Armenia 4×4

now browsing by tag

 
 

Prowadzeni krok za krokiem Jezioro Sevan

Prowadzeni krok za krokiem nad Jezioro Sevan 18 października 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ognisko na piaszczystej plaży przy jeziorze, pyszne ziemniaki prosto z ogniska, dźwięk fal, wycie szakali i rozgwieżdżone niebo z mgławicami, do tego cudowne towarzystwo miejscowego stróża rybackich kutrów.

Gdyby jeszcze rano ktoś powiedział nam, że tak będzie wyglądał nasz wieczór chyba byśmy nie uwierzyli.

Po tym jak wczoraj Jermuk wypychał nas z siebie, po zjeździe z gór nie dając miejsca w sanatorium , (a umamiliśmy sobie, że idzie zmiana pogody i najlepiej przeczekać ten czas w sanatorium).

Jedno sanatorium nas przyjęło -” Pierwsze sanatorium” , ale po paru godzinach pobytu w nim, wygoniło nas od siebie, kłamstwami odnośnie jedzenia itp.

Fakt dawało piękny pokój za niewielką cenę. Ale jedzenie miało być w formie bufetu szwedzkiego, a okazało się, że był to tylko bar sałatkowy w bardzo słabej formie i przy strasznej energii (chcemy podejmować sami decyzję co jemy, a nie odgórnie dostać na talerzu kota w worku).

Zabiegi były fajne, bardzo podobało nam się chodzenie po kamieniach w termalnej gorącej wodzie, super rusza cały organizm.

Czasami sama siebie nie rozumiem, w jednych wypadkach usprawiedliwiam innych, że maja powód kłamania, a w innych wpadam we wściekłość i żądam naprawienia kłamstw. I tak też było tutaj. Kłamstwa związane z jedzeniem spowodowały, ze nie chciałam zostać dłużej w tym sanatorium. Odzyskaliśmy zapłacone wcześniej pieniądze i po paru godzinach pobytu, wyprowadziliśmy się z niego. Najfajniejsze było to, że po zjechaniu z gór, przeczekaliśmy w nim ulewny deszcz, który wyżej w górach pobielił szczyty. Wyszliśmy na ulicę, gdy pięknie świeciło słońce, a białe szczyty migotały zalotnie. Jeszcze dziś byliśmy tam, gdzie leżał teraz śnieg. Jak opatrzność czuwała nad nami i kazała nam zjechać w dół wcześniej przy suchych drogach.

Dziękuje bardzo.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jednak teraz nie za bardzo wiedzieliśmy co robić. W innych sanatoriach nie było miejsca, albo inaczej mieli pojedyncze najgorsze pokoje.

Co robić zaczęliśmy się zastanawiać???

Gdzie jechać ?

Padały propozycje różnych miejsc, jednak wiedzieliśmy, ze to wszystko tak samo jak szukanie teraz sanatorium jest z umysłu.

Równoważyliśmy umysł i szukaliśmy kierunku.

Miałam problem z internetem w telefonie, weszłam do punktu Orange.

A tam jak często tutaj ludzie zaczynają rozmawiać, wypytywać skąd jesteś? Jak podoba się w Armenii? Co w niej warto zobaczyć?

I jeden w klientów bardzo zaczął polecać miejsce z krzyżami, starymi kamieniami z krzyżami.

Nie do końca wiedział gdzie to jest, bo był tam dawno, ale miejsce go zauroczyło.

Wróciłam do samochodu i umówię o tym do Bartka.

Ciekawe gdzie to jest zaczęliśmy się zastanawiać?

Internet poszedł w ruch i okazało się, że jest to nad jeziorem Sevan.

To nasz kierunek stwierdziliśmy i pojechaliśmy w jego kierunku.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Noc spędziliśmy na przełęczy 2410 m.n.p.m ok 20 km od jeziora. Gdzieś pojawiały się myśli o straceniu może i szansy życia na spędzenie czasu w luksusowym pokoju, o odpoczynku, medytacji, popraniu, umyciu się itp.

Budził się, żal, złość, że może źle zrobiliśmy, że może zareagowałam za bardzo emocjonalnie, że może, że może…….

Rano Bartek stwierdził, że jak ma iść załamanie pogody do może pojedziemy do Erewania na zakupy i tam zatrzymamy się w jakimś hoteliku, aby pobrać, umyć się itp.

