nawigacja Mongolia
now browsing by tag
Mongolia – informacje praktyczne 4×4 i nie tylko
Kilka słów na temat przyjazdu do Mongolii swoim autem.
ZACHECAMY GORĄCO WSZYSTKICH POSIADACZY TERENÓWEK!!!
Jakie są plusy tego kraju:
– wybitnie nadaje się do swobodnego podróżowania po przyrodniczych zakątkach, nieskrępowanego obozowania, korzystania z milionów kilometrów pasterskich gruntowych dróżek.
– stopień bezpieczeństwa wyższy niż w Skandynawii (pomimo że na jednym z targowisk jakiś menelek świsnął nam namiot dla haraczu ).
– egzotyka (ostatki plemion nomadów żyjących w jurtach ze stadami niespotykanych u nas wielbłądów i jaków) w zasięgu jazdy swoim autem, przy podobnej florze bakteryjnej do europejskiej
– pomocne, opiekuńcze nastawienie ludności , przy jej małym zasiedleniu potężnego terenu – prawie podobnego do zachodniej Europy (Mongołów jest 3 miliony z czego połowa żyje w stolicy, ćwiartka po innych miastach)
– dobre paliwo diesla – nawet na mini stacjach na wioskach pustynnych w cenie około 3,7 zł
– w miasteczkach serwisy samochodowe wyposażone są dobrze, a mechanicy są zaradni jak nasi z dawnych czasów kiedy brakowało części i należało coś dorobić (a nie tylko opierający naprawy na sprzedaży części).
– internet mobilny z prędkością H+– działa w miastach i słabiej w miasteczkach (Mobicom – 5GB – 40 zł – na miesiąc)
– sklepy z żywnością we wszystkich wioseczkach, woda pitna 5l – średnio 4 zł, czysta pitna po przegotowaniu ze studni miejskiej lub wiejskiej ok. 1 zł za 20 litrów ( w przyrodzie piliśmy tylko wodę z jeziora Chupsgul , inne miejsca są mocno zanieczyszczone odchodami zwierząt ).
Jakie minusy:
– dla wegetarian – brak pokarmów podawanych w jadłodajniach (poza 20 wegańskimi w Ułan -Bator i innych miasteczkach na terenie całego kraju – narodowym pokarmem jest mięso i ser – nawet we wiosce można kupić świeży mięsny posiłek całkiem sporych rozmiarów za ok. 10 – 12 zł).
– wysokie ceny warzyw i owoców ( jabłka 10 do 20 zł za kg).
– w lipcu jeszcze były komary i na stepie i na pustyni i w lasach i nad wodą!!!
Brak asfaltu nie uznajemy za minus, po to tu przyjechaliśmy – aby jeździć w terenie.
Kilka słów o przygotowaniu auta
Poza oczywistą ogólną sprawnością , szczególnie zawieszenia, należy zastanowić się nad doborem opon. POMIMO ŻE BYŁEM DO TERAZ ZWOLENNIKIEM OPON TYPU AT, I MIMO ŻE NA TAKICH WŁAŚNIE OPONACH PRZEJECHALIŚMY OK. 10 TYSIĘCY KM PO TERENIE SAMEJ MONGOLII – POLECAM JEDNAK NA WYPRAWĘ TYTAJ MOŻLIWIE NAJLŻEJSZE OPONY TYPU MT . Zdaję sobie sprawę że należy dojechać asfaltem kilka tysięcy kilometrów przez Rosję, jednak w Mongolii rumosz skalny po którym się jeździ jest ostry, znacznie ostrzejszy niż w Maroku, po opadach deszczu ziemia zamienia się w niezwykłą maź (dość szybko schnącą …ale), a trawersów w górach nie brakuje, do tego wszechobecna tarka. Opony MT dadzą większy komfort trakcji i psychiczny szczególnie dla samotnych podróżników – choć da się też jeździć w AT-ekach (złapaliśmy dwie gumy – pierwsza to klasyczne przebicie – naprawa na licznych punktach wulkanizacji ok.10 zł, druga to przecięcie na kamieniu – nowa opona praktycznie do niczego – podratowana dużą łatą i dętką jechała dalej na zapasie.
