sanatorium nr 1 Jermuk

now browsing by tag

 
 

Prowadzeni krok za krokiem Jezioro Sevan

Prowadzeni krok za krokiem nad Jezioro Sevan 18 października 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ognisko na piaszczystej plaży przy jeziorze, pyszne ziemniaki prosto z ogniska, dźwięk fal, wycie szakali i rozgwieżdżone niebo z mgławicami, do tego cudowne towarzystwo miejscowego stróża rybackich kutrów.

Gdyby jeszcze rano ktoś powiedział nam, że tak będzie wyglądał nasz wieczór chyba byśmy nie uwierzyli.

Po tym jak wczoraj Jermuk wypychał nas z siebie, po zjeździe z gór nie dając miejsca w sanatorium , (a umamiliśmy sobie, że idzie zmiana pogody i najlepiej przeczekać ten czas w sanatorium).

Jedno sanatorium nas przyjęło -” Pierwsze sanatorium” , ale po paru godzinach pobytu w nim, wygoniło nas od siebie, kłamstwami odnośnie jedzenia itp.

Fakt dawało piękny pokój za niewielką cenę. Ale jedzenie miało być w formie bufetu szwedzkiego, a okazało się, że był to tylko bar sałatkowy w bardzo słabej formie i przy strasznej energii (chcemy podejmować sami decyzję co jemy, a nie odgórnie dostać na talerzu kota w worku).

Zabiegi były fajne, bardzo podobało nam się chodzenie po kamieniach w termalnej gorącej wodzie, super rusza cały organizm.

Czasami sama siebie nie rozumiem, w jednych wypadkach usprawiedliwiam innych, że maja powód kłamania, a w innych wpadam we wściekłość i żądam naprawienia kłamstw. I tak też było tutaj. Kłamstwa związane z jedzeniem spowodowały, ze nie chciałam zostać dłużej w tym sanatorium. Odzyskaliśmy zapłacone wcześniej pieniądze i po paru godzinach pobytu, wyprowadziliśmy się z niego. Najfajniejsze było to, że po zjechaniu z gór, przeczekaliśmy w nim ulewny deszcz, który wyżej w górach pobielił szczyty. Wyszliśmy na ulicę, gdy pięknie świeciło słońce, a białe szczyty migotały zalotnie. Jeszcze dziś byliśmy tam, gdzie leżał teraz śnieg. Jak opatrzność czuwała nad nami i kazała nam zjechać w dół wcześniej przy suchych drogach.

Dziękuje bardzo.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jednak teraz nie za bardzo wiedzieliśmy co robić. W innych sanatoriach nie było miejsca, albo inaczej mieli pojedyncze najgorsze pokoje.

Co robić zaczęliśmy się zastanawiać???

Gdzie jechać ?

Padały propozycje różnych miejsc, jednak wiedzieliśmy, ze to wszystko tak samo jak szukanie teraz sanatorium jest z umysłu.

Równoważyliśmy umysł i szukaliśmy kierunku.

Miałam problem z internetem w telefonie, weszłam do punktu Orange.

A tam jak często tutaj ludzie zaczynają rozmawiać, wypytywać skąd jesteś? Jak podoba się w Armenii? Co w niej warto zobaczyć?

I jeden w klientów bardzo zaczął polecać miejsce z krzyżami, starymi kamieniami z krzyżami.

Nie do końca wiedział gdzie to jest, bo był tam dawno, ale miejsce go zauroczyło.

Wróciłam do samochodu i umówię o tym do Bartka.

Ciekawe gdzie to jest zaczęliśmy się zastanawiać?

Internet poszedł w ruch i okazało się, że jest to nad jeziorem Sevan.

To nasz kierunek stwierdziliśmy i pojechaliśmy w jego kierunku.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Noc spędziliśmy na przełęczy 2410 m.n.p.m ok 20 km od jeziora. Gdzieś pojawiały się myśli o straceniu może i szansy życia na spędzenie czasu w luksusowym pokoju, o odpoczynku, medytacji, popraniu, umyciu się itp.

Budził się, żal, złość, że może źle zrobiliśmy, że może zareagowałam za bardzo emocjonalnie, że może, że może…….

Rano Bartek stwierdził, że jak ma iść załamanie pogody do może pojedziemy do Erewania na zakupy i tam zatrzymamy się w jakimś hoteliku, aby pobrać, umyć się itp.