Ja jednak stanowczo stwierdziłam, że pierwsze jedziemy na Sevan, a potem możemy do Erewania, zresztą było to prawie po drodze.

Sevan przywitał nas słońcem i ośnieżonymi szczytami. Roztaczała się magia tego miejsca.

Patrzyliśmy z góry na jezioro i dziękowaliśmy mu jak pięknie nam się pokazuje. Zapominaliśmy o tym, że jeszcze wczoraj nie za bardzo wiedzieliśmy gdzie jechać i żałowaliśmy, że coś zrobiliśmy tak, a tak.

Zgodnie ze wskazówka Pana spotkanego w Orange skierowaliśmy się ku Noratus

Jest to cmentarz z nagrobkami od 9 wieku.

Przechadzając się między nimi i wtapiając w energię tego miejsca dało się czuć wołanie, o uwolnienie z pęd tradycji.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Tradycja do dziś jest bardzo popularna w Armenii. Bartek ze swoimi długimi włosami jest często pokazywany palcami na ulicy i wyśmiewany (a może tak się po prostu uśmiechają do niego).

Dużo osób chodzi jeszcze na czarno, ubranych praktycznie jednakowo (mężczyźni klasycznie – skóra , fura i komóra – wszystko na czarno + krótkie czarne włosy i śniade twarze, często czarne auta z czarnymi szybami)

Główne pytania to jesteście małżeństwem?, ile po jesteście po ślubie? Ile macie dzieci? (potem zdziwienie! Nie macie?)

Czasami jak z nimi rozmawiamy, mamy wrażenie, że cofnęliśmy się do czasu naszego dzieciństwa, gdy jeszcze wtedy tradycja była bardzo silna. I odstępstwo od niej było wytykane palcami.

I tutaj na cmentarzu czujemy, że tradycja gdy jest przymusowa, obdziera nas ze szczęścia, pozwala nami manipulować, ale z drugiej strony daje komfort zwolnienia z myślenia o wyborze SWOJEJ DROGI ŻYCIA.

Tak się żyje i już. Nie zastanawia nad tym człowiek czy mi to odpowiada, czy to dobre, czy złe. Inni- czytaj tradycja – o tym już zdecydowali, więc po co tym zawracać sobie głowę.

 

Tak trzeba i już.

 

Z tradycji można korzystać, ale nie wolno być jej niewolnikiem.

 

Tradycja jest podstawą stabilizacji i stagnacji . Jest wrogiem zmian.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Widać po nagrobkach, które od IX do praktycznie do XVIII wieku były takie same, ewoluować zaczęły dopiero potem.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Czy chcemy ciągnąc za sobą przywiązania naszych przodków, żyć tak jak oni?.

Chyba z rzadka.

Tradycja jest fajna jak się ją ogląda, jednak życie w niej szczególnie dla osób ceniących wolność jest dość uciążliwe.

 

I tak popadając w refleksje nad tradycją, przyglądając się nagrobkom również współczesnym, podążyliśmy dalej do znajdującego się na wzgórku malutkiego monastyru. 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Gdzie stawiane świeczki były przyklejane do ścian (jak się utrzyma to życzenie się spełni) wiele świeczek odpadło.

Zapaliłam jedną świeczkę i poczułam, że chcę pomagać ludziom spełnić ich życzenia, marzenia (rodzi się pomysł pewnych działań na bazie przesłania mojego ojca) i zaczęłam zapalać kolejne świeczki i przyklejać je do ściany, jedne się trzymały inne upadały, jedne trzeba było skrócić, inne rozerwać na pół, tak aby się trzymały. Do działań włączył się Bartek. Przyznajemy szczerze, że sprawiło nam to wiele radości, a przy okazji kościółek rozbłysł blaskiem. Zrobiło się jasno i świetliście. Ludzki świat nabrał blasku.

Z monastyru zagadała do nas okoliczna górka, z której był ładny widok na jezioro i tak krok za krokiem podążaliśmy w nieznane.

Z górki zobaczyliśmy drogę w dole i plaże nad Sevanem.

-Jedzmy tam przywitać się z jeziorem – stwierdziliśmy

Po drodze w lesie pokazało nam się całe bogactwo grzybów, tak wielkie, że ciężko było chodzić nie deptając jakiegoś. My zbieraliśmy maślaczki, które rosły tu w setkach, a może tysiącach sztuk.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Z lasu przez rokitnikowy (o rokitniku specjalny atykuł) zagajnik wjechaliśmy na plaże, gdzie stało masę rybackich łódek, a przy nich kontener mieszkalny,

Z konteneru wyszedł przemiły Pan, jak się okazało stróż łódek.

