moskwa
now browsing by tag
Wielkanoc w prawosławiu
Moskwa , a właściwie Plac Czerwony 26-27.04.2019
Tak się złożyło że wielkanocne święta katolickie spędziliśmy jeszcze w Polsce, a na święta prawosławne przypadające tydzień później wjechaliśmy prawie do Rosji. Tak wiec w tym roku mieliśmy święta przez dwa tygodnie. Nadało to kolorytu odwiedzanym miastom, monastyrom.
Wszędzie był świąteczny nastrój, a z racji wolnych dni Rosjanie gromadnie wychodzili na ulicę Moskwy i do cerkwi. To głównie przy nich było sporo dodatkowych straganów , w których królowały tradycyjne świąteczne wypieki. Nie ma w nich nic nadzwyczajnego , kułycz to podstawowa babka – proste drożdżowe ciasto z białej mąki – prawie bez smaku, za to tanie – tak by każdego było na nie stać (3 zł).
Kupiliśmy ją także w Moskwie w Gumie w wersji dla turystów, taka bogata odmiana z dużą ilością rodzynek i skórki pomarańczowej – jest smaczniejsza, za to droższa i połowę mniejsza (18 zł ). Ta tradycja zdradza prawdę o minionych wiekach kiedy raczej nie przelewało się ich mieszkańcom. Czasami patrzę na te tradycyjne rytuały i czuję manipulacyjną intencję wielkich tego świata. Na przykład do dziś na komunię przyjmuje się w cerkwi normalny kawałek chleba, ilu wiernych w przeszłości wypełniało ich wnętrza dla tego skromnego posiłku……
Wyrzucam program że spożywając chleb łączę się z Bogiem.
Wyrzucam program że aby połączyć się z Bogiem muszę coś spożywać.
Wprowadzam program że jestem w ciągłym kontakcie z Bogiem.
Wprowadzam program że mogę nic nie jeść i nic nie pić i być w kontakcie z Bogiem.
Manipulować jest stosunkowo łatwo, a z takich rozwiązań kotwiczą się potem programy konieczności jedzenia mąki – czy się chce czy nie……nie my je tworzyliśmy, dziedziczymy je po przodkach, dlatego są oporne przy usuwaniu. Osobiście już po kolejnej przeszło półtorarocznej przerwie w spożywaniu mąki, tej zimy przez dwa miesiące zagryzałem chleb . Nie były to duże ilości , ale jednak mąka… Teraz po miesiącu wolności od “białego narkotyku” czuję znaczną lekkość w jelitach….
Jadąc drogą z Moskwy w kierunku Krymu odwiedziliśmy monastyr w Zadońsku. Machał łapką do nas już z daleka , świecąc swoimi kopułkami.
Dziedziniec wypełniony był mnichami , mniszkami i ludźmi którzy przyszli święcić pokarmy.
Niepowtarzalna atmosfera w połączeniu z wnętrzem cerkwi rozświetlonej setkami świec. Jestem naprawdę wdzięczny za to zaproszenie , że mogę tego doświadczać tu i teraz.
Dopełnieniem przygotowań świątecznych była kąpiel w kąpielowni monastyru. Tu również baseniki wypełnione były wodą z wybijającego z ziemi źródła – w formie przepływowej. Tradycja mówi o trzykrotny zanurzeniu razem z głową i przeżegnaniu się każdorazowo. Woda była tak lodowata że Brygidzie udało się to raz, a mnie dwa – razem wychodzi trzy, tak więc dopełniliśmy rytuału. Pamiętam też że się żegnałem i jeszcze krzyczałem “Jezus, Marija”!!!
Ogólnie to okolice rzeki Don naszpikowane są starymi monastyrami. Niegdyś było to takie centrum świadomości
prawosławnej.
Deszczowe zaproszenie od placu Czerwonego
Moskwa 7 grudnia 2015
Tym razem omijamy Moskwę, zdecydowaliśmy zgodnie. Chciałoby się gdzieś spotkać ze znajomymi, przejść przez Plac Czerwony, jednak lepiej najbardziej zewnętrznym kolcem – ringiem jechać w kierunku Polski.
Moskwa jednak miała wobec nas swoje plany. Najpierw pokazywała nam kolejne markety w których szukaliśmy nie wiedząc czego. Robiło się coraz później i ruch malał.
– Gdzie jedziesz – zagadnęłam Bartka gdy nie skręcił na trzecie kolco.
-Wiesz pojedziemy drugim – odpowiedział – będziemy bliżej centrum – odpowiedział z tęsknotą w głosie.
– Może jak nie będzie korków to podjedziemy pod Plac Czerwony – powiedziałam tym razem ja z tęsknotą w głosie.
A dalej to działo się samo, tak jak zazwyczaj wtedy gdy, miejsce do którego się jedzie zaprasza i czeka. Kilkanaście kilometrów w kierunku placu przejechaliśmy bardzo szybko, by w ostateczności zaparkować 100 metrów od niego.
Lał praktycznie ulewny deszcz, ale my byliśmy przeszczęśliwi.
– Dziękuję, że dałeś inspiracje do zawitania tutaj – mówiłam już przemęczona, ale szczęśliwa…
Pozwalam sobie rozpoznawać to co daje mi szczęście, radość i podążać za tym.
Nie wiem co Plac Czerwony w sobie ma, dla mnie ma niesamowitą magię i radość spotkania, niezależnie od pory roku, dnia. Jestem w Moskwie 6 raz i każde spotkanie ma inny wymiar.
– Szkoda, że leje – powiedziałam do Bartka
– A byłaś kiedyś na tutaj w ulewnym deszczu? – zapytał świadomie.
Tak, tak, tak magia spotkania
Do tego jarmark, lodowisko – już zamknięte jest po godzinie 22 i piękna choinka udekorowana najbardziej znanymi rosyjskimi cukierkami i pocztówkami noworocznymi w wersji makro.
Uwielbiam te noworoczne rosyjskie karty pokazujące motywy zwierzęce, bajkowe – taka magię spotkania człowieka i przyrody.
I znowu gdzie budzi się retrospekcja z przeszłości, że kiedyś wstydziłam się przyznać, że te kartki mi się podobają, bo przecież trzeba było być najpierw poważnym, a potem wszystko co rosyjskie negować. Może dlatego mój ojciec nie miał odwagi pojechać nad Bajkał.
Nie raz zauważyłam, że gdy mówię coś dobrego o Rosji jestem postrzegana za komunistkę, rusofoba. W Polsce tylko mówienie źle o wschodzie jest dozwolone. Ja widzę dobre i złe. Odwrotnie jest z Niemcami – można mówić o nich tylko dobrze.
Taka paranoja.
Teraz nikomu nie muszę, nie chce udowadniać, że mi gdzieś dobrze i coś mi się podoba, wole cieszyć się jak dziecko Placem Czerwonym i tym magicznym spotkaniem…
Uwalniam się od przejmowania opinią ludzi wiecznie krytykujących i mających swoje zdanie jako jedyne właściwe.
Pozwalam im iść swoją drogą i ja też idę swoją drogą bez względu na opinie innych.
Cali szczęśliwi podziękowaliśmy za te gościnę i równie sprawnie wyjechaliśmy z Moskwy, znajdując nocleg późno w nocy przy drodze na parkingu.
Moskiewska gościna
Moskiewska gościna 8-10 czerwca 2015
Brak mi słów aby opisać serdeczne przyjęcie przez naszych znajomych w Moskwie. Kolejny raz Moskwa pokazała się mnie – a była to moja 5 wizyta – z jak najlepszej strony, goszcząc jak królową.
Bo nie tylko ludzie zgotowali nam gościnę, pogoda – piękne słońce , około 25 stopni, a nawet parking, który znaleźliśmy na rzeczką, 500 metrów od Placu Czerwonego.
Już samo znalezienie miejsca do parkowania jest problemem w centrum Moskwy, a jeszcze ten parking w związku z przebudową szlabana okazał się bezpłatny. Jakaś magia.
Choć bardziej realnie, to sprawka podróżującego z nami elfa Giro i jego moskiewskich kumpli, którzy najpierw wepchnęli nas na Plac Czerwony, aby Giro i landrynka mogli go zobaczyć, a potem wskazali miejsce nad rzeczką (a Giro bardzo lubi wodę).
Lubię Moskwę, nie wiem za co i dlaczego, ale po prostu ją lubię. Nie chciałabym w niej mieszkać, czy nawet być miesiąc, jednak takie krótkie pobytu są dla mnie bardzo przyjemne.
Zresztą za każdym razem pokazuje się w innej odsłonie z innymi ludźmi.
Teraz odwiedziliśmy Świętą Matronę Moskiewską – o tym w kolejnym poście, pospacerowaliśmy po placu Czerwonym, spotkaliśmy się z przyjaciółmi w Parku ВДНХ, a noce spędziliśmy na cudownych rozmowach u kolegi w Dołgoprudnym.
Każdy mój pobyt w Moskwie to oglądanie jej bogatszej, bardziej majestatycznej. Mimo „kryzysu” (oczywiście wykorzystali go przedsiębiorcy i zarobki spadły) ludziom żyje się dobrze. Najniższe zarobki to ok 3000 zł, na rękę, przy cenach podobnych jak u nas w większych miastach, ale tańszych mediach i paliwach. Są tutaj większe kominy cenowe – do kina można iść i za 20 zł, i za 350 zł. W centrum metr kwadratowy mieszkania może kosztować tyle – co całe na podmoskowiu (zaczyna się ok 25 km od Moskwy – dojazd ok. 40 minut do cetrum). Większe dysproporcje, ale i może większe możliwości…….
Poza tym tak jak pokazała tutejszym mieszkańcom wiele razy historia – dziś dobrze to cieszmy się – to bo jutro może być inaczej – o 180 stopni. Dlatego z radością wchodzą w zmiany materialne na lepsze, bez oporu trzymania się starych schematów.
Z łatwością, radością otwieram się na zmiany na lepsze w moim życiu, na lepszy świat.
Żyje się im dobrze, a może po prostu cieszą się z tego co mają. Wiele razy w czasie pobytów w Rosji zauważyliśmy, że narzekają wiele razy mniej niż my Polacy (u nas to taki niskoenergetyczny sport).
Mają swoje wady i zalety jak każdy naród.
A co do naszych znajomych, nie widzieliśmy ich 2-3 lata, wiedząc że będziemy przejazdem, sami zorganizowali nam pobyt w Moskwie, pomagając kupić internet, numer telefoniczny (dzięki Rom), zaprosili do siebie na nocleg (dzięki Konstantin) po prostu chcieli z nami być.
W parku ВДНХ — ogólnorosyjskie centrum wystawowe – byłam 2 lata temu i i pisałam o nim /http://brygidaibartek.pl/niedzielny-spacer-po-moskwie/
Dziękujemy Wam kochani za spotkanie, za czas razem, za te piękne energie.
– Telefon macie, jakbyście potrzebowali jakieś pomocy – dzwońcie – jak tylko będziemy mogli to pomożemy – słyszeliśmy na odchodne…..
Cudownie wiedzieć, że są tacy ludzie . Jeszcze raz dziękujemy za ten piękny moskiewski czas, za to iście królewskie przyjęcie.
Zachód słońca w Moskwie
Moskwa 18 sierpnia 2013
I spędziałam bardzo sympatyczny dzień w Moskwie , spacerując bardziej jak mieszkaniec niż turysta , na koniec dnia Moskwa podarowała mi piekny zachód słońca i zaprosiła na kolejne spotkanie gdy będę przejazdem na wschód . Fajnie wiedzieć , że w tym kraju w mieście jest się mile widzianym .
Jednak trzeba włączyć luz również finansowy .
Dziekuję za piekny zachód słońca i piekny czas jutro Polska