Jeżeli połączy się wyjazd z wizytą na zachodniej Syberii , dobrze mieć twarde opony ze względu na wykroty w asfalcie o ostrych krawędziach w które czasem wpadałem na bocznych drogach, a na tych jeszcze odleglejszych po deszczu robią się błotne rynny (Zachodnia Syberia to bogaty biotop rzek , jezior i bagien).
Dobrym pomysłem może być przejazd przez Rosję na AT-ekach i zmiana ich na MT- ki wraz z pozostawieniem ich w przechowalni opon – pod tym względem serwisy w miastach rosyjskich wyglądają tak samo jak w Europie.
Szczególnie należy sprawdzić gumy na wahaczach, i wymienić na nowe ze względu na mocną tarkę (nasze przednie 5 letnie nie wytrzymały – tylne dwuletnie dały radę).
Polecamy snorkel z filtrem cyklonowym – takiego pyłu nie znaliśmy wcześniej – w Maroku jest i tylko tyle. Uszczelki w drzwiach też lepiej sprawdzić ze względu na szczelność pyłowo-wodną. W czasie przejazdu przez rzekę woda nalewała się nam do kabiny.
Do przejazdu przez Mongolię nawet po drogach asfaltowych obowiązkowa jest nawigacja, zdarza się bowiem „przerwa w asfalcie” np. w drodze z Ułan–bator na pustynię Gobi i wtedy otaczają nas miliony wyjeżdżonych śladów – należy wybrać właściwe. Polecamy PYŁOSZCZELNE nawigacje i dobrze jak są jeszcze wstrząsoodporne wraz ze ściągniętą mapą na stałe na twardy dysk urządzenia (w mniejszych miejscowościach jest wolny internet, a w przyrodzie go brak ). My mieliśmy dwa urządzenia: smartfon evolveo – pancerna wersja, pyło-wodno-wstrząsoodporna – dobrze się sprawował, ale miał tylko mapę tom-toma i nie wszędzie był w stanie nawigować. Drugi to tablet sony z3 – pyło-wodoszczelny, niestety na wybojach resetował się. Lepszy ze względu na duży ekran i mapę Soviet Military Maps Pro – wektorową, obejmującą przeszkody terenowe , poziomice , góry – nieco przedawnioną ze względu na zmianę przebiegu niektórych dróżek gruntowych – ale niezastąpioną. Mapa papierowa też jest dobra – lepiej ją kupić w Polsce, bo w Mongolii szukaliśmy jej przez pierwsze 3 tys. kilometrów podróży i dopiero dostaliśmy ją w prezencie w stolicy.
Kanistry na wodę pitną i techniczną są ważne – w przyrodzie czystej jest mało – szczególnie na Gobi. Podobnie kanistry na paliwo są cenne przy wjeździe do Mongolii , ponieważ w Rosji cena paliwa to ok. 2,2 zł a w Mongolii – ok. 3,7 zł – natomiast jest ono dostępne w dobrej jakości prawie w każdym ludzkim siedlisku i zabieranie w teren potężnych zapasów jest zbędne.
Drewno na ognisko występuje tylko na północy kraju oraz okazyjnie przy rzekach na stepie i oazach pustyni Gobi – entuzjaści wieczornych biwaków muszą wozić go ze sobą (uwaga! W Mongolii występuje – również na pustyni Gobi – kontynentalna zima do minus 40 stopni Celsjusza – z niewielką ilością 10 – 20 cm śniegu (w górach jest więcej) i silnymi wiatrami od czasu do czasu!!!, nawigowanie po zawianych gruntowych dróżkach może być trudne, wręcz niebezpieczne, brody zamarzają i jak to mieliśmy okazję sprawdzić można się spotkać z załamującym się lodem pod kołami i tonącym tyłem auta – to co latem jest proste jesienią i zimą niekoniecznie!)
Tak poza tym warto zrobić sobie zakupy ubrań zimowych. Znają się tu na ciepłej odzieży, począwszy od bielizny z wielbłąda, kaszmira i jaka – do zewnętrznych – niby prostych np. pancernych spodni bawełnianych podszytych polarem (chodzę w nich przy minus 20 stopniach bez leginsów). Słaba jest w tym kraju tradycja jedzenia chleba , dlatego jest raczej dostępny okazyjnie, zamiast niego wszędzie można kupić nori do suszi w dobrej cenie, za pomocą którego robią kanapki. Koreańskie produkty żywnościowe są tanie i dobrej jakości np.: tofu jest z fermentowanej soji , a nie jak w Polsce z …mielonej…ledwo strawialnej…, podobnie restauracje korańskie – liczne w Ułan-Bator – dla nas egzotyczne w smaku, w przyzwoitej cenie.
Datzan z XVIII wieku i druga odsłona stepu
Datzan w Erdenedala i druga odsłona stepu 2-3 sierpień 2015
Zjeżdżając do Erdendala zobaczyliśmy potężny datzan.
Radosny lama pokazuje nam buddyzm tybetański – stwierdziliśmy i zaczęliśmy szukać wejścia na teren datzanu, gdy pod furtką pojawił się mężczyzna z kluczami informując nas, że możemy wejść za 3000 (6 zł) od osoby.
Z radością weszliśmy, czasem lepiej oglądać takie miejsca jak turysta, niż wierny. Można udawać ignoranta, dotykać tego co nie wolno, zagrać na potężnym bębnie, itp.
Od razu gdy weszliśmy poczuliśmy bardzo silną energię, datzan żyje i zapewne od czasu do czasu są w nim msze.
Pan dał nam świeczki i kadzidełka abyśmy mogli zapalić je w naszych intencjach. Pozwolił pograć na bębnach, jeden miał średnicę 110 cm jak nasz gong i zapewne sporo lat.
Gdyż sam datzan pochodzi z 18 wieku i 500 mnichów żyło tam. W 1937, jako jeden z nielicznych nie został zniszczony. Tylko zamknięty i przekształcony w sklep. W 1990 wróciło do niego życie, a 1992 roku odwiedził do Dalai Lama.
Szkoda, że nie ma u nich zwyczaju kontemplacji, bo zanurzyłabym się w tej wspierającej energii
Masz tę energię w sobie, twórz takie miejsca wokół siebie – usłyszałam wewnętrzny głos…
Z odwagę tworzę miejsca wysokoenergetyczne, spokojne i piękne wokół siebie.
Pokręciliśmy młynkami oczywiście w prawo – w naszych intencjach, pospacerowaliśmy po „miasteczku” kupując chińskiego arbuza za 4 zł kilogram, wzięliśmy pieniądze z bankomatu (fenomen Mongolii, we większości nawet małych miasteczek są bankomaty), zatankowaliśmy (stacje też) i pojechaliśmy dalej w step w kierunku Sayhan-Ovoo 110 km.
A step robił się coraz bardziej przestrzenny, razem w przepięknymi chmurami pokazywał nam połączenie nieba i ziemi w swojej prostocie.
Pokazując, że to tylko ludzie skomplikowali to połączenie, tworząc jak góry ograniczenia.
Uwalniam się od komplikacji w życiu
Żyje wolno, prosto tutaj na ziemi w pełnym połączeniu nieba i ziemi
Przestrzenie się poszerzały jak możliwości naszej aury, która może być raz szeroka, a potem wchodząc w miasto czy nieprzyjazne energie, zawęzić się do wielkości ciała.
Przenikaliśmy się z tą przestrzenią czując potęgę, siłę i prostotę.
Czasami kwiaty zapraszały na spotkanie mieniąc się kolorami przy drodze. Jeden spektakl się zamykał pokazywał drugi.
Cały czas byliśmy zajęci obserwowaniem tego cudu natury, a na wieczór piękny zachód słońca zaprosił nas na spotkanie. Pokazując nam tylko siebie, ale i nasze ulubione kaszmirki w jego świetle.
Cieszyliśmy się ze spotkania. Tym bardziej, że po drodze spotkaliśmy tylko 2 samochody i parę motorków – zazwyczaj pasterzy. Jechaliśmy na dwie nawigacje (TOM TOM i SOVIET MILITARY MAPS) – uzupełniają się one, gdyż na wojskowych mapach nie zawsze są nowe drogi, które zna TOM TOM, a rosyjskie mapy wojskowe to mapy wektorowe z zaznaczonymi przeszkodami terenowymi (góry, rzeki, bagna, piaski, klify, itp.), teraz może nie tak konieczne w tym terenie, bo susza, ale o innej porze roku na pewno niezbędne (gdyż rzek jest tu sporo).
Sami mieliśmy radość jak droga z uczęszczanej robiła się prawie zielona, raz nawet drogę zagrodziło nam jeziorko z wodą. Taka zabawa z przestrzenią.
Tak jadąc przejechaliśmy miejscowość Sayhan-Ovoo i dojechaliśmy do klasztorów Ongi.
Dziękujemy za to spotkanie za ten czas za te nieorganiczne przestrzenie za to rozszerzenie nas, abyśmy potem mogli zobaczyć kolejne części nas samych.
Szczypiorkowy step – stepie szeroki
Stepie szeroki odsłona pierwsza – Przestrzeń 1 sierpnia 2015
Już w Hongor zaczęliśmy napełniać się przestrzenią, kontemplować spotkanie nieba z ziemią, widoczność na kilkanaście czy dzieciąt kilometrów. Potem ruszyliśmy w kierunku mandalgovi najbardziej bocznymi drogami świata – nie miała ich nawigacja Tom Toma, tylko radzieckie mapy wojskowe (dzięki pobycie tutaj nauczyliśmy się na nich nawigować – Soviet Military Maps)). Dróżki o tej porze roku były świetne (bez tarki), jechało się płynnie.
Dookoła step, gdzieniegdzie pojedyncze jurty, stada zwierząt – głównie kóz – kaszmirek i koni. A step raz kwitł na biało i pachniał przy tym niesamowicie, innym razem do kwiatów dołączyła trawa, która na wietrze swoimi kłosami złociła okolicę.
Biel posypana złotem wszystko czyste i błyszczące w słońcu.
Czasem step stawał się mocno zielony z pojedynczymi krzewinkami.
Gdzieniegdzie przecinaliśmy rzeki, na szczęście o tej porze roku wyschnięte, mialiśmy jeziora i studnie do pojenia stad.
Czasem pagórki, a czasem płaskie przestrzenie.
Przeskakiwaliśmy z jednego pagórka na drugi, jak z jednego królestwa do drugiego, nigdy nie wiadomo co zobaczymy za górką.
Czasami stawaliśmy na górze pagórka patrząc dookoła i wypełniając tą przestrzenią.
Dużo słyszeliśmy o mongolskich przestrzeniach, jednak to czego tutaj doświadczamy przechodzi nasze wyobrażenie. Szczególnie tutaj – w tym miejscu.
Przestrzeń przyrody……..
Co to jest przestrzeń….???
Czy przestrzeń to pustka?
Czy przestrzeń możliwości ???
Przestrzeń, przestrzeń, że wydaje Ci się, że pływasz w tym ziemskim oceanie, że to nie ziemia Cię otacza.
Zdjęcia zamykają przestrzeń w klatce, dlatego nie są w stanie oddać tego co dzieje się dookoła, co nas otacza. Stapiamy się z tym. Mając świadomość jak maleńcy jesteśmy.
Od czasu do czasu robimy przerwę na medytację Hathorów
https://m.box.com/shared_item/https%3A%2F%2Ftomkenyon.box.com%2Fs%2Fvvxo2gpr8vasl087q0sodttjwljo1czr
i powiem szczerze, raz gdy po medytacji otworzyłam oczy przestrzeń którą zobaczyłam koło sobie była dużo większa niż byłam sobie w stanie wyobrazić, dlatego wczuwam się i wtapiam w przestrzeń pozwalając jej się powiększać we mnie.
Jak to cudownie, że są takie miejsca jak Mongolia, gdzie można jeszcze znaleźć przestrzenie- z jednej strony oswojone przez ludzi (nomadzi), a z drugiej czyste i nie skażone. Mające gospodarza, ale nie właściciela, miejsca gdzie religia nie wywiera wpływu na terytorium. Miejsca, które pozwalają odkryć człowieka takim jakim jest, które dają mu na to przestrzeń, akceptując go takim jakim jest.
Droga szutrowa czy gruntowa daje możliwość wtopienia się w przyrodę, zanurzenia w niej, poznania jej i doświadczania.
Dziękujemy za magię dzisiejszego dnia.
A my zamiast na Mandalgovi zdecydowaliśmy pojechać w odwrotnym kierunku na miasteczko Erdenedala, aby zmierzać w kierunku pustyni Gobi.
A jak było popatrzcie sami, zdjęcia troszkę oddają tę magię