My przywitaliśmy się z jeziorem. Tutaj na plaży poczułam się jak nad Bajkałem. Powiem szczerze że za nim tęskniłam,a tu taka niespodzianka.

Armenia zaskakuje nas kolejny raz. Dając tyle równych przestrzeni na tak niewielkim obszarze.

Poczułam się jak w niebie, a może na ziemi i w niebie jednocześnie.

Wszystko gdzieś zaczęło rezonować ze sobą.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pan zaprosił nas na kawę (chciał na rybę), po kawie ugotowaliśmy zupę z naszych grzybów i ziemniaków.

Ziemniaki mieliśmy jeszcze gruzińskie od gościnnego pasterza http://brygidaibartek.pl/byl-sobie-pasterz-tak-mozna/ 

Pan stwierdził, że z jego ogródka są lepsze i zaproponował wieczorne ognisko na plaży z pieczeniem ziemniaków. Czy takie rzeczy trzeba nam dwa razy mówić.

Zresztą będzie to nasze pierwsze ognisko w Armenii.

Nagle usłyszeliśmy wycie wilków tak blisko i wyraźnie.

Psy pobiegły odgonić intruzów.

-To nie wilki – stwierdził nasz nowy znajomy – to szakale.

Szakali nigdy ich na żywo nie widzieliśmy, ani nie słyszeliśmy. Przyznam się szczerze, że gdyby nie nasz nowy znajomy pierwszej nocy miałabym wielki opór przed ogniskiem. Mimo, że z umysłu wiem, że wszystkie dzikie zwierzęta nie podchodzą do ogniska. Powiew dziczy.

I rozpaliliśmy duże ognisko 10 metrów od jeziora. Ogień strzelał, jezioro szumiało, w oddali wyły szakale, na niebie pojawiało się coraz więcej gwiazd.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zniknęła przeszłość, przyszłość, pojawiło się tylko” tu i teraz”.

Ogień dawał ciepło, piekł ziemniaki, jezioro swoimi niewielkimi falami przypominało o przypływach i odpływach życia. O tym, że coś przychodzi i odchodzi. Jak wcześniej cmentarz. Wszystko płynie w swojej istocie i nie sposób tego kontrolować, ani na tym dominować.

Wszystko gdzieś zatopiło się w magii wieczoru, nocy.

Zapomnieliśmy o tym, że chcieliśmy się umyć, poprać, pomedytować. Jakże to było infantylne, mało istotne przy tej magii.

Siedzieliśmy na piasku i sami nie mogliśmy uwierzyć w te cuda.

Jeszcze dziś rano wydawało nam się, że coś straciliśmy wyjeżdżając z pierwszego sanatorium, a gdy daliśmy się prowadzić krok po kroku wszechświat stworzył nasz scenariusz, którego sami byśmy chyba nie wymyślili.

A poprać i umyć się można zawsze i w każdym hotelu. A właściwie, ile razy w życiu takie rzeczy przysłaniają nam całe życie. Gdyż zgodnie z tradycją, schematami trzeba się myć raz, dwa, trzy razy dziennie. Trzeba mieć super czyste ubranie itp.

I gonimy za tym zamiast dać się prowadzić i pozwolić przez chwilę, a może i całe życie żyć tak jak prowadzi nas wszechświat. Myślę, że on niedługo zorganizuje nam i mycie i pranie przecież zna nasze ludzkie potrzeby. Trzeba tylko troszkę pokory. A w tradycji pokory brak.

Dziękujemy za ten dar prowadzenia, za pokorę w prowadzeniu i za to, że gdy kładliśmy się spać w naszej landrynce zaparkowanej 10 metrów od brzegu na piaszczystej plaży z rozgwieżdżonego nieba zaczęły spadać gwiazdy. A my zaczęliśmy marzyć i wierzyć, że gdy nie będziemy przeszkadzać wszystko ułoży się jak najlepiej dla nas.

Nawet lepiej niż potrafimy wymyślić.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Gejzer z zasadami …???

Gejzer 16 października 2014

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Gejzer największa atrakcja 4×4 Jermuka, Pod sanatorium Armenią codziennie stoi kilka samochodów terenowych gotowych zawieść turystów na dzikie termalne źródełko.