Ja jednak stanowczo stwierdziłam, że pierwsze jedziemy na Sevan, a potem możemy do Erewania, zresztą było to prawie po drodze.

Sevan przywitał nas słońcem i ośnieżonymi szczytami. Roztaczała się magia tego miejsca.

Patrzyliśmy z góry na jezioro i dziękowaliśmy mu jak pięknie nam się pokazuje. Zapominaliśmy o tym, że jeszcze wczoraj nie za bardzo wiedzieliśmy gdzie jechać i żałowaliśmy, że coś zrobiliśmy tak, a tak.

Zgodnie ze wskazówka Pana spotkanego w Orange skierowaliśmy się ku Noratus

Jest to cmentarz z nagrobkami od 9 wieku.

Przechadzając się między nimi i wtapiając w energię tego miejsca dało się czuć wołanie, o uwolnienie z pęd tradycji.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Tradycja do dziś jest bardzo popularna w Armenii. Bartek ze swoimi długimi włosami jest często pokazywany palcami na ulicy i wyśmiewany (a może tak się po prostu uśmiechają do niego).

Dużo osób chodzi jeszcze na czarno, ubranych praktycznie jednakowo (mężczyźni klasycznie – skóra , fura i komóra – wszystko na czarno + krótkie czarne włosy i śniade twarze, często czarne auta z czarnymi szybami)

Główne pytania to jesteście małżeństwem?, ile po jesteście po ślubie? Ile macie dzieci? (potem zdziwienie! Nie macie?)

Czasami jak z nimi rozmawiamy, mamy wrażenie, że cofnęliśmy się do czasu naszego dzieciństwa, gdy jeszcze wtedy tradycja była bardzo silna. I odstępstwo od niej było wytykane palcami.

I tutaj na cmentarzu czujemy, że tradycja gdy jest przymusowa, obdziera nas ze szczęścia, pozwala nami manipulować, ale z drugiej strony daje komfort zwolnienia z myślenia o wyborze SWOJEJ DROGI ŻYCIA.

Tak się żyje i już. Nie zastanawia nad tym człowiek czy mi to odpowiada, czy to dobre, czy złe. Inni- czytaj tradycja – o tym już zdecydowali, więc po co tym zawracać sobie głowę.

 

Tak trzeba i już.

 

Z tradycji można korzystać, ale nie wolno być jej niewolnikiem.

 

Tradycja jest podstawą stabilizacji i stagnacji . Jest wrogiem zmian.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Widać po nagrobkach, które od IX do praktycznie do XVIII wieku były takie same, ewoluować zaczęły dopiero potem.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Czy chcemy ciągnąc za sobą przywiązania naszych przodków, żyć tak jak oni?.

Chyba z rzadka.

Tradycja jest fajna jak się ją ogląda, jednak życie w niej szczególnie dla osób ceniących wolność jest dość uciążliwe.

 

I tak popadając w refleksje nad tradycją, przyglądając się nagrobkom również współczesnym, podążyliśmy dalej do znajdującego się na wzgórku malutkiego monastyru. 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Gdzie stawiane świeczki były przyklejane do ścian (jak się utrzyma to życzenie się spełni) wiele świeczek odpadło.

Zapaliłam jedną świeczkę i poczułam, że chcę pomagać ludziom spełnić ich życzenia, marzenia (rodzi się pomysł pewnych działań na bazie przesłania mojego ojca) i zaczęłam zapalać kolejne świeczki i przyklejać je do ściany, jedne się trzymały inne upadały, jedne trzeba było skrócić, inne rozerwać na pół, tak aby się trzymały. Do działań włączył się Bartek. Przyznajemy szczerze, że sprawiło nam to wiele radości, a przy okazji kościółek rozbłysł blaskiem. Zrobiło się jasno i świetliście. Ludzki świat nabrał blasku.

Z monastyru zagadała do nas okoliczna górka, z której był ładny widok na jezioro i tak krok za krokiem podążaliśmy w nieznane.

Z górki zobaczyliśmy drogę w dole i plaże nad Sevanem.

-Jedzmy tam przywitać się z jeziorem – stwierdziliśmy

Po drodze w lesie pokazało nam się całe bogactwo grzybów, tak wielkie, że ciężko było chodzić nie deptając jakiegoś. My zbieraliśmy maślaczki, które rosły tu w setkach, a może tysiącach sztuk.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Z lasu przez rokitnikowy (o rokitniku specjalny atykuł) zagajnik wjechaliśmy na plaże, gdzie stało masę rybackich łódek, a przy nich kontener mieszkalny,

Z konteneru wyszedł przemiły Pan, jak się okazało stróż łódek.

My przywitaliśmy się z jeziorem. Tutaj na plaży poczułam się jak nad Bajkałem. Powiem szczerze że za nim tęskniłam,a tu taka niespodzianka.

Armenia zaskakuje nas kolejny raz. Dając tyle równych przestrzeni na tak niewielkim obszarze.

Poczułam się jak w niebie, a może na ziemi i w niebie jednocześnie.

Wszystko gdzieś zaczęło rezonować ze sobą.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pan zaprosił nas na kawę (chciał na rybę), po kawie ugotowaliśmy zupę z naszych grzybów i ziemniaków.

Ziemniaki mieliśmy jeszcze gruzińskie od gościnnego pasterza http://brygidaibartek.pl/byl-sobie-pasterz-tak-mozna/ 

Pan stwierdził, że z jego ogródka są lepsze i zaproponował wieczorne ognisko na plaży z pieczeniem ziemniaków. Czy takie rzeczy trzeba nam dwa razy mówić.

Zresztą będzie to nasze pierwsze ognisko w Armenii.

Nagle usłyszeliśmy wycie wilków tak blisko i wyraźnie.

Psy pobiegły odgonić intruzów.

-To nie wilki – stwierdził nasz nowy znajomy – to szakale.

Szakali nigdy ich na żywo nie widzieliśmy, ani nie słyszeliśmy. Przyznam się szczerze, że gdyby nie nasz nowy znajomy pierwszej nocy miałabym wielki opór przed ogniskiem. Mimo, że z umysłu wiem, że wszystkie dzikie zwierzęta nie podchodzą do ogniska. Powiew dziczy.

I rozpaliliśmy duże ognisko 10 metrów od jeziora. Ogień strzelał, jezioro szumiało, w oddali wyły szakale, na niebie pojawiało się coraz więcej gwiazd.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zniknęła przeszłość, przyszłość, pojawiło się tylko” tu i teraz”.

Ogień dawał ciepło, piekł ziemniaki, jezioro swoimi niewielkimi falami przypominało o przypływach i odpływach życia. O tym, że coś przychodzi i odchodzi. Jak wcześniej cmentarz. Wszystko płynie w swojej istocie i nie sposób tego kontrolować, ani na tym dominować.

Wszystko gdzieś zatopiło się w magii wieczoru, nocy.

Zapomnieliśmy o tym, że chcieliśmy się umyć, poprać, pomedytować. Jakże to było infantylne, mało istotne przy tej magii.

Siedzieliśmy na piasku i sami nie mogliśmy uwierzyć w te cuda.

Jeszcze dziś rano wydawało nam się, że coś straciliśmy wyjeżdżając z pierwszego sanatorium, a gdy daliśmy się prowadzić krok po kroku wszechświat stworzył nasz scenariusz, którego sami byśmy chyba nie wymyślili.

A poprać i umyć się można zawsze i w każdym hotelu. A właściwie, ile razy w życiu takie rzeczy przysłaniają nam całe życie. Gdyż zgodnie z tradycją, schematami trzeba się myć raz, dwa, trzy razy dziennie. Trzeba mieć super czyste ubranie itp.

I gonimy za tym zamiast dać się prowadzić i pozwolić przez chwilę, a może i całe życie żyć tak jak prowadzi nas wszechświat. Myślę, że on niedługo zorganizuje nam i mycie i pranie przecież zna nasze ludzkie potrzeby. Trzeba tylko troszkę pokory. A w tradycji pokory brak.

Dziękujemy za ten dar prowadzenia, za pokorę w prowadzeniu i za to, że gdy kładliśmy się spać w naszej landrynce zaparkowanej 10 metrów od brzegu na piaszczystej plaży z rozgwieżdżonego nieba zaczęły spadać gwiazdy. A my zaczęliśmy marzyć i wierzyć, że gdy nie będziemy przeszkadzać wszystko ułoży się jak najlepiej dla nas.

Nawet lepiej niż potrafimy wymyślić.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA