźni ze sobą. Borówka, obok bażyny (woroniki), obok nich porost, dla każdego jest miejsce, nikt nie zagłusza drugiego tylko pozwala mu żyć obok.
Tak to raj, aż boję się chodzić aby nikomu nie zrobić krzywdy. Jednak takie przejście nic im nie robi – układają się giętko pod stopami, aby potem wstać zwinnie.
Taka niesamowita elastyczność.
Na Kuzowie Niemieckim też czasem chodzimy poza ścieżkami i też takimi dywanami, jednak tutaj one są wszędzie, wyspę wyściela jeden wielki dywan życia – mchów, porostów, jagód, grzybów i nie wiedzieć czego jeszcze.
Na wyspie znajduje się stary zachowany labirynt – kamienie na pewno były zmieniane, ale jego energia została.
Kamienie te również maleńkim żywopłotem porasta szczególnie chętnie bażyna. Wędrując więc po labiryncie ma się wrażenie, że stopy chodzą po boskich ogrodach niebios. Czasami się chwieją w wąskich alejkach, czasami jakiś kamień na drodze ugodzi w stopę, jednak dusza wie, że labirynt prowadzi do celu. W tym jego zakręceniu rodzi się nowe, a stare wypala.
– Uwierz w możliwości swojego ciała – słyszę.
Jakże to adekwatne przy warsztacie tummo, jakże właściwe przy tym co tutaj się dzieje.
Nagrałam dla Was też medytację na ten temat, z tego miejsca – zatopcie się w tej energii, połączcie ze swoim wnętrzem.
Mam silne, zdrowe, młode pełne energii ciało
Bartek słyszy:
Kochaj ich takimi jakimi są:
Kochaj nawet tych co próbują wymuszać na Tobie, manipulować Tobą, ale Ty przy nich bądź sobą, a manipulacja na nic się nie zda.
Gdy jestem sobą nikt nie ma możliwości manipulowania mną
Zatapiamy się w te przestrzenie, tak magiczne, że nie wiemy kiedy mija czas….
A czas na wyspie jest „limitowany”, gdy po 3 godzinach za pierwszym razem i po 4 za drugim – przypływa po nas Zachar – czujemy że to mało. Jesteśmy sami jak na bezludnej wyspie.
Wszystko gra, tańczy ze sobą, woda, ziemia, słońce, wiatr.
Sami gdzieś na otaczającej daleko przestrzeni.
Gdy pierwszy raz przyjechaliśmy na wyspę, zaraz przyleciał ptaszek z czerwonymi nóżkami i radośnie nam się przyglądał. Miał w dzióbku jedzenie, jakby chciał pokazać, ja też Was nakarmię jak trzeba będzie…. bądźcie spokojni….
Odpuszczam lęk o jedzenie
Pozwalam się karmić energii, przyrodzie ……
A poza zachowanym labiryntem obok są jeszcze dwa – zniszczone.
Potężne miejsce mocy.
Dlaczego mówimy „miejsce mocy”, w czym to miejsce i jemu podobne są takie wyjątkowe?
Tym, że te miejsca wzmacniają, przyspieszają to z czym przychodzimy, każdą naszą myśl – intencję. Jeżeli mamy silną intencję otrzymania odpowiedzi na pytanie, to ta odpowiedź w dużej mierze przyjdzie.
Takie miejsca odbijają szybciej nasze myśli, dlatego osobom nie wprawionym w pobytach w takich przestrzeniach radzę bardzo uważać na myśli. Gdyż mnie wiadomo, że myśli się materializują, i w takich miejscach dostają przyśpieszania. Wszystkie złe myśli mogą się bardzo szybko zmaterializować, nie będzie bufora ochronnego i możliwości na ich wycofanie, czy zneutralizowanie, czy jak zazwyczaj jest – nie odłożą się w czasie.
Czasami dziwimy się, że się coś dzieje, a jak gdybyśmy sobie przypomnieli w dużej mierze wypowiadaliśmy słowa, które spowodowały – wykreowały tą sytuację. Najszybciej materializują się gdy dodamy silną emocję – i to bez różnicy „chcę”, „nie chcę”, „kocham”, „nienawidzę”.
Zresztą w życiu codziennym również warto zwracać uwagę swoje myśli, emocje.
Jak mówi biblia:
Słowo stało się ciałem
Uwalniam się od braku uważności co do moich myśli
Wyspa poza labiryntami, dziewiczymi porostami, mchami pozostanie w naszym sercu również z powodu jagody maroszki – północnej maliny.
Gdy popłynęliśmy tam pierwszy raz maroszka dopiero dojrzewała, jak jak poinformowała nas pani na targu w Kiem – może ona dojrzeć w słoiku. Dojrzała maroszka jest bardzo miękka i żółto- pomarańczowa, niedojrzała – twarda, czerwonawa. Gdy zobaczyliśmy pole maroszki – byliśmy w siódmym niebie. Nie tylko najedliśmy się, to jeszcze nazbieraliśmy ze dwa litry (z uwagi na brak czasu i moje wyrzuty sumienia, że za dużo dostaję….).
Uwalniam się od przekonania, że otrzymuję za dużo
Uwalniam się od wyrzutów sumienia, że nie powinnam dostawać więcej niż inni
Gdy Wszechświat, Bóg, człowiek, przyroda mi daje materię, energię itp. – te które potrzebuję biorę z radością
Tak, aby nie zostawiać negatywnych myśli. Myśli, których nie chcemy, a które przychodzą warto transformować na to co chcemy, przyglądając się doznaniom w ciele, aby również tam je rozpuścić.
Kochana luksusowa jagódko (za kilogram w skupie płacą 30 zł) – dałaś mi piękna lekcję…
Pozwalam się napełnić tym co „luksusowe”
Zobaczyliśmy, ze sezon maroszki jest bardzo krótki, gdyż na drugi raz gdy byliśmy na wyspie była już całkiem dojrzała, a w niektórych miejscach wręcz sfermentowana. Ale i tak zebraliśmy znów z 5 litrów – podzieliliśmy się z dziewczynami z Krymu i naszymi strażnikami wyspy.
Cudowna jagódka smakująca miodem.
Jadąc na północ nie myślałam, że będę miała możliwość tyle jej pojeść, tym bardziej, że na Kuzowie Niemieckim od czasu, do czasu też można było znaleźć jej maleńkie polanki.
Dziękujemy Olieszynowi za magiczny czas, za 7 godzin bycia w jego przestrzeni „sam na sam”, w pięknej pogodzie, w pięknej energii.
Taki dziewiczy raj, gdzie człowiek nie tak często zagląda i miejsce bardzo cieszy się na spotkanie oferując każdemu kto otworzy się na niego wszystko co ma do zaoferowania.
Zobaczcie krótki filmik o nim (choć wciąż uczymy się jak oddać na filmie energię chwili…) .
Magia Morza Białego i jego wysp
Magia wysp archipelagu Kuzowa 8 lipca – 2 lipca 2016
Nasz magiczny czas pobytu na wyspie to również 4 wycieczki morskie, może za dużo powiedziane wycieczki – takie przejażdżki.
Dwa razy na naszą cudną wyspę Alieszyn z labiryntem i maroszką, ale o tym będzie kolejny wpis.
Kolejne to po morzu o zachodzie słońca i na wyspę Kuzow Rosyjski.
Tak, morze z jego magią z jego wyspami na które człowiek zagląda z rzadka przygląda się człowiekowi i jest mu ciekawe.
Sezon jest tu krótki 3-4 miesiące, a i tak jak spotka się dziennie dwie łódki to i tak dużo.
Na 4 wyspach archipelagu Kuzowa mieszkają ptaki podobne do pingwinów, które widząc łódkę wzbijają się do lotu.
Wtopienie w siebie – nawiązujemy wspólny taniec radości. Przelatują blisko i nisko. W pełnym zaufaniu do człowieka, bo teraz, gdy jest rezerwat nikt na nie już nie poluje, ani nie podbiera jaj. Przyglądają się, czując energię zachwytu na swoim pięknem, swoją wyjątkowością.
Pozwalam innym zachwycać się moim pięknem i moją wyjątkowością.
Ile radości ze wspólnego spotkania, wody, ziemi, powietrza, które zapraszają do wspólnej zabawy.
W morzu biełuchy (delfin północy) i foki – tiulenie.
Nam pokazała się foka, gdy nasz przewodnik Zachar zagwizdał, ona wyciągnęła dwa razy główkę z wody, dla naszej wspólnej radości.
Nie macie pojęcia ile radości daje zobaczenie dzikiego zwierzęta tak blisko siebie, takiego zaufania jeden do drugiego.
Może będę się powtarzać, ale dopiero gdy przestaniemy zjadać się nawzajem, czyli mięso zniknie z menu człowieka jest szansa na bycie ze zwierzętami w pełnej jedności.
Czuję, że dużo ludzi tego chce, tylko po prostu boi się przestać jeść mięso, albo je z nawyku. Bo przecież większość nie chce już tego oglądać jak ich paróweczka od początku do końca jest robiona, nie chce widzieć cierpienia zabijanego zwierzęcia.
Wierzę, że to początek do zmian, do tego, aby tego cierpienia nie wprowadzać w siebie wraz z pokarmem.
Uwalniam się od przymusu wprowadzania energii cierpienia do mojego ciała
Pozwalam napełniać moje ciało zdrowiem, młodością, miłością i radością
Wspólne bycie, jedność wszystkich na ziemi. Bo przecież jak my ludzie przestaniemy zjadać się nawzajem – za tym podażą zwierzęta i …..
Świat się zmieni.
Takie spotkania zawsze powodują we mnie takie refleksje, poza niesamowitą radością i wdzięcznością ze spotkania
Informacje o foce w książki siła zwierząt J. Ruland
Foka może żyć w wielkim zimnie, jest duchem opiekuńczym i mądrą przewodniczką przynoszącą Ci przesłanie ze świata zmarłych, pierwotną żeńską siłę i wiedzę z zatopionych przed wiekami kontynentów. Zna tajemnice podwodnych światów. Przynosi rozpoznanie tego do czego powracała Twoja dusza we wcześniejszych wędrówkach. Budzi nowy potencjał, przynosi pierwotne zaufania, miłość, porozumiewanie się bez słów, percepcję głębi, postrzeganie większych powiązań, siła oczyszczania słoną wodą. Foka zwiastuje pokojową, łagodną, biorczą, żeńską drogę stworzenia.
Ufam sile we mnie
Jestem pewna ochrony i pomocy na drodze
Tummo, brak jedzenia czy to wszystko nie przenika się z przesłaniem tego niesamowitego zwierzęcia……
A zachód słońca na morzu, gdy kolory przenikają wodę i gdy nie widać rozgraniczenia wody i nieba – jest tylko jedność. Jedność różu, pomarańczu, światła, które trwa. Ono tylko pozornie zachodzi, jednak nie będzie nocy, nie będzie gwiazd na niebie. Słońce tylko troszeczkę weszło za horyzont odpocząć, jednak mimo że go nie widać, że powiedziało idę spać dalej – rozświetla przestrzeń swoim blaskiem.
Pozwalam sobie na swój blask, nawet gdy mnie nie widać.
Świat ludzi, świat Bogów i cisza. Tylko dźwięk silnika naszej łódki przypomina, że na morzu jest człowiek.
Wieczór, a morze noc wycieczki po morzu była w magicznej ciszy przy bardzo spokojnym morzu. Morzu, które odbijało wszystko co dookoła bez zniekształceń, które było prawdziwym lustrem tego co jest. Czasami gdzieś zafalowało a wraz z nim kolory zachodu.
Magia, a może raj – brak słów na opisanie tego, bo to wszystko działo się między słowami, na poziomie ducha w pięknym połączeniu. Bo tak gdzie łączą się dusze, słowa nie są potrzebne. Ingerencja wszechwiedzącego, oceniającego umysłu jest tutaj zbędna.
Łączę się z przestrzenią, ludźmi na poziomie duszy
Przyroda jest bardzo prosta w swoim połączeniu, gdy to co w duszy to i na zewnątrz, człowiek natomiast przysłania swoją duszę licznymi maskami – wiele razy zauważyłam, że gdy łączę się innymi osobami na poziomie duszy, często widzę osobę o 180 stopni inną niż chce się pokazać. Ego, kariera, to co muszę zrobić, co muszę ukryć – przysłania prawdę o duszy, czy bardziej o tym co w duszy gra i kim się jest naprawdę.
Żyję tak jak mi gra w duszy z odwagą i szczerością wobec siebie
W czasie takich wycieczek czasem zawitaliśmy na wyspy, czy tylko po to aby zerwać troszkę Iwan Czaja, czy aby tak jak na Kuzowie Rosyjskim wyjść na pagórek wyspy i w oddali zobaczyć orła na drzewie.
Opis Orła wg książki Siła zwierząt J. Ruland
Dzięki jego pomocy można działać szybko jak strzała z nastawieniem na cel. Orzeł pokazuje tkwiący w Tobie potencjał, wskazuje narzędzia jakie masz do dyspozycji, aby ochronić własną pozycję, rozwinąć i zachować siłę, ugruntować zaufanie do siebie samego. Na jego skrzydłach zdobędziesz wolność i dotrzesz do krainy nieograniczonych możliwości. Orzeł uczy Cię mądrości stworzenia, reprezentuje światło, świadomość, kosmiczny ogień , wolność, szybkość, władzę, siłę , wyższe przeznaczenie. Wzywa Cię do podążania za nim, abyś mógł odnaleźć swoje przeznaczenie i nim żyć. Orzeł wzywa do wyprostowania się i powiedzenia „tak” nieograniczonemu stwórczemu potencjałowi.
Człowiek z siłą orła przynosi światu przesłanie Wielkiego Ducha. Otrzymuje wyższe zadania, jakie ma do spełnienia w służbie ludzkości. Wzywa do podążania za siłą serca i wskazówkami od wielkiego ducha, do odpowiedzialności za siebie i reprezentowanie własnej drogi.
Mówię „tak” nieograniczonemu potencjałowi tkwiącemu we mnie
Przez cały nasz pobyt na wyspie orzeł przyglądał nam się z daleka, a my cieszyliśmy się, że właśnie teraz zasiadł na wysokim drzewie tutaj na wyspie, aby się z nami spotkać.
Dziękujemy za to spotkanie, przesłanie.
Przesłanie tych niesamowitych przestrzeni, gdzie wszystko łączy się ze sobą, a porosty pod nogami tworzą najwspanialsze dywany świata (na wyspach gdzie nie ma ludzi, nie ma ścieżek), stopy zapadają się aż po kostkę.
Dziękujemy za ten piękny czas, na pewno takie wycieczki powodują tęsknotę za przemieszczaniem się łódką po takich brzegach.
Bartek żeglarz, może zechce za jakiś czas tak zwiedzać świat i mnie do takiego doświadczania ziemskiego ogrodu zaprosi…….
I kolejny raz nasz filmik o magii Kuzowa