Woda ma być 30-35 stopni. Gdy zapytaliśmy ich o drogę, stwierdzili, że nam nie powiedzą bo mamy z nim jechać.

Ormianie generalnie są sympatyczni, jednak jest grupa ludzi zajmujących się głównie handlem, która jest bardzo nieprzyjemna i nie pomocna. Ludzie Ci widzą tylko pieniądze, za wszelką cenę. Targi też nie mają klimatu, wpychający handlarze, krzyczący gdy się chce kupić dwa jabłka, dlaczego taki biedny jesteś, że nie stać Cię na więcej lub chcesz 2 jabłka, a on do siatki pakuje 2 kilo. Klasyczny typ cwaniaczka, którego znamy z Polski.

Dlatego wielu polubiło sklepy samoobsługowe zamiast dogadywać się z nieprzyjemnymi handlarzami.

My też często wybieramy sklepy szczególnie w miejscowościach gdzie nie docierają turyści. Wszystko spokojne i bez agresji sprzedaży.

Z drugiej strony bardzo wyraźnie widać ile agresji, emocji, manipulacji generują zakupy, szczególnie jedzenia.

A do gejzeru oczywiście pojechaliśmy sami, dobrzy ludzie po drodze poprowadzili.

Szczerze powiedziawszy dojazd jest prosty.

W Jermuku obok pomnika, w centrum niedaleko Armeni, skręca się tak jak do Armenii II, jedzie się do zakładu wody mineralnej, skręca w lewo obok niego i dalej prosto pod górkę w kierunku lądowiska śmigłowców ( na górkę w kierunku pomnika jelenia), przy lądowisku skręca się lewo i trzymając cały czas prawej strony (chyba raz ucieka droga w lewo) dojeżdża się przez plato (po drodze rzeczka) do tablicy skąd już widać w dole doliny żółte gejzery. Stamtąd w prawo w dół.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Całość to 4-5 km z czego ostatni odcinek polecamy tylko dla samochodów terenowych – suvy niech będą ostrożne.

Przez drogę przejeżdża się kilka potoczków, o tej porze roku z małą ilością wody i jedzie rozjeżdżoną błotnisto-kamienistą drogą.

Filmik z wyjazdu z gejzerów poniżej trwa 9 minut i pokazują całą drogę od tablicy do gejzeru – przepraszamy coś nam się stało z i jest z 30 sekund wcześniej dźwięk niż obraz. Może ktoś wie, jak to naprawić?

 

 

A sam gejzer ładniutki, malutki, pogubiony z dolince z kolorowymi drzewami.

 

Bartka zaprosił do kąpieli. Jednak trwała ona zaledwie minutę, gdyż temperatura wody oscyluje ok 30 stopni. Daleko jej do zaznaczonej na reklamach 35 – no chyba, że w upalne lato.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A samo miejsce mimo że turystyczne urzekło nas ciszą spokojem i energią w głąb siebie.

Zaczęliśmy przyglądać się programom sztywności ciała i umysłu. Skąd one się biorą.

I okazało się, że dziecko jest elastyczne, jednak często się przewraca. Dlatego jest zachęcane do niewinnej stabilności ciała, ale potem gdy dojrzewa ma się stabilizować, w końcu ustatkować, co w dorosłym życiu prowadzi do stagnacji.

Takie wszystko na S. Duże S wmawiane nam jako dzieciom przez rodziców. Jak już będziesz miał tyle lat, a tyle musisz się ustabilizować, w pewnym wieku już nie wypada się tak zachowywać. Jak już skończysz studnia nie wolno być takim, a takim.

Jakaś paranoja, a DLACZEGO??? Dlaczego mamy stracić dziecięca elastyczność i radość życia?

Czy ten co tak powiedział był szczęśliwy?

Czy miał udane życie?

Czy może tylko wygodne, bo zwolnione z myślenia?

Przyglądam się życiu mojego ojca, rozmawiam z jego energią w sprawie sztywności (na starość miał sztywne stawy), a był wcześniej sportowcem grał w siatkówkę.

Do pracy poszedł aby grać w siatkówkę i kupić sobie lepszą piłkę, a potem zaczął robić karierę i wkręcił się w system.

System nie tylko nie dał mu szczęścia, miłości i radości, ale usztywnił jego sportowe ciało.

Taka cena braku realizacji siebie sztywność, otyłość, choroby.

Bo trzeba tak żyć.

Bo nie mamy odwagi pójść swoją drogą.

Może wielu zamiast udawać, że im dobrze – powie

Mi się to nie podoba, ale nie mam odwagi tego zmienić. System daje możliwość iścia utartą drogą. Ja tak wybieram”

Czy nie byłoby to uczciwe szczególnie wobec siebie?

A gejzer czasami milknie, a czasami podskakuje wyrzucając z siebie strumień wody.

A wszystko w ciszy doliny tylko my, gejzer, przyroda

Dziękujemy tej przestrzeni za ten czas, za te programy które dzięki niej mogły wyjść.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Odpuszczam stabilizację, stagnację w moim życiu, w miejsce tego pozwalam sobie płynąc i poddać nurtowi zmian, które niosą mnie przez życie. 

Przez pasterskie drogi

Przez pasterskie drogi i szczyt Sartsali (3446 m.n.p.m) 15-16 października 2014

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Drogi pasterskie przecinają tutejsze góry, jak w naszych Beskidach drogi zrywkowe. Różnica jest jedna, że tutaj oficjalnie można po tych drogach jeździć.

I teraz gdy większość obozów pasterskich jest zwinięta, góry są ciche.

Przez cały dzień naszego przemieszczania się przez góry nie spotkaliśmy nikogo z gatunku ludzkiego. Pierwsi ludzie pojawili się gdy zjechaliśmy na asfaltową drogę w kierunku Jermuka.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jazda tutejszymi drogami jest stosunkowo prosta, gdyż prowadzą w jakimś kierunku, a po drodze mijają obozy pasterskie. Jakość dróg różna, od bardzo dobrych szutrówek, po drogi gruntowe ilekko off-roudowe. Praktycznie można jechać na kierunki świata i zawsze się dojedzie w określonym kierunku, o ile nie zagrodzi nam drogi jakiś szczyt.. Jedyny warunek widoczność i oczywiście auto terenowe.

Roztapialiśmy się w przestrzeni, chłonęliśmy ją ciesząc się nią jak dzieci.

Choć to przestrzeń z górami w tle. Gdy podjeżdżaliśmy bliżej Jermuka pojawiał się krajobraz bardziej skalisty, obrośnięty lasem i przepadzisty. Kilka światów w jednym.

Po drodze zaprosił nas na zbiory Iwan Czaj – jedna z najlepszych herbatek dla nas. Listeczki już były wysuszone na krzaku (może nie można takich zbierać, ale dlaczego?), zawierają w sobie informację wszystkich żywiołów, tych miejsc, tutejszych owadów i innych stworzeń. Taki prezencik tego miejsca dla nas.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kamienie, strumyczki uśmiechały się do nas, wszyscy byli w stanie podwyższonej wibracji, choć może normalnej, takiej w jakiej człowiek znajduje szczęście i po prostu jest.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pieliśmy się łagodnie w górę, aż do momentu gdy przed nami pokazała się góra Sartsali . Widać ją było z Jermuka i jak na dole (czytaj na 2000 m.n.p.m ) padał deszcz, tam sypał śnieg bo była pięknie ośnieżona.

Teraz bez śniegu zapraszała nas na wycieczkę. Byliśmy w opuszczonym już pasterskim obozie na ponad 2900 m.n.p.m (tylko 500 metrów różnicy poziomów do szczytu), aklimatyzację na wysokości po Aragats mamy, nad górą krążył drapieżnik zapraszając…..

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jednak doszliśmy gdzieś do 3200 i mnie dalej ciało nie puściło. Pierwszy raz czuła tak wielki opór ciała, nie tylko nogi nie chciały iść pod górę, ale robiło mi się niedobrze i słabo.

Co się stało?

Zabiegi w sanatorium, ale wczoraj też chodziliśmy po pagórkach i było ok.

Chwila zastanowienia….. i …………….

jaka przyczyna tej słabości, przecież góra zaprasza?

Wczorajsze emocje, tak osłabiły ciało, że nie ma siły iść w nowe nieznane.

Emocje pokazały wiele rzeczy, które wymagają uzdrowienia, jednak nie wszystko udało się tak szybko przepracować.

Bartek miał więcej siły jak ja. Jednak gdy byliśmy na 3200 zaczął padać deszcz i wiać wiatr , a my ubrani jak na wycieczkę po kurorcie – adidaski, zero kurtki od deszczu i bardziej ciepłego ubrania – przecież to wycieczka tylko na godzinkę.

Więc zeszliśmy zostawiając sobie spotkanie z tą górą na inny czas.

Może za mało poważnie podeszliśmy do jej majestatu.

Jest jeszcze jedna ważna rzecz, góra znajdowała się na granicy z Nagornym Karabachem, który może nie chciał nam się pokazać…???

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Analiza, analizą my byliśmy zadowoleni z wycieczki pod szczyt, z obserwacji swoich ciał.

Usatysfakcjonowani zaczęliśmy zjeżdżać w dół, bawiąc się w szukanie najfajniejszej drogi, czasem jadąc totalnie przez skoszone łąki.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Jest jesień wszystko jest wyschnięte, drogi też mają w sobie mało wody, dlatego można sobie praktycznie wszędzie jeździć, takie plusy tego braku kolorów wyżej w górach.

Kolory pojawiają się przy 2000 m.n.p.m gdy pojawiają się drzewa, które teraz sycą wzrok tysiącem barw jesieni. Do tego łąki, tutaj mimo wypasu nie są wygryzione do zera, i pojawiają się zasuszone kwietne łąki na której jest bogactwo roślin. Ostatnio Bartek robił zdjęcia i doliczył się ponad 30 ziół na jednej łące.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Świat pasterskich dróg, a może bezdroży po których można sobie jeździć sycąc się przestrzenią otaczających gór, zagłębiać się w miejsca, które z rzadka widzą człowieka – czasem pasterza, czasem krowę, czasem owcę, a czasem psa i które jak pies gdy przychodzi jego opiekun, cieszą się na spotkanie z człowiekiem, chcąc ofiarować mu tyle ile mogą.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nas urzeka Armenia tą przestrzenią, myśleliśmy, że zobaczymy taką dopiero w Mongolii. Dziękuję za te cuda.

A po wieczorku i nocy w okolicach Jermuka znów udaliśmy się w bezdrożne drogi – najpierw w do największej atrakcji 4×4 Jermuka Gejzera (o tym następny post) by potem zagłębić się znów w drogi, tym razem po drugiej stronie Sartsali. Podziwiając i przyglądając się teraz dokładnie górze.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Gdy właśnie przyjrzy się jej bliżej widać jakby to był ptak z piórkami skierowany w kierunku Nagornego Karabachu, który zaprasza w tamte strony. Na górze znajduje się lis, który pokazuje nam już któryś raz, że warto zaszyć się w swojej norce, medytować , aby nabrać siły. Może to podpowiedź, że takie miejsce jest w Nagornym Karabachu ….???

Może czas postarać się o wizę???

I tak prowadzeni przez duchy miejsc razem z naszymi przewodnikami dotarliśmy na 2700 m.n.p,m by z widokiem jak z naszej Gubałówki wtopić się w obserwację gór, a może ich kontemplację. Aby dowiedzieć się więcej o nich, o nich życiu, historii przyjrzeć się im z bliska. A góry były tak blisko nas, gdyż na następny dzień w tych miejscach zaczął padać już śnieg.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Fantastyczne jest to, że gdy wjeżdża się w pasterskie drogi z rzadka spotyka się ludzi, czasem jeszcze jakiegoś ostatniego pasterza wraz ze swoim stadem.

Pasterze wraz z potężnymi stadami tutaj dodają uroku tym miejscom, jednak każde stado strzeże ok 10-15 psów, które może są i przyjazne dla tych co nie dobierają się do owiec, ale swoją posturą wzbudzają respekt. Dlatego dużo lepiej, że nastały chłody i obozy są w 80% zwinięte.

A gdy się jest samemu w przyrodzie bez zbędnych bodźców można wtopić się w przestrzeń, poczuć jak dziecko wszechświata. Jak istota, która nie odgradza się od przyrody, mówiąc to Twój świat to mój. Teraz jesteśmy jednością i przenikamy się nawzajem.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

A po drodze żywiły nas pieczarki zwane tutaj szampinionami, które dzielnie pierwsze na sobie testował Bartek. Dziękujemy im za super gościnę, nazbieraliśmy również do suszenia. Dzikie pieczarki z energią wysokich gór.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dziękujemy za ten piękny czas. A my wraz z porankiem zjechaliśmy do Jermuka, by z umysłu szukać sanatorium na przetrwanie załamania pogody. 

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA