żebranie Maroko

now browsing by tag

 
 

Przez pustynię bez GPS-a

Przez pustynię 11-13 październik 2013

3
Po nabraniu siły i pewności , że jesteśmy na własnej drodze . Bez ulegania wątpliwościom, innym, z całkowitą pewnością , jak i również możliwymi konsekwencjami z obranej drogi podążyliśmy za ciężarówką .

1

Drogę zagradzały hieny różnymi sposobami chcąc byśmy zboczyli z obranego szlaku , my jednak z wielką siłą wiedzieliśmy gdzie jechać . Nie zrażała nas jakość drogi czy wybór praktycznie ścieżki w porównaniu z odbiegającą od niej prawie autostradą (hieny , czy znajdujące się przy szlaku hotele robią takie numery – aby podarzyć w złym kierunku – uwaga na to, na nasze europejskie nawyki , że lepsza droga to główna ) .

2

20

Nagle zobaczyliśmy naszego przewodnika stojącego na poboczu i machającego nam ręką. Podjechaliśmy
– Dokąd jedziecie – zapytaliśmy
– Mhamid – odpowiedzieli
– Możemy jechać z Wami ? Nie mamy nawigacji – zapytaliśmy
Zrobili wielkie oczy
– Jasne – odpowiedzieli

4

6
Nasi przewodnicy czy aniołowie okazali się przesympatyczną parą Francuzów – Sylvia i Michel z potężnym psem wodołazem o imieniu Diuf .
Mieli wspaniałe mapy połączone z programem Oziexplorerem , a przede wszystkim znali pustynię , byli na niej 6 raz .

7
Prowadzeni przez ducha opatrzności , duchy pustyni, podążyliśmy za nimi . Żar lał się z nieba, a nam było jakoś chłodno i przyjemnie . Byliśmy szczęśliwi, że możemy przejechać jedną z najbardziej kultowych dróg 4×4 w Maroku .

8

9

10

11
Pustynie się zmieniały, raz były czarne , innym razem kolorowe . Czasami jedna pustynia wchodziła w drugą i gra kolorów dodawała siły . Czasem trzy występowały jednocześnie tworząc spektakl złota, czerni i bieli .
– Kto mógł stworzyć takie miejsca ???
– Tylko Bóg – padała odpowiedź
– Ale czemu tu tak gorąco ??? zastanawialiśmy się
– Bo ciepło jak każdą inną energię trzeba przez siebie przepuszczać – padała odpowiedź wszechświata
– Światłem trzeba wypełniać ciało
– Jasne -dobrze powiedzieć – zaśmialiśmy się

12
Powoli , powoli następowała przyjaźń z ciepłem , z pustynią . Nie powiem, było nam nieraz ciężko, jednak wiedzieliśmy, że jesteśmy na właściwej drodze z aniołem który nas prowadzi .
Jesteśmy wolni , niezależni od nikogo i sami zdecydowaliśmy się podążać za tym aniołem .

13
Upał powodował, że umysł się wyłączał , jednak nawet nie musieliśmy nawigować . Mieliśmy tylko podążać w obranym przez naszego przewodnika kierunku .
Gdy zbliżaliśmy się do osad , nasi przewodnicy pokazywali abyśmy jechali blisko za nimi .

18

Diuf ( pies wodołaz) wystawiał głowę przez okno, a wszystkie dzieci odskakiwały w popłochu, może nigdy nie widziały takiego wielkiego psa i jeszcze szczekającego – ok. 70 kg żywej wagi, mięsa  i futra . Nie tylko mieliśmy przewodnika, ale byliśmy wolni od wszelkich „Stylo” – tak nazwaliśmy tutejsze dzieci, biegnące i krzyczące w kierunku białego – stylo, stylo ,bombom (cukierek) .

26

27

28

29
Śmialiśmy się, że jedzie Madame Stylo i Monsieur Bombom .
Jak to powiedział spotkany na trasie Niemiec , który był w Maroku chyba nasty raz , ostatnie 7 miesięcy spędził podróżując po Rosji i krajach przyległych ,
– Tam ważny jest człowiek, tutaj tylko i wyłącznie jego portfel . Teraz gdy doświadczył innego podejścia do turysty , wie , że do Maroka jeździć nie będzie . Bo po co ….???

14
No właśnie im bardziej wgryzaliśmy się w pustynię tym energia robiła się przyjaźniejsza , przyroda bardziej rozmowna . Czasami przy wioskach miałam wrażenie, że ludzie swoimi myślami zamknęli kanał do nieba. Takie przeskoki jak na kolejce górskiej .
Jednak dzięki naszym aniołom , a szczególnie aniołowi o imieniu Diuf, byliśmy wolni od stylo , oblepiania i z czystym umysłem mogliśmy to obserwować .

15

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Na nocleg zatrzymujemy się w korycie rzeki, która o tej porze roku jest całkowicie sucha z daleka od osad ludzkich, wolni od stylo. Po upale dnia robi się chłód wieczoru , temperatura spada , że trzeba założyć polar . Nasi przewodnicy to Francuzi , więc wieczorne winko jest wręcz obowiązkowe . Łamaną francuszczyzną (moją ) próbujemy rozmawiać i cieszyć się ze spokoju tego miejsca , a trzeba powiedzieć wyraźnie , że otaczała nas całkowita cisza, albo wręcz stwierdzić, że był to koncert ciszy .

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Rano jeszcze w chłodzie poranka (rano temperatura była około 12 stopni) ruszamy dalej , wydostajemy się z rzeki i już praktycznie cały dzień jedziemy przez bezkresne przestrzenie równin na płaskowyżu,  gdzieniegdzie pojawia się drzewo , a czasem "raj na ziemi" czyli mała oaza i to w górach !!!!

23

24

25

19

Przypominając, że jeszcze coś może tutaj rosnąć. Temperatura rośnie, dochodzi do 40 st.C w cieniu , wilgotność 8% , jest gorąco . Na obiad (jedziemy przecież z Francuzami) zatrzymujemy się na samym środku wielkiej płaskiej przestrzeni i odpoczywamy w cieniu samochodu . Gdyby jeszcze wczoraj ktoś nam powiedział , że coś takiego wytrzymamy nie uwierzylibyśmy . Teraz wydaje nam się to takie naturalne .

31

32
Tutaj na pustyni wszystko szybko się nagrzewa i wychładza . Nie ma co trzymać ciepła . Jest słońce – jest ciepło, nie ma – jest zimno. Proste zasady .
Po przerwie ruszamy dalej , robi się coraz cieplej , gdyż od słońca wszystko jest coraz bardziej nagrzane. Gdy w oddali widzę drzewo – Bartek śmieje się, że nie , że to fatamorgana . Niebo na granicy horyzontu jest jakby jaśniejsze , jakby przyszło spotkać się z ziemią , a może w tym miejscu ziemia i niebo przenikają się nawzajem. Świat ziemski i boski , bez zbędnych ozdobników .

21

30
Po minięciu ostatniej pustynnej wioski , gdzie dzielnie broni nas Diuf , zaczyna się kolejna przestrzeń bez ludzi . Nigdy nie myślałam, że będę uciekała od ludzi , tutaj w Maroku niestety tak jest . Najfajniej jest tam gdzie nie ma ludzi .

33
Jedziemy przez przestrzeń pustyni koło algierskiej granicy , mijamy kolejne punkty kontrolne wojska i przy jednym z nich w przesympatycznej maleńkiej oazie zatrzymujemy się na noc . Rozkoszując się widokiem palm , wtopionych w czerń nieba i ciesząc chłodem wieczoru. Dzisiejsze popołudnie dało nam się szczególnie we znaki , temperatura przekroczyła 42 stopnie w cieniu (52 na słońcu) .
Do 40 już jakoś sobie tutaj radzimy , powyżej …….. ciężko było .

34

35

36
Ten dodatek dwóch stopni , to niby niewiele więcej , ale dla nas na ten moment to już za dużo .
Przy wieczornej pogawędce Michel , opowiada nam o swoich planach dalszej podróży i proponuje , ze możemy się do niej przyłączyć .
Bardzo kusząca jest podróż nad jezioro Iriki , gdzie zimę spędzają nasze bociany . Jednak jest to jeszcze kolejne 4-5 dni na pustyni .
Jutro życie pokaże , bo pustynia się nie skończyła i zapewne prawie cały następny dzień pojedziemy jeszcze razem .
Bardzo miłe zachowane naszych kochanych aniołów przewodników .

48
Odpowiedź przyszła w nocy . Jakiś potężny ból wszedł nagle w moją głowę i rano byłam troszkę nieprzytomna, że musiałam wziąć tabletkę (czego nie robię), uzmysłowiło nam to, że naszym ciałom już wystarczy i czas ewakuować się w góry .
Niestety ten październik jest wyjątkowo gorący , normalnie temperatury są tutaj o tej porze roku do 30 stopni w cieniu, gdyby tak było z radością podążylibyśmy za Sylwią, Michelem i Diufem, jednak wszechświat ma dla nas inne plany , a jezioro Iriki na ten moment nie zaprasza nas .

38

39

40

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Rano ruszyliśmy dalej wzdłuż algierskiej granicy na nasz ostatni odcinek drogi . Do miasteczka Taugonite . Droga wiodła przez piękne pustynne góry , uroku dodawał chłód poranka , rozkoszowaliśmy się drogą i poczuliśmy się jak u siebie w domu.
Góry wyrastały z przestrzeni pustyni , wąską krętą drogą mijaliśmy kolejne pagórki . Ostatni wojskowy punkt kontrolny i …….. wjeżdżamy do dużej oazy .

46

47
Jak musieli się czuć ludzie , którzy wchodzili do takiej oazy po wielu dniach na pustyni. My po 3 dniach poczuliśmy się jak w raju . Tym bardziej , że przed natrętnymi jej mieszkańcami bronił anioł Diuf „przyjaźnie” szczekając na żebrzące dzieci .
Dojechaliśmy do Tagounite i zakończyliśmy naszą pustynną przygodę . Aby nie kusiła nas dalsza podróż z naszymi wspaniałymi przewodnikami pożegnaliśmy ich tutaj i sami ruszyliśmy dalej najpierw do Mhamid przy piaszczystej pustyni (jakoś nie złapaliśmy z nią kontaktu) , a potem już na południe , południe , południe w góry przez kolejne przełęcze.
Dziękujemy duchom pustyni za cudowne przyjęcie w jej pełni pustynnym obrazie , pod względem temperatury i słońca .
Dziękujemy naszym przewodnikom Diufowi, że dzielnie bronił nas przed „napastnikami”, Sylvie i Michelowi za możliwość podążania za nimi . Dzięki nim droga przez pustynię wydawała nam się bardzo prosta i spokojna .

Merci , merci beaucoup Sylwia et Michel et Diuf

Na Erg Chebbi założyłam pancerne buty na skorpiony i węże , potem chodziłam już przez całą pustynną drogę w klapkach i żadnych węży i skorpionów nie widziałam – zapewne są , ale wszyscy bywalcy pustyni , których poznaliśmy tutaj chodzą w sandałkach i zgodnie twierdzą, że nie ma zagrożenia .

100

 

Ta przerywana linia niebieskim namalowana długopisem to nasza trasa (ok.240 km).

Sen nocy letniej

Sen nocy letniej 8 październik 2013

21

Był rok 1979 r, jeździłam w rodzicami po wschodniej Europie z przyczepą . Pewnego razu w Bułgarii na granicy tureckiej , nawiązaliśmy kontakt z sąsiadami na kempingu , którymi była starsza para Niemców , podróżująca jak wtedy wszyscy znani nam Niemcy, mercedesem z luksusową przyczepą , mimo że my podróżowaliśmy Fiatem 125 p z maleńką przyczepą Niewiadów nie czułam się , ani moi rodzice, gorsi od nich . Byliśmy na równi i każdy miał na ten moment to co potrzebował i go cieszyło . Na koniec pobytu wymieniliśmy adresy i każdy pojechał w swoją stronę , włócząc się dalej w sobie znanych kierunkach .

Lato 1982 r. był wieczór, gdy wyciągnęliśmy ze skrzynki awizo do odebrania na poczcie paczki z Niemiec, o wadze ponad 10 kg .

  • na pewno to pomyłka – stwierdzili rodzice

  • nie mamy rodziny znajomych w Niemczech .

  • pewnie coś się listonoszowi pomyliło, może jakiś nowy i napisał awizo na nas , a nie sąsiadkę , która ma całą rodzinę w Niemczech – stwierdzili rodzice .

  • jutro to trzeba wyjaśnić

Były wakacje , więc z mamą (mama była nauczycielką ) poszłyśmy na pocztę i …. jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że listonosz nie pomylił się , bo paczka adresowana była na naszą rodzinę .

Tylko od kogo …???

Przecież nie znamy nikogo……, nie mamy znajomych , ani rodziny tam

Doniosłyśmy z mamą ciężką paczkę do domu , zastanawiając się całą drogę od kogo i  że chyba jakiś Niemiec się pomylił .

Położyłyśmy ją na stole i zastawiałyśmy się czy otwierać, bo pewnie nie do nas .

Po paru godzinach zdecydowałyśmy się otworzyć .

W paczce były głównie słodycze , kawa, kakao

I kartka z pozdrowieniami .

Ojciec przyszedł z pracy poczytał …..

Do nas na pewno , tylko od kogo …….????

Mijały godziny ,

i nagle olśnienie

może od tych ludzi z kempingu , których poznaliśmy kilka lat temu – im daliśmy adres .

Zaczęły się przeszukiwania domu i ….

tak to od nich .

Bardzo miłe , pewnie usłyszeli, że w Polsce stan wojenny i nas chcieli wesprzeć .

Fajnie było popróbować innych rzeczy , jedne nam smakowały inne nie .

Zaczęliśmy szukać sposobów zrewanżowania się , posłania im czegoś w zamian , za pamięć .

Bo to bardzo miłe .

Jakimiś kocimi drogami udało się posyłać różne rzeczy do Niemiec .

A oni zaczęli posyłać paczki .

Paczki coraz gorszej jakości .

Gdy przyszła paczka ze starymi rzeczami , rodzice zamiast się cieszyć jak za pierwszym razem byli oburzeni

  • przecież widziała ta Niemka, że miałam lepsze rzeczy na kempingu ubrane – stwierdziła mama

  • nas stać na nowe – stwierdził ojciec

Z kilkunastu kilogramów ciuchów udało mi się wybrać jedną nadającą się na przeszycie dla mnie .

Dlaczego postrzegają nas jak dziadów – zastanawiali się rodzice?

Były to czasy, że już można było zamawiać rozmowy międzynarodowe , więc ojciec szybko ją zamówił i dziękując za paczkę – informował delikatnie, że mamy w czym chodzić i stać nas na nowe rzeczy .

Niestety nasi znajomi bardziej wierzyli propagandzie , bo następna paczka przyszła z maką i cukrem .

Wtedy ojciec już był mniej delikatny i poinformował naszych znajomych o tym, że mamy dostatek dobrego jedzenia . Swojskiej mąki , mięsa itp. i kimś kto jechał, posłał im domowe szynki .

To zadziałało ….

Rok 1984 – zachorowałam poważnie na gardło , było zagrożenie wycięcia migdałków , leczący mnie lekarz zasugerował , że z Niemiec można sprowadzić leki (dziś bym powiedziała , coś w rodzaju homeopatycznych) u nas były bardzo drogie

I …. telefon do Niemiec , super ekspresem zostały przysłane i ….. zadziałały . Migdały mam do dziś !!!

Wielkie , wielkie serce , wielka chęć pomocy .

Mimo tak pozytywnych zachowań , uczucie poniżenia gdzieś głęboko zostało ….

Bo dlaczego to piszę …..???

Teraz gdy wielu zagranicznych turystów lituje się nad marokańskimi dziećmi , wypłynęło to uczucie w czasie snu ze mnie, bo to bardzo subtelne poniżenie .

Ci ludzie mieli dobre intencje , chcieli pomóc , tylko nie zastanowili się nad tym, że wierząc telewizyjnej propagandzie urazili nas , postawili się powyżej nas . Nie na równi .

Bo litując się nad kimś czujemy się wyżej i uznajemy tego drugiego za gorszego, biedniejszego, bardziej zacofanego.

Pomagać trzeba mądrze .

Może wiele osób w naszej sytuacji cieszyłoby się , że posyłają i opowiadało niestworzone rzeczy o biedzie jakiej doświadczają , mimo że nie miałaby żadnego związku z rzeczywistością .

Wyciągaliby rękę po kolejne dobra , bo przecież oni mają więcej niż my, więc niech dają .

Na szczęście mnie wychowano w poczuciu szacunku do siebie samej i godności .

Nie muszę nikomu opowiadać o tym jak nie jest , żebrać i wyciągać ręce po jałmużnę . Znam swoją siłę i wartość i mogę sama o siebie zadbać .

Jednak dzięki temu uczuciu, które wypłynęło teraz , wiem ile szkody może zrobić nieprzemyślana pomoc .

Ci ludzie tutaj czują się gorsi od europejczyków, biedniejsi , bo nie posiadają luksusowych dóbr . I Europejczyka nie widzą jako człowieka , ale jako portfel pełny pieniędzy .

Maroko to kraj kontrastów , w niektórych miejscach ludzie żyją jak nasi rodzice , czy dziadowie, ale czy oni nie mając dzisiejszych dóbr nie byli szczęśliwi ????

Zawsze ktoś będzie lepszy i gorszy , gdzieś będą inne dobra . Ważne , żeby wiedzieć , że jest się na swojej drodze . Bo porównując się szczególnie przez dobra można popaść w niekończącą się paranoję . A bogactwo to stan umysłu i z dobrami materialnymi nie ma nic wspólnego .

Dzieci krzyczą o długopis, zeszyt mówiąc , że nie mają , a gdy wejdzie się do sklepu spożywczego koło szkoły , w wioseczce gdzieś w oazie na pustyni , te same dzieci kupują sobie ciasteczka, lody , cukiereczki. Wydając znacznie więcej niż kosztuje zeszyt czy długopis (długopis 1 DH = 0,40 gr)

Gdy zapytaliśmy zaprzyjaźnionych Marokańczyków , o co chodzi z tymi długopisami odpowiadali, że oni też nie wiedzą .

Chyba chodzi o to, że te dzieci są kolekcjonerami prezentów otrzymywanych o europejczyków – niestety często również pieniędzy .

Nie dajmy się zwieść , Marokańczycy powiedzieli nam

'W MAROKU NIE MA GŁODU , „

dzieci które pokazują, że nie mają co jeść po prostu oszukują .

Tak jak w Polsce w czasie stanu wojennego nie było co jeść . To ten sam mechanizm .

Miejmy szacunek do siebie i dla nich . Niech wyrosną z nich silne , kreatywne , dające sobie radę w życiu samodzielnie osoby .

Cedrowo-małpi i narkotykowo-żebraczy szlak

Szlak kontrastów : cedrowo-małpi i narkotykowo-żebraczy 6 październik

24

I znów ruszyliśmy do przodu , na południe drogą z Azrou do Ain Leuh, Sources de l'Oum-er-Rbia , Aguelmame Azigza i dalej na Itzer .

1

Droga do Aquelmame Azigza była wąska, ale asfaltowa (asfalt różnej jakości) . Do znanych już problemów z ludźmi z gór Rif , dołączyły kolejne – żebractwo .

Najgorsze było to , że brak zakupów wyzwalał w tych ludziach straszną agresję .

2

Te emocje wynagradzały pojawiające się od czasu do czasu małpy , które jakby chciały pokazać podejście z humorem do tego .

3

Jednak dobrze mówić, gorzej wykonać . Zazwyczaj podróżujemy otwarci, starając się przepuszczać energie przez siebie . Jeżeli zamknąć się na otaczające energie , to tak jakbyśmy oglądali film w telewizji (oglądać go tylko wzrokowo i słuchowo) . Energie są silne , pokazują ukryte gdzie głęboko pokłady złości, flustracji, odsłaniają kolejne warstwy . Budzą się emocje . Na szczęście jesteśmy we dwoje i mimo , że czasem dochodzi do sprzeczek , staramy się równoważyć umysł , obserwując kolejne pojawiające się emocje . Bo przecież Wszechświat w ramach swojego wychowania po coś nas tutaj posłał .

4

Najtrudniejsze energetycznie miejsce to miasteczko Sources de l'Oum-er-Rbia, tutaj wszyscy chcą wyłupić turystę – nie tylko z Europy – swojego również .

6

Po co tutaj przyjechaliśmy? Czego mamy się nauczyć …. padają pytania .

7

Chyba szybkiego wyjazdu . Każdy ma wybór w jakich energiach przebywa . Oczywiście powiecie , że też trafiamy na trudne energie, tak. Nie spotkałam osoby której życie w 100% byłoby bez trudnych energii , jednak siła wewnętrzna pozwala nam lepiej sobie z nimi radzić .

8

Z Aquelmame Aziga droga zmieniła się praktycznie na szutrówkę (gdzie nie gdzie jest stary asfalt).

11

Wjeżdżamy w góry gdzie od czasu do czasu pojawiają się pojedyńcze domy, budowane z kamienia , co nadaje specyficzny wygląd tej górskiej drodze .

12

Droga wije lekko w prawo lub w lewo , wyciątą półką w zboczu góry . Po jednej stronie urwisko , pod drugiej stronie ściana skał . Takie usytuowanie daje wgląd w głąb doliny , pięknej, głębokiej i długiej po horyzont . Teraz czujemy , że jesteśmy w wielkich górach Atlasu . Gdzie niegdzie połacie ziemi są w kolorze intensywnie bordowym . Widać , że tam gdzie wycięto cedry zaczyna się proces erozji, powodując piękne, głębokie "wżery i osówiska" .

13

Piękne , ale złowieszcze . Niedługo przyjdzie tu okres deszczów , potem zima gdy droga będzie zamknięta dla ruchu . Jednak rozległe i gęste lasy cedrowe sugerują , że zima jest lekka co do temperatur .

14

Dzieci gdy widzą , że jedzie samochód biegną w naszą stronę pokazując czy chcemy zapalić (chodzi o marihuanę, haszysz) i krzyczą :

– stylo , stylo (długopis, długopis)

Gdy pytamy o drogą , odpowiadają , ale:

– gateau (ciastko)

Zero radości ze spotkania z drugim człowiekiem, zainteresowania nim . Tylko własny wąski interes .

15

Dla nas jest to przerażające . To takie obdzieranie drugiego człowieka z ludzkiej godności. Rzucanie mu ochłap jak psu, bo on biedny – a ja bogata . To takie hodowanie kolejnych ofiar , ludzi bezwolnych . Czy ktoś litujący się tutaj nad tymi dziećmi i rozdający im różnego rodzaju dobra, zastanowił się co będzie za kilka lat gdy oni dorosną?

16

Czy nie będą wyciągać do Europy ręki po kolejne dobra.  Powtórzę, oni nie są ciekawi drugiego człowieka, oni chcą go tylko złupić .

18

Tak wielu może litować się , że żyją w trudnych warunkach (bo tak to wygląda i może tak jest) , tylko pomaganie ma sens, gdy ma się pomysł jak dać wędkę, a nie rybę . Czyli nauczyć ludzi i dać im technologię, aby mogli sami w danych warunkach klimatycznych zadbać o siebie . Dawanie ryby ma sens tylko w ekstremalnych warunkach jak kataklizmy – potem już degeneruje . 19

Natomiast opieka tj. wysoki socjal niszczy kreatywność , samodzielność , pomysłowość . Wtedy człowiek staje się bezwolny jak ptak w klatce , zależny w 100% od kogoś kto mu rzuci ziarno i całe życie będzie żył w przeświadczeniu swojego ubóstwa , w rozgoryczeniu , że nie dostaje tyle ile mają inni ogladani przez niego w telewizji. Lecz sam nie podejmie próby zmiany swojego życia.

20

Bo szczerze powiedziawszy – nie wie jak . I błędne koło . Nie będziemy się do niego przykladać .

Żadne z tych dzieci nie podbiegło nawet z kamykiem, bryłką soli (rejon soli) , którą by chcieliby wymienić na stylo (długopis) , a tylko krzyczało – dawaj , dawaj !

21

A jak nie zwracaliśmy uwagi rodziła się złość .

Żaden pasterz nie sprzedawał mleka czy sera , tylko narkotyki .

Widocznie mleko i ser nie ma wzięcia u „białasów” !!!!!

25

Co robimy ….. jako turyści?

Przecież na pewno w tych górach są rzeczy których my nie mamy,  nie znamy i te osoby mogą się nimi z nami podzielić , jednak nie .

TO MY TURYŚCI POKAZALIŚMY IM PROSTSZY, MNIEJ WYMAGAJĄCY SPOSÓB OTRZYMYWANIA DÓBR!

I nie oszukujmy się ,tutejsi ludzie zobaczyli , że turyści dają dzieciom , więc wysyłają je , a dochód na pewno idzie dla rodziny.

26

Pamiętajmy, że ludność tych gór zajmuje się głównie pasterstwem , zatem ich praca polega tylko na pilnowaniu stad zwierząt. Powiedźmy sobie szczerze , że jest to bardzo ekstensywna gospodarka . Aby żyć na poziomie europejczyków , trzeba zająć się pracą , najczęściej wielogodzinną, w systemie przemysłowym – a o tym chyba nie wiedzą.

27

Znane są regiony w Afryce, gdzie w wyniku nieurodzaju było mało żywności , więc zaczęto robić humanitarne zrzuty żywności. Doprowadziło to tylko do sytuacji, że mieszkający tam ludzie porzucili zupełnie samodzielną uprawę roślin i czekają na kolejny zrzut .

Czy za wiele lat chcecie pracować nie tylko na emerytów, ale i na połowę „biedniejszego „ i mniej zaradnego od nas świata ????

28

Jechaliśmy, oglądaliśmy góry, podziwialiśmy majestatyczne cedry , zastanawialiśmy się jak działać, jak zachować swoje zasady w tym trudnym kraju. Zbliżał się wieczór, a my nie mieliśmy ochoty zostać w tych miejscach na noc .

W miejscach przez które dotychczas przejeżdżaliśmy – doliny były trudne energetycznie  – a góry łatwe . W tym kraju jest odwrotnie .

Zjeżdżaliśmy w dół , tereny górskie zaczęły przechodzić w rolnicze i leśne. Nagle zobaczyliśmy przepiękną polankę obrośniętą wiekowymi cedrami.

Tak, tutaj pod tym najbardziej majestatycznym, chcemy spędzić noc .

22

Zapaliliśmy ognisko z cedrowego drzewa (tutaj jest tylko takie ), okadziwszy się nim. W oddali pohukiwała sowa , dając nam mądrość działania . Taka magia wieczoru . Po tych skokach energetycznych jak na kolejce górskiej .

I zasnęliśmy , budząc się rano wśród wspaniałego towarzystwa drzew .

Zapytałam tego najbardziej majestatycznego cedra , dlaczego ludzie tutaj się tak zachowują ….???

– Od wieków nie znają innej metody dobrego zarobku, jak złupić bogatszego od siebie  -odpowiedział.

44

Zwykła praca nie dawała takich dochodów jak łupienie innych , ci co łupili byli nie tylko bogatsi, ale i mieli ciekawsze rzeczy , bardziej interesujące dobra .

– A gdzie magia …??? gdzie pogubiły się leśne stwory , duchy….??? – zapytałam?

I nagle na starym chyba z 500 letnim cedrze zobaczyłam chyba z 10 leśnych duszków .

Zrobiłam dziwną minę i zapytałam

– Więc jesteście, dlaczego Was wcześniej nie widziałam ???

– Bo my pojawiamy się na specjalne zaproszenie , gdyż tutaj nas nikt nie zna i nie potrzebuje . Dlatego nie wchodzimy specjalnie w kontakt z człowiekiem .

– Nas musisz bardzo konkretnie zaprosić , to wtedy się pojawimy – powiedziały

Dziękując za wskazówki dalszego funkcjonowania tutaj kończę pisać te słowa , siedząc pod wspaniałym cedrem.

Dziękujemy miejscu za wspaniale towarzystwo i odpoczynek po ciężkim dniu .

A sama droga ponad 100 km przez góry pokazuje różne odsłony Maroka , po wysokie prawie niedostępne góry, zielone pastwiska , tereny uprawne i prawie kamienistą pustynię. Rzeki gdzie można łowić ryby , jeziorka . Warto tą drogą przejechać , aby zobaczyć tyle cudów natury i różnych odsłon ludzkich